mnóstwo arkuszy maturalnych a dopuszczenie do matury

tu możesz porozmawiać z kolegami, zadać pytanie nauczycielom

Moderatorzy: Basiek70, służby porządkowe

676
Posty: 420
Rejestracja: 2009-02-06, 03:40
Kto: uczeń
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: dolnośląskie

Re: mnóstwo arkuszy maturalnych a dopuszczenie do matury

Postautor: 676 » 2010-03-25, 17:46

Zatem jaki ma wg Ciebie cel socjologia i filozofia na studiach medycznych? Bo ja mam wrażenie, że żaden.

Nie mam pojęcia, w życiu nie zajmowałem się tematyką wzajemnych relacji medycyny i socjologii.

Jeżeli Ty się na tym dobrze znasz i widzisz, że faktycznie takiego związku nie ma, powinieneś koniecznie poruszyć ten temat publicznie. Być może mamy do czynienia z marnowaniem publicznych pieniędzy. :)
Jako osoba biegła i nie mająca z matematyką żadnych problemów, powinieneś bez problemu rozwiązać te arkusze.

Jako zwykły, przeciętny uczeń osiągający z arkuszy maturalnych całkiem przeciętne wyniki potrzebuję na ich rozwiązanie mniej-więcej tyle czasu, ile zostało go na nie przewidziane (w zależności od faktycznego stopnia trudności).
Czyli jednak kłamałeś. Szkoda, że nie masz na tyle odwagi cywilnej, by się do tego przyznać.

Tak, tak, tak. Możemy się obrzucać takimi wzajemnymi, bezsensownymi oskarżeniami w nieskończoność. Ja np. mógłbym zarzucić Ci brak umiejętności przyznania się do własnych pomyłek, albo dostrzeżenia ich w sytuacji, gdy są oczywiste i wielokrotnie jednoznacznie wskazywane. Ale tego nie zrobię.


Ale ja się nie zwracam do drugiego mężczyzny, tylko do dziecka :)


Mam nadzieję, że moderator / administrator szybko Cię zdyscyplinuje za Twój rażący brak szacunku wobec rozmówcy (o co uprzejmie w imię porządku proszę). To już nie braki w netykiecie, tylko zwykłe ignorowanie zasad kultury osobistej.
Szanuj ucznia swego, możesz nie mieć żadnego...

Awatar użytkownika
haLayla
Posty: 3775
Rejestracja: 2008-08-24, 00:28
Kto: uczeń
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: małopolskie

Re: mnóstwo arkuszy maturalnych a dopuszczenie do matury

Postautor: haLayla » 2010-03-25, 18:30

676 pisze:
Zatem jaki ma wg Ciebie cel socjologia i filozofia na studiach medycznych? Bo ja mam wrażenie, że żaden.

Nie mam pojęcia, w życiu nie zajmowałem się tematyką wzajemnych relacji medycyny i socjologii.

Jeżeli Ty się na tym dobrze znasz i widzisz, że faktycznie takiego związku nie ma, powinieneś koniecznie poruszyć ten temat publicznie. Być może mamy do czynienia z marnowaniem publicznych pieniędzy. :)


Nieszczególnie mi to przeszkadza.

Jako osoba biegła i nie mająca z matematyką żadnych problemów, powinieneś bez problemu rozwiązać te arkusze.

Jako zwykły, przeciętny uczeń osiągający z arkuszy maturalnych całkiem przeciętne wyniki potrzebuję na ich rozwiązanie mniej-więcej tyle czasu, ile zostało go na nie przewidziane (w zależności od faktycznego stopnia trudności).


Zatem, skoro jesteś przeciętnym uczniem, to musisz poprawić swoje umiejętności i właśnie dlatego rozwiązujesz arkusze. To oczywiste.

Czyli jednak kłamałeś. Szkoda, że nie masz na tyle odwagi cywilnej, by się do tego przyznać.

Tak, tak, tak. Możemy się obrzucać takimi wzajemnymi, bezsensownymi oskarżeniami w nieskończoność. Ja np. mógłbym zarzucić Ci brak umiejętności przyznania się do własnych pomyłek, albo dostrzeżenia ich w sytuacji, gdy są oczywiste i wielokrotnie jednoznacznie wskazywane. Ale tego nie zrobię.


Ujmijmy to tak. Oskarżasz o coś jedną z uczelni państwowych. Na prośbę o dowody, natychmiast się wycofujesz. Na podstawie domniemania faktycznego, mogę wnioskować, że nie posiadasz żadnych dowodów. Jeżeli jednak masz - możesz je przedstawić, nieprawdaż? :)

Ale ja się nie zwracam do drugiego mężczyzny, tylko do dziecka :)


Mam nadzieję, że moderator / administrator szybko Cię zdyscyplinuje za Twój rażący brak szacunku wobec rozmówcy (o co uprzejmie w imię porządku proszę). To już nie braki w netykiecie, tylko zwykłe ignorowanie zasad kultury osobistej.


Ależ misiaczku. Po co od razu tak się unosić? :)
<3

676
Posty: 420
Rejestracja: 2009-02-06, 03:40
Kto: uczeń
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: dolnośląskie

Re: mnóstwo arkuszy maturalnych a dopuszczenie do matury

Postautor: 676 » 2010-03-25, 18:38

Nieszczególnie mi to przeszkadza.

No, to skoro Ci nie przeszkadza, to nie musisz z tego robić problemu. ;)
Zatem, skoro jesteś przeciętnym uczniem, to musisz poprawić swoje umiejętności i właśnie dlatego rozwiązujesz arkusze. To oczywiste.

Z tym, że ilość tych arkuszy sprawia, że nie dość, że nie poprawiają one umiejętności z matematyki, to przeszkadzają w nabywaniu umiejętności z pozostałych zdawanych przedmiotów. :) Zrozumiał w końcu?
Szanuj ucznia swego, możesz nie mieć żadnego...

Awatar użytkownika
vuem
Posty: 4126
Rejestracja: 2009-06-18, 20:30
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język angielski
Lokalizacja: podkarpackie

Re: mnóstwo arkuszy maturalnych a dopuszczenie do matury

Postautor: vuem » 2010-03-25, 22:00

676 pisze:Z tym, że ilość tych arkuszy sprawia, że nie dość, że nie poprawiają one umiejętności z matematyki,


Tu bym sie nie zgodził.

Tak ogólnie, to rezultat późniejszego egzaminu jest wprost proporcjonalna, do ilości testów treningowych.

Choć można sobie wyobrazić sytuację, gdy będzie to "zbyt niski zysk, za zbyt wysoką cenę"

Awatar użytkownika
haLayla
Posty: 3775
Rejestracja: 2008-08-24, 00:28
Kto: uczeń
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: małopolskie

Re: mnóstwo arkuszy maturalnych a dopuszczenie do matury

Postautor: haLayla » 2010-03-25, 23:13

676 pisze:
Nieszczególnie mi to przeszkadza.

No, to skoro Ci nie przeszkadza, to nie musisz z tego robić problemu. ;)


Nie robię. Niemniej w życiu natkniesz się na wiele sytuacji, w których robisz coś, co nie ma sensu. Później nauczysz się również, że można by pomachać szabelką, ale nic to nie zmieni. Wtedy też dojdziesz do wniosku, że nie ma to większego sensu.

Zatem, skoro jesteś przeciętnym uczniem, to musisz poprawić swoje umiejętności i właśnie dlatego rozwiązujesz arkusze. To oczywiste.

Z tym, że ilość tych arkuszy sprawia, że nie dość, że nie poprawiają one umiejętności z matematyki, to przeszkadzają w nabywaniu umiejętności z pozostałych zdawanych przedmiotów. :) Zrozumiał w końcu?


Też zdawałem matematykę i to w dodatku na poziomie rozszerzonym. Też siedziałem w arkuszach. Jakoś nieszczególnie matematyka przeszkadzała mi w nauczeniu się do pozostałych przedmiotów, a te były o wiele trudniejsze niż jakiś tam WOS.

Szukasz problemu, tam gdzie go nie ma, z czystego lenistwa.
<3

676
Posty: 420
Rejestracja: 2009-02-06, 03:40
Kto: uczeń
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: dolnośląskie

Re: mnóstwo arkuszy maturalnych a dopuszczenie do matury

Postautor: 676 » 2010-03-25, 23:44

Nie robię. Niemniej w życiu natkniesz się na wiele sytuacji, w których robisz coś, co nie ma sensu. Później nauczysz się również, że można by pomachać szabelką, ale nic to nie zmieni. Wtedy też dojdziesz do wniosku, że nie ma to większego sensu.


Dziwne, bo do tej pory "machanie szabelką" przynosiło wiele pozytywnych skutków (np. udawało się wymusić na dyrekcji dokonanie zmian kadrowych). ;)

Teraz po prostu nikt nie ma czasu, ani tym bardziej ochoty na zabawę w to. Idę jednak o zakład, że gdyby do matury były jeszcze dodatkowe dwa miesiące, ktoś by podjął procentujący wysiłek uświadomienia nauczycielowi, że trochę przegina. ;)

No, chyba, że jesteś z tych, co dla świętego spokoju wolą udawać, że pada deszcz, gdy ktoś im pluje w twarz. :) Z tym, że musisz mieć na uwadze, że po pewnym czasie, zamiast śliny, może w Twoją stronę polecieć cegła. :)

Też zdawałem matematykę i to w dodatku na poziomie rozszerzonym. Też siedziałem w arkuszach. Jakoś nieszczególnie matematyka przeszkadzała mi w nauczeniu się do pozostałych przedmiotów, a te były o wiele trudniejsze niż jakiś tam WOS.


Widać takie miałeś predyspozycje i zainteresowania. :)
Szukasz problemu, tam gdzie go nie ma, z czystego lenistwa.

Wypraszam sobie. Kolejna, bezzasadna, osobista wycieczka...

Mam nadzieję, że nim skończysz swoje studia, wyrośniesz z takiego zachowania. Broń nas Panie Boże przed medykami zachowującymi się jak szczeniaki.

vuem pisze:Tak ogólnie, to rezultat późniejszego egzaminu jest wprost proporcjonalna, do ilości testów treningowych.

Całkowicie się z Tobą zgadzam, bo wiem po sobie jak to wygląda z angielskiego chociażby. Ale Ty pewnie też zgodzisz się ze mną, że jednak w życiu nie wolno przesadzać i zasada "im więcej tym lepiej" nie tylko w szkole, ale w różnych aspektach życia sprawdza się do pewnej, górnej granicznej wartości.

Gdy przesadzimy z nawożeniem ziemi pod kwiatkami, to zamiast pięknego ogródka będziemy mieć rzekę gnojówki. ;)

Dodam, że te klasy równoległe, które wypełniają po 1-2 testy tygodniowo + raz na jakiś czas testy w szkole, mają naprawdę niezłe wyniki. Zdaję sobie sprawę, że na to składa się wiele innych czynników, niemniej myślę, że z tych porównań można wyciągać odpowiednie wnioski.
Szanuj ucznia swego, możesz nie mieć żadnego...

Awatar użytkownika
haLayla
Posty: 3775
Rejestracja: 2008-08-24, 00:28
Kto: uczeń
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: małopolskie

Re: mnóstwo arkuszy maturalnych a dopuszczenie do matury

Postautor: haLayla » 2010-03-26, 00:08

676 pisze:
Nie robię. Niemniej w życiu natkniesz się na wiele sytuacji, w których robisz coś, co nie ma sensu. Później nauczysz się również, że można by pomachać szabelką, ale nic to nie zmieni. Wtedy też dojdziesz do wniosku, że nie ma to większego sensu.


Dziwne, bo do tej pory "machanie szabelką" przynosiło wiele pozytywnych skutków (np. udawało się wymusić na dyrekcji dokonanie zmian kadrowych). ;)


Ale gdy proszę Cię o dowody na skuteczność machania szabelką, nabierasz wody w usta. Intrygujące.

Teraz po prostu nikt nie ma czasu, ani tym bardziej ochoty na zabawę w to. Idę jednak o zakład, że gdyby do matury były jeszcze dodatkowe dwa miesiące, ktoś by podjął procentujący wysiłek uświadomienia nauczycielowi, że trochę przegina. ;)


Powątpiewam. Sadzę, że większość z tego co piszesz, wyssałeś z palca. Nie martw się, nie Ty jeden chcesz czuć się ważny i wpływowy. Ze mną też tak było. Ale z tego, jak i z pluszaków, czy Mikkego się wyrasta :)

No, chyba, że jesteś z tych, co dla świętego spokoju wolą udawać, że pada deszcz, gdy ktoś im pluje w twarz. :) Z tym, że musisz mieć na uwadze, że po pewnym czasie, zamiast śliny, może w Twoją stronę polecieć cegła. :)


Na studiach się nauczysz, że pokorne ciele, dwie matki ssie. Ale to za parę miesięcy.

Też zdawałem matematykę i to w dodatku na poziomie rozszerzonym. Też siedziałem w arkuszach. Jakoś nieszczególnie matematyka przeszkadzała mi w nauczeniu się do pozostałych przedmiotów, a te były o wiele trudniejsze niż jakiś tam WOS.


Widać takie miałeś predyspozycje i zainteresowania. :)


Raczej zacisnąłem zęby i skupiłem się na nauce.

Szukasz problemu, tam gdzie go nie ma, z czystego lenistwa.

Wypraszam sobie. Kolejna, bezzasadna, osobista wycieczka...


Jak zatem nazwać osobę, która poszukuje za wszelką cenę problemu, tylko po to, by nie musieć się czymś niezbyt przyjemnym i wymagającym zająć?

Mam nadzieję, że nim skończysz swoje studia, wyrośniesz z takiego zachowania. Broń nas Panie Boże przed medykami zachowującymi się jak szczeniaki.


Nie martw się. Jeżeli uda mi się je skończyć to rozważać będę trzy specjalizacje: ginekologia, psychiatria i patomorfologia. Jakkolwiek nie wybiorę, albo nie trafisz, albo nie będziesz się uskarżał ;)

Kończę tę dyskusję. Ucinam przy samych guzach kulszowych. Nie prowadzi ona do niczego, jak do zaśmiecenia tematu. Miło było, ale czas wracać do anatomii ;-)
<3

antie
Posty: 353
Rejestracja: 2009-08-24, 21:16
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język niemiecki
Lokalizacja: zachodniopomorskie

Re: mnóstwo arkuszy maturalnych a dopuszczenie do matury

Postautor: antie » 2010-03-26, 12:44

haLayla pisze:Na studiach się nauczysz, że pokorne ciele, dwie matki ssie. Ale to za parę miesięcy.


Potwierdzam. Niedawno córka opowiadała mi o sytuacji, w której jedna ze studentek I roku "osmieliła" się :lol: zwrócić wykładowcy uwagę, że spóźnił się na kolokwium z biochemii ponad 15 min. W "nagrodę" grupa dostała pytania tak sformułowane, że z 18 osób zaliczyło jedynie 5. Jednocześnie wykładowca skomentował, że zanim się zwróci komuś uwagę, należy się najpierw zastanowić, czy się to opłaca.

Dodam, że jest to kierunek na którym ok. 30% studentów odpadło, nie z własnej woli i z przyczyn niezależnych od siebie już po I sem.
Protesty, odwołania, skargi na niesprawiedliwe ocenianie nie przyniosły żadnych skutków. A sytuacji, w których kolokwia czy egzaminy były oceniane wg. niejasnych kryteriów (np. pytania otwarte - oceniane wg. uznania przez różnych asystentów) było mnóstwo.

Już wyobrażam sobie taka sytuację u Ciebie w klasie 676 :wink:
Pewnie oparłoby się co najmniej o skargę u dyrektora, wezwanie na-la na dywanik, zagrożenie wysłaniem skargi do kuratora itp. itd.
W skali szkoły średniej to pewnie odniosłoby pożądany skutek (utarcie nosa belfrowi, który ośmiela się tak, wykazując brak należnego szacunku traktować uczniów) , natomiast w szkole wyższej.... :?

Zawsze powtarzam moim uczniom, że LO to niedzielna szkółka w porównaniu z tym, co czeka ich na studiach. Zwłaszcza jeśli chodzi o sposób traktowania studentów przez wykładowców na tych obleganych i najbardziej prestiżowych kierunkach.
Ale oni i tak, póki się nie przekonają na własnej skórze, wiedzą lepiej... :?

Ale wracając do tych nieszczęsnych arkuszy - dobrze, że nie tracicie już sił i czasu na niepotrzebna protesty. Może należałoby po prostu spokojnie i kulturalnie porozmawiać z nauczycielem i wynegocjować korzystne dla obu stron rozwiązanie? Zwłaszcza jeśli macie argumenty w postaci w miarę dobrze zdanych egzaminów próbnych z matematyki. Albo przynajmniej poprosić o zwolnienie z tego obowiązku te osoby, które zdały maturę próbną np. powyżej 60 -70%? W końcu sztuka negocjacji i szukania kompromisu jest znacznie trudniejsza i wymaga większego potencjału intelektualnego niż wojna. :wink:
Próbowaliście?
Ja na pewno, na miejscu n-la rozważyłabym przynajmniej takie rozwiązanie.

Na pewno nie zawadzi spróbować polubownie, na drodze kompromisu rozwiązać ten problem.

Awatar użytkownika
malgala
Posty: 8170
Rejestracja: 2007-07-30, 18:50
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Matematyka
Lokalizacja: łódzkie

Re: mnóstwo arkuszy maturalnych a dopuszczenie do matury

Postautor: malgala » 2010-03-26, 14:28

676 pisze:Dodam, że te klasy równoległe, które wypełniają po 1-2 testy tygodniowo + raz na jakiś czas testy w szkole, mają naprawdę niezłe wyniki.

I może tu jest przyczyna tego, że wasza klasa ma tych testów do rozwiązania więcej. Macie słabsze wyniki, należy więc je poprawić ćwicząc rozwiązywanie testów.
haLayla pisze:Na studiach się nauczysz, że pokorne ciele, dwie matki ssie.

Studiowałam już bardzo dawno i też mogę potwierdzić. Był taki wykładowca, u którego najpierw indeks, a potem za indeksem student wylatywał za drzwi z egzaminu i ta czasami bez pytania. Ci co próbowali się przeciwko takiemu traktowaniu buntować zdawali egzamin komisyjny i albo się udało, albo nie. Pozostali, cierpliwi, za 4, 5, 6 albo i 10 podejściem byli po egzaminie, co najwyżej, jeżeli zbytnio się to przeciągało, lądowali z wpisem warunkowym na kolejny semestr. Lepiej więc było spokojnie za własnym indeksem gabinet owego pana opuścić i na komis się nie narażać.
676, nie tracisz zbyt dużo energii w udowodnienie, jaka to się tej biednej klasie i uczniom tak bardzo zapracowanym krzywda dzieje?
Powodzenia na maturze.

676
Posty: 420
Rejestracja: 2009-02-06, 03:40
Kto: uczeń
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: dolnośląskie

Re: mnóstwo arkuszy maturalnych a dopuszczenie do matury

Postautor: 676 » 2010-03-27, 01:11

Niedawno córka opowiadała mi o sytuacji, w której jedna ze studentek I roku "osmieliła" się :lol: zwrócić wykładowcy uwagę, że spóźnił się na kolokwium z biochemii ponad 15 min.


No, bo "metody operacyjne" trzeba z głową dobierać. :P

Ale oni i tak, póki się nie przekonają na własnej skórze, wiedzą lepiej... :?


A ja zawsze mówię: pożyjemy, zobaczymy. ;)

Ale prawdą jest, że z publikacji niektórych mediów studenckich i zajmujących się tematyką szkolnictwa wyższego wynika, że w sumie wszystkie regulacje dotyczące szkolnictwa wyższego w Polsce to jeden, wielki, niejasny i mało znaczący bubel prawny. To przerażający obraz. Naturalne, że ciężko jest w takiej sytuacji wymusić szacunek instytucji do obywatela. Ale nie znaczy to, że to nie jest niemożliwe. W końcu PRL też nie rozpadł się sam. Pytanie tylko - jak mocno trzeba się poświęcić i czy faktycznie będę miał na tyle niewiele do stracenia, by to zrobić. ;)

Może należałoby po prostu spokojnie i kulturalnie porozmawiać z nauczycielem i wynegocjować korzystne dla obu stron rozwiązanie?


Co Ty! Wiesz, jaki wtedy byłby dopiero młyn? ;)

Zwykle tak robimy w takiej sytuacji, spokojna, szczera rozmowa to cudowne lekarstwo na większość problemów w międzyludzkich (i tych pionowych, i tych poziomych) relacjach.

Ale jeżeli jakiś nauczyciel pokazuje, że nie potrafi uszanować woli rozmowy swoich uczniów i zaczyna pogrywać w "no to wam teraz, gówniarze, pokażę", musi się liczyć z tym, że rozmowy będą się toczyć przez pośredników. ;) Nie ze złośliwości, a ze strach9u - znaczy się, dla własnej obrony. I właśnie na to nie ma czasu.

Nie, żebyśmy nie informowali, że taki nawał pracy jest dla nas... doskwierający. Najpierw puszczono te uwagi mimo uszu, a potem reakcja była na zasadzie "co wy sobie wyobrażacie". ;) I jak tu rozmawiać? Wyprzedzam pytania: tak, było kulturalnie i spokojnie! Mało tego! Jak słyszałem moich kolegów, jak oni z tą osobą rozmawiali (bo ja w tej rozmowie udziału nie brałem) to myślałem, że oni zaraz kwiatki wyciągną i uklękną przed tym kimś. ;) Innymi słowy: próby negocjacji nic nie zdziałały. W sumie nic dziwnego, bo już na pierwszy rzut oka dość szorstki w obyciu człowiek. :) Sami pewnie takich znacie.

I może tu jest przyczyna tego, że wasza klasa ma tych testów do rozwiązania więcej. Macie słabsze wyniki, należy więc je poprawić ćwicząc rozwiązywanie testów.


Wątpię. Nasze wyniki były i są porównywalne, także wśród osób, które testy dawane przez nauczyciela wypełniają "aby były".

Ale nawet jeśli, czy zadawanie więcej, niż uczniowie są w stanie zrobić, przez co robią zadania po "łebkach" to dobra droga do ćwiczenia? Lepiej chyba wypełnić testów nieco mniej, ale skuteczniej analizować to, co się robi niż nawet nie mieć czasu na dostrzeżenie własnych błędów.

Studiowałam już bardzo dawno i też mogę potwierdzić. Był taki wykładowca, u którego najpierw indeks, a potem za indeksem student wylatywał za drzwi z egzaminu i ta czasami bez pytania. Ci co próbowali się przeciwko takiemu traktowaniu buntować zdawali egzamin komisyjny i albo się udało, albo nie. Pozostali, cierpliwi, za 4, 5, 6 albo i 10 podejściem byli po egzaminie, co najwyżej, jeżeli zbytnio się to przeciągało, lądowali z wpisem warunkowym na kolejny semestr. Lepiej więc było spokojnie za własnym indeksem gabinet owego pana opuścić i na komis się nie narażać.


Dziwne, że sprawa się nie otarła o instytucje zewnętrzne, ale zgaduję, że były to czasy Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej?

Chociaż z tego, co czytam w różnych źródłach to uczelnie wiele się od czasów tego sowieckiego totalitaryzmu nie zmieniły. Ponadto masa w przepisach bzdurnych zapisów czyniących niektórych (zwłaszcza tych z wysokimi tytułami) wręcz nietykalnymi.


676, nie tracisz zbyt dużo energii w udowodnienie, jaka to się tej biednej klasie i uczniom tak bardzo zapracowanym krzywda dzieje?


Zapewne za dużo, jak na forum ludzi, którzy zawsze będą szukać winy i przyczyny problemów raczej w "tej złej młodzieży" i rzadko kiedy dopuszczą do siebie myśl, że jednak z ich kolegą po fachu może być coś nie tak.

Niemniej, myślę, że warto mówić o takich rzeczach. Nawet jeśli nie zdziałam nic bezpośrednio, to będą osoby, którym będzie choć trochę lżej na sercu ze świadomością, że ktoś ma takie problemy, jak oni i - mimo stereotypu o tym, że czyny/myśli/słowa nauczyciela są zawsze wręcz dogmatami - ośmiela się o tym mówić głośno. Może to da im pewności siebie? Energii do - niezbędnej dla godnego życia - walki o swoje? Gdy pojawią się poważne życiowe problemy (z gminą, z nieuczciwym pracodawcą, albo z nadużywającym swych uprawnień policjantom) te doświadczenie okaże się niezwykle przydatne - zaprocentuje po prostu.

Mam nadzieję, że będę takim kamyczkiem, który ruszy lawinę. ;)
Szanuj ucznia swego, możesz nie mieć żadnego...

Awatar użytkownika
vuem
Posty: 4126
Rejestracja: 2009-06-18, 20:30
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język angielski
Lokalizacja: podkarpackie

Re: mnóstwo arkuszy maturalnych a dopuszczenie do matury

Postautor: vuem » 2010-03-27, 06:35

676 pisze:Ale jeżeli jakiś nauczyciel pokazuje, że nie potrafi uszanować woli rozmowy swoich uczniów i zaczyna pogrywać w "no to wam teraz, gówniarze, pokażę",


Wiesz, jeśli Twój nauczyciel na zwykłą sugestię, czy prośbę od razu w opisywany sposób reaguje, to współczuję, niezłego czubka tam macie.

Ale może jest tak, że rzeczowa, grzeczna rozmowa nie była pierwsza.

Jeśli zaczęto od listy żalów, od litanii żądań, a jednocześnie użyto słów spoza kanonu kultury i trzymano się bardzo roszczeniowego tonu, to i dobrze, że ktoś Was do pionu ustawił.
Takie sytuacje się zdarzają;)

Awatar użytkownika
haLayla
Posty: 3775
Rejestracja: 2008-08-24, 00:28
Kto: uczeń
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: małopolskie

Re: mnóstwo arkuszy maturalnych a dopuszczenie do matury

Postautor: haLayla » 2010-03-27, 15:01

676 pisze:
Niedawno córka opowiadała mi o sytuacji, w której jedna ze studentek I roku "osmieliła" się :lol: zwrócić wykładowcy uwagę, że spóźnił się na kolokwium z biochemii ponad 15 min.


No, bo "metody operacyjne" trzeba z głową dobierać. :P


To znaczy? W jaki sposób je chcecie dobierać? Pytam bez złośliwości - z czystej ciekawości.

Ale prawdą jest, że z publikacji niektórych mediów studenckich i zajmujących się tematyką szkolnictwa wyższego wynika, że w sumie wszystkie regulacje dotyczące szkolnictwa wyższego w Polsce to jeden, wielki, niejasny i mało znaczący bubel prawny. To przerażający obraz. Naturalne, że ciężko jest w takiej sytuacji wymusić szacunek instytucji do obywatela. Ale nie znaczy to, że to nie jest niemożliwe. W końcu PRL też nie rozpadł się sam. Pytanie tylko - jak mocno trzeba się poświęcić i czy faktycznie będę miał na tyle niewiele do stracenia, by to zrobić. ;)


Już nie wnikając w zagadnienia słuszności, bądź braku słuszności - odechce Ci się. Ja też miałem gorącą głowę pełną pomysłów na zmiany. Do czasu, gdy pewien wykładowca, miałem szczęście, że przez życzliwość, a nie złośliwość, zwrócił mi uwagę, że uczelnia to takie miejsce, w którym się albo akceptuje wszechobecny bałagan, ewentualnie naśmiewając się z niego z kolegami przy piwie - albo się z uczelni wylatuje.

Studiowałam już bardzo dawno i też mogę potwierdzić. Był taki wykładowca, u którego najpierw indeks, a potem za indeksem student wylatywał za drzwi z egzaminu i ta czasami bez pytania. Ci co próbowali się przeciwko takiemu traktowaniu buntować zdawali egzamin komisyjny i albo się udało, albo nie. Pozostali, cierpliwi, za 4, 5, 6 albo i 10 podejściem byli po egzaminie, co najwyżej, jeżeli zbytnio się to przeciągało, lądowali z wpisem warunkowym na kolejny semestr. Lepiej więc było spokojnie za własnym indeksem gabinet owego pana opuścić i na komis się nie narażać.


Dziwne, że sprawa się nie otarła o instytucje zewnętrzne, ale zgaduję, że były to czasy Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej?

Chociaż z tego, co czytam w różnych źródłach to uczelnie wiele się od czasów tego sowieckiego totalitaryzmu nie zmieniły. Ponadto masa w przepisach bzdurnych zapisów czyniących niektórych (zwłaszcza tych z wysokimi tytułami) wręcz nietykalnymi.


Uczelnia jest organizacją autonomiczną. Na jej terytorium nie mogą wejść służby mundurowe bez zgody rektora. Przykłady można by wyliczać. Uczelnia w ramach swojej autonomii, decyduje o tym, jakie przedmioty będą realizowane w ramach danego toku studiów, jakie będą kryteria kwalifikacyjne itd. Dziekan studiów może dokonać autonomicznej decyzji skreślenia z listy studentów, bez żadnego powodu. A to wszystko na podstawie prawa i w jego granicach.

Wykładowcy najczęściej mają ze sobą dobry kontakt i wystarczy że dwukrotnie nie zdasz przedmiotów za łączną sumę 10 ECTS (punkty transferowe), by nie zostać dopuszczonym do drugiego roku.

Mam nadzieję, że będę takim kamyczkiem, który ruszy lawinę. ;)


Raczej będziesz kamyczkiem, który jeśli nie będzie grzecznie leżał na klombie z krzewami, zostanie wyrzucony z ogródka przez ogrodnika i zastąpiony innym.
<3

676
Posty: 420
Rejestracja: 2009-02-06, 03:40
Kto: uczeń
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: dolnośląskie

Re: mnóstwo arkuszy maturalnych a dopuszczenie do matury

Postautor: 676 » 2010-03-27, 15:24

Wiesz, jeśli Twój nauczyciel na zwykłą sugestię, czy prośbę od razu w opisywany sposób reaguje, to współczuję, niezłego czubka tam macie.

Ale może jest tak, że rzeczowa, grzeczna rozmowa nie była pierwsza.


Z naszej strony była pierwsza... Ale może po prostu nie byliśmy pierwszymi, którzy z tym panem rozmawiali i po prostu się zirytował, że do niego kolejne grupy przychodzą? :P Tak można by interpretować jego odpowiedź, żebyśmy sobie dali spokój, i że z takimi rzeczami to do TVP Wrocław, do koncertu życzeń. :P

To znaczy? W jaki sposób je chcecie dobierać? Pytam bez złośliwości - z czystej ciekawości.


Zasada numer 1: zapewnić sobie bezstronnych (nie muszą być naprawdę bezstronni, wystarczy, że będą na takich wyglądać) świadków całego zdarzenia i unikać możliwości bycia oskarżonym o cokolwiek, a jako przedstawiciela wybierać kogoś, kto jest desperatem i ma jak najmniej do stracenia. Zasada numer 2: jeżeli bezpośrednia rozmowa może nie dać skutków, a jest możliwość, że zaszkodzi -dobrać pośredników. Dobrymi pośrednikami są szukające taniej sensacji media - nie brzydzą się anonimowymi donosami. Zasada numer 3: nie manifestować roszczeniowej postawy, postawić się w pozycji ofiary, powoływać się na dobro wspólne.

Tych zasad jeszcze trochę jest. :P

Raczej będziesz kamyczkiem, który jeśli nie będzie grzecznie leżał na klombie z krzewami, zostanie wyrzucony z ogródka przez ogrodnika i zastąpiony innym.

Gdyby wszyscy tacy byli, to dziś byśmy mieszkali w Sawieckim Sajuzie. ;) I nawet nie mogli się poskarżyć, jak to robię teraz. ;) Pożyjemy - zobaczymy.

Uczelnia jest organizacją autonomiczną. Na jej terytorium nie mogą wejść służby mundurowe bez zgody rektora


Zawsze mnie interesowało, jak to z tym naprawdę jest. Co na to ustawy o służbach mundurowych, co na to kodeks karny? Też pytam z ciekawości.
Szanuj ucznia swego, możesz nie mieć żadnego...

antie
Posty: 353
Rejestracja: 2009-08-24, 21:16
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język niemiecki
Lokalizacja: zachodniopomorskie

Re: mnóstwo arkuszy maturalnych a dopuszczenie do matury

Postautor: antie » 2010-03-27, 19:14

676 pisze:
Zasada numer 1: zapewnić sobie bezstronnych (nie muszą być naprawdę bezstronni, wystarczy, że będą na takich wyglądać) świadków całego zdarzenia i unikać możliwości bycia oskarżonym o cokolwiek, a jako przedstawiciela wybierać kogoś, kto jest desperatem i ma jak najmniej do stracenia. Zasada numer 2: jeżeli bezpośrednia rozmowa może nie dać skutków, a jest możliwość, że zaszkodzi -dobrać pośredników. Dobrymi pośrednikami są szukające taniej sensacji media - nie brzydzą się anonimowymi donosami. Zasada numer 3: nie manifestować roszczeniowej postawy, postawić się w pozycji ofiary, powoływać się na dobro wspólne.

Tych zasad jeszcze trochę jest. :P


Wiesz, w przypadku uczelni wyższej powyższe zasady tracą rację bytu i szczerze mówiąc wydają się infantylne, wręcz śmieszne. :wink:
ad. 1. Trudno zapewnić sobie świadka, który np. w sytuacji egzaminu ustnego mógłby zaświadczyć, że egzaminator dyskryminuje studenta zadając mu np. trudniejsze pytania niż innym. W przypadku egzaminów pisemnych, gdy zadania są otwarte też raczej nie do udowodnienia. Nawet w przypadku matur pisemnych - niestety od wyniku matury również nie ma odwołania, choćbyś przekonany był, że w którymś tam pytaniu egzaminator nie zaliczył Ci punktu, choć podałeś dobrą wg. Ciebie czy nawet jakiegoś tam naukowego źródła odpowiedź, tylko nieco inaczej sformułowaną niż jest to zawarte w kluczu.
Na studiach każdy "wychylający" się ryzykuje nie zaliczenie kolokwium lub nie zdanie egzaminu i w rezultacie skreślenie z listy. Wątpię, by tych desperatów było wielu, nawet jeśli, to szybko się "wykruszą"
Ci którzy szybciej sobie uświadomią, że walka z wykładowcą się nie opłaca, mają większe szansę przetrwać.

ad. 2. Z tymi mediami też raczej kiepski pomysł, kto tam się zainteresuje tym, że jakiś wykładowca spóźnił się na zajęcia i na zwróconą uwagę zareagował dając trudniejsze, w dczuciu studentów pytania. :?
Albo, że w jakimś tam LO nauczyciel matematyki zadaje za dużo arkuszy maturalnych, chcąc zapewnić uczniom lepszy wynik na egzaminie :?

W takich błahych przypadkach, jak np. subiektywne poczucie krzywdy - gra nie warta świeczki i w sumie można więcej stracić n iż zyskać. Przekonasz się pewnie za kilka miesięcy, jak zostaniesz studentem jakiegoś obleganego kierunku i uda Ci się zdobyć miejsce na nim jako jednemu z kilkunastu kandydatów.
Zapraszam do dyskusji na ten temat za jakiś rok :wink:

ad. 3 Może czasami działać, ale raczej w szkółce niedzielnej - czyt. LO, nie sądzę, żeby ktoś tym się przejął na medycynie na takim np. UJ. :lol:
Tam zadziała raczej poniższa zasada:

Raczej będziesz kamyczkiem, który jeśli nie będzie grzecznie leżał na klombie z krzewami, zostanie wyrzucony z ogródka przez ogrodnika i zastąpiony innym.



676 pisze:
Zawsze mnie interesowało, jak to z tym naprawdę jest. Co na to ustawy o służbach mundurowych, co na to kodeks karny? Też pytam z ciekawości.


Ale na co niby? Czy mają prawo wkroczyć w sytuacji, gdy np. student czuje się niesprawiedliwie oceniany?

Myślisz, że jest jakiś przepis, który zabrania wykładowcy spóźniania się na zajęcia? Albo zdania pytań tak sformułowanych, że większość nie wie o co chodzi?
Albo nakaże ocenianie kolokwiów wg, jakichś ściśle określonych wszędzie jednakowych kryteriów?
Czy też może należy w kk umieścić przepis odnośnie dozwolonej ilości arkuszy maturalnych do rozwiązania w ciągu tygodnia?

Trochę zbyt mała skala problemu, choć pewnie nie dla zainteresowanych stron - czyli uczniów/ studentów.
To min. miałam na myśli pisząc o zupełnie innej perspektywie, z której jako nauczyciel i osoba doświadczona ( która skończyła 2 kierunki studiów) oceniam opisane przez Ciebie sytuacje.
Widzę, że student haLalayla to już zrozumiał :wink:
Myślę, że i na Ciebie przyjdzie pora, choć Twój młodzieńczy, idealistyczny zapał do naprawy świata nie pozbawiony jest swego rodzaju wdzięku. :wink:
Ale może Cię też zgubić, gdy trafisz na kogoś niewyrozumiałego, kto zapomniał już, jak to jest wojującym i zbuntowanym młodzieńcem być :wink:

Awatar użytkownika
haLayla
Posty: 3775
Rejestracja: 2008-08-24, 00:28
Kto: uczeń
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: małopolskie

Re: mnóstwo arkuszy maturalnych a dopuszczenie do matury

Postautor: haLayla » 2010-03-27, 19:59

antie pisze:ad. 1. Trudno zapewnić sobie świadka, który np. w sytuacji egzaminu ustnego mógłby zaświadczyć, że egzaminator dyskryminuje studenta zadając mu np. trudniejsze pytania niż innym. W przypadku egzaminów pisemnych, gdy zadania są otwarte też raczej nie do udowodnienia. Nawet w przypadku matur pisemnych - niestety od wyniku matury również nie ma odwołania, choćbyś przekonany był, że w którymś tam pytaniu egzaminator nie zaliczył Ci punktu, choć podałeś dobrą wg. Ciebie czy nawet jakiegoś tam naukowego źródła odpowiedź, tylko nieco inaczej sformułowaną niż jest to zawarte w kluczu.


Właśnie. Tak samo należy dobrze współżyć z panią z dziekanatu. Pamiętam, jak sam się śmiałem z kolegów, którzy mówili, że na studiach będzie całkiem inaczej. Dodam tak od siebie, że na studiach maturę będziesz miał co pół roku.

Na studiach każdy "wychylający" się ryzykuje nie zaliczenie kolokwium lub nie zdanie egzaminu i w rezultacie skreślenie z listy. Wątpię, by tych desperatów było wielu, nawet jeśli, to szybko się "wykruszą"
Ci którzy szybciej sobie uświadomią, że walka z wykładowcą się nie opłaca, mają większe szansę przetrwać.


Nawet nie trzeba się wychylić. Wystarczy trafić na gorszy dzień wykładowcy, bądź na osobę, która ma po prostu paskudny charakter i chce kogoś sprowokować. Z opowieści słyszałem, że do Zakładu Fizjologii idzie się na kolanach. Asystenci potrafią prowokować, a Ty, jeżeli nie zaciśniesz zębów i nie przełkniesz swojej dumy, zwrócisz mu uwagę - nawet mając słuszność - nie uzyskasz zaliczenia, które jest warunkiem do przystąpienia do egzaminu. W konsekwencji czego, wylecisz.

ad. 2. Z tymi mediami też raczej kiepski pomysł, kto tam się zainteresuje tym, że jakiś wykładowca spóźnił się na zajęcia i na zwróconą uwagę zareagował dając trudniejsze, w dczuciu studentów pytania. :?
Albo, że w jakimś tam LO nauczyciel matematyki zadaje za dużo arkuszy maturalnych, chcąc zapewnić uczniom lepszy wynik na egzaminie :?


Fakt czy inny Super Express zapewne by chciał się zająć taką sprawą. Ale czym innym jest jedno z wielu LO w Polsce, a czym innym jedna z uczelni. Coś takiego na pewno by nie przeszło. Ba! Podjęto by pewne kroki zmierzające do zamknięcia ust gazecie.

W takich błahych przypadkach, jak np. subiektywne poczucie krzywdy - gra nie warta świeczki i w sumie można więcej stracić n iż zyskać. Przekonasz się pewnie za kilka miesięcy, jak zostaniesz studentem jakiegoś obleganego kierunku i uda Ci się zdobyć miejsce na nim jako jednemu z kilkunastu kandydatów.
Zapraszam do dyskusji na ten temat za jakiś rok :wink:


Zwłaszcza, że nawet jeśli byś wygrał z uczelnią - chociażby i przed sądem - wszystkie pozostałe zadbałyby o to, byś nie ukończył nawet semestru (lub roku - zależy czy ma rozliczenie roczne, czy semestralne).

ad. 3 Może czasami działać, ale raczej w szkółce niedzielnej - czyt. LO, nie sądzę, żeby ktoś tym się przejął na medycynie na takim np. UJ. :lol:
Tam zadziała raczej poniższa zasada:

Raczej będziesz kamyczkiem, który jeśli nie będzie grzecznie leżał na klombie z krzewami, zostanie wyrzucony z ogródka przez ogrodnika i zastąpiony innym.


A co najważniejsze - nikt przy zdrowych zmysłach nie zaryzykuje usunięcia z listy studentów, jeżeli dostanie się na nie było okupione dużym trudem, zaś samo utrzymanie się wymaga wiele nauki.

676 pisze:Zawsze mnie interesowało, jak to z tym naprawdę jest. Co na to ustawy o służbach mundurowych, co na to kodeks karny? Też pytam z ciekawości.


Ale na co niby? Czy mają prawo wkroczyć w sytuacji, gdy np. student czuje się niesprawiedliwie oceniany?

Myślisz, że jest jakiś przepis, który zabrania wykładowcy spóźniania się na zajęcia? Albo zdania pytań tak sformułowanych, że większość nie wie o co chodzi?
Albo nakaże ocenianie kolokwiów wg, jakichś ściśle określonych wszędzie jednakowych kryteriów?
Czy też może należy w kk umieścić przepis odnośnie dozwolonej ilości arkuszy maturalnych do rozwiązania w ciągu tygodnia?


Kodeks karny zajmuje się przestępstwami. Uwalenie studenta na sesji, to nie przestępstwo, ale złośliwość, bądź przysługa dla reszty roku (zależy kogo uwalą). Wykładowcy nie są członkami służb mundurowych.

Trochę zbyt mała skala problemu, choć pewnie nie dla zainteresowanych stron - czyli uczniów/ studentów.
To min. miałam na myśli pisząc o zupełnie innej perspektywie, z której jako nauczyciel i osoba doświadczona ( która skończyła 2 kierunki studiów) oceniam opisane przez Ciebie sytuacje.


Tak na boku? Co studiowałaś jako drugi kierunek? Ja rozmyślam nad inżynierią biomedyczną - można wiele przedmiotów przepisać, a kierunek jest bardzo ciekawy, w moim odczuciu.

Widzę, że student haLalayla to już zrozumiał :wink:


Tak. Dzięki temu mam wciąż szansę na drugi rok :)

Myślę, że i na Ciebie przyjdzie pora, choć Twój młodzieńczy, idealistyczny zapał do naprawy świata nie pozbawiony jest swego rodzaju wdzięku. :wink:
Ale może Cię też zgubić, gdy trafisz na kogoś niewyrozumiałego, kto zapomniał już, jak to jest wojującym i zbuntowanym młodzieńcem być :wink:


Albo zwyczajnie złośliwego.
<3


Wróć do „Kącik uczniowski”