Naprawmy edukację

tu rozmawiamy o wszystkim czasami poważnie, czasami z przymrużeniem oka

Moderatorzy: Basiek70, służby porządkowe

Awatar użytkownika
zmzm99
Posty: 502
Rejestracja: 2015-02-02, 12:37
Kto: rodzic
Lokalizacja: mazowieckie

Re: Naprawmy edukację

Postautor: zmzm99 » 2016-02-08, 21:05

haLayla pisze:Po pierwsze, to zanim będzie można się trzymać merytoryki, to trzeba ustalić pewne zasady. Ja nie życzę sobie traktowania lekceważącego czy pobłażliwego. Poza tym oczekuję odpowiedzi na zadawane pytania. Póki co nie spełniasz żadnych z tych warunków.

Nie wiem pod co ta agresja. Nie rozumiem skąd pomysł, że traktuję Cię lekceważąco lub pobłażliwie.

Awatar użytkownika
zmzm99
Posty: 502
Rejestracja: 2015-02-02, 12:37
Kto: rodzic
Lokalizacja: mazowieckie

Re: Naprawmy edukację

Postautor: zmzm99 » 2016-02-08, 21:09

Melizabeth pisze:
zmzm99 pisze: Założenia do projektu odczytywała mu asystentka. Opis dyktował.


I tu pojawia się problem. Pewnie, można obejść wiele problemów (niewidomi też sobie radzą bez normalnego czytania), jednakże wymaga to potężnego wsparcia finansowego w szkole (np. nagrania audio - choć tu mogą już w tej chwili pomóc rodzice lub koledzy, dodatkowe lekcje, nauczyciel wspomagający), a potem pojawia się niesamodzielność, bo ktoś musi pomagać.

Zawodowo zwykle pracuje się w zespołach. Podział ról nie oznacza niesamodzielności. Zwykle dana osoba robi akurat to, co najlepiej potrafi, do czego została przygotowana i zatrudniona.

Awatar użytkownika
zmzm99
Posty: 502
Rejestracja: 2015-02-02, 12:37
Kto: rodzic
Lokalizacja: mazowieckie

Re: Naprawmy edukację

Postautor: zmzm99 » 2016-02-08, 22:33

Z cyklu w oczekiwaniu na Dobre Zmiany. Na stronie viewtopic.php?f=28&t=5542&p=59957&hilit=podstawy#p59957 nauczycielka dushka napisała: „A jednocześnie realizacja pełna podstawy programowej, oparta WYŁĄCZNIE na dostosowaniu form pracy – jest NIEMOŻLIWA. Tak to jest, jak laicy w temacie biorą się do roboty”. Nauczycielka basia.k dodała: „Podpisuje się pod opinią Dushki…. . Przecież głównym powodem skierowania do poradni dziecka jest niemożność opanowania właśnie podstawy programowej pomimo stosowania przeróżnych metod, które mają dziecku pomóc. I skoro poradnia wystawia opinię o potrzebie kształcenia specjalnego motywując to obniżonym poziomem intelektualnym, opóźnionym myśleniem logicznym, zaburzeniami w koncentracji uwagi, mała pojemnością pamięci, wolnym tempem pracy i szeregiem innych symptomów charakteryzujących upośledzenie umysłowe w stopniu lekkim to znaczy, ze pewne rzeczy są dla tych dzieci nie do przeskoczenia”.

majowa
Posty: 89
Rejestracja: 2014-04-26, 14:43
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: podkarpackie

Re: Naprawmy edukację

Postautor: majowa » 2016-02-09, 20:32

Metoda Dobrego Startu wykorzystywana jest do uczenia się polisensorycznego, w działaniu i w zabawie sprzyja rozwojowi każdego dziecka. Wielką korzyść odnoszą dzieci w wieku przedszkolnym o opóźnionym rozwoju mowy, o niższej sprawności intelektualnej, a zwłaszcza dzieci „ryzyka dysleksji” oraz uczniowie z dysleksją w okresie nauczania wczesnoszkolnego.Program zajęć obejmuje: ćwiczenia orientacyjno – porządkowe, orientacji w schemacie ciała oraz przestrzeni, ćwiczenia językowe, a następnie ruchowe, ruchowo – słuchowe (rytmiczne) i ruchowo – słuchowo – wzrokowe.
Od lat pracuję tą metodą z dziećmi i nie podzielam zdania zmzm99 . Poza tym z dziećmi ze specyficznymi trudnościami w uczeniu się , nie pracuje się tylko jedną metodą , wykorzystuje się poznawanie wielozmysłowe. Metody i formy pracy dobiera się indywidualnie. Nie ma uniwersalnej metody , każde dziecko jest inne ( nic odkrywczego:) ) Uczniowie z dysleksją wcale tak często nie mają zdiagnozowanego ADHD, a to ,że są wśród osoby z deficytem koncentracji uwagi nie oznacza wcale , że cierpią na nadpobudliwość psychoruchową.

Awatar użytkownika
zmzm99
Posty: 502
Rejestracja: 2015-02-02, 12:37
Kto: rodzic
Lokalizacja: mazowieckie

Re: Naprawmy edukację

Postautor: zmzm99 » 2016-02-09, 21:55

majowa pisze:Metoda Dobrego Startu wykorzystywana jest do uczenia się polisensorycznego, w działaniu i w zabawie sprzyja rozwojowi każdego dziecka. Wielką korzyść odnoszą dzieci w wieku przedszkolnym o opóźnionym rozwoju mowy, o niższej sprawności intelektualnej, a zwłaszcza dzieci „ryzyka dysleksji” oraz uczniowie z dysleksją w okresie nauczania wczesnoszkolnego.Program zajęć obejmuje: ćwiczenia orientacyjno – porządkowe, orientacji w schemacie ciała oraz przestrzeni, ćwiczenia językowe, a następnie ruchowe, ruchowo – słuchowe (rytmiczne) i ruchowo – słuchowo – wzrokowe.
Od lat pracuję tą metodą z dziećmi i nie podzielam zdania zmzm99 . Poza tym z dziećmi ze specyficznymi trudnościami w uczeniu się , nie pracuje się tylko jedną metodą , wykorzystuje się poznawanie wielozmysłowe. Metody i formy pracy dobiera się indywidualnie. Nie ma uniwersalnej metody , każde dziecko jest inne ( nic odkrywczego:) ) Uczniowie z dysleksją wcale tak często nie mają zdiagnozowanego ADHD, a to ,że są wśród osoby z deficytem koncentracji uwagi nie oznacza wcale , że cierpią na nadpobudliwość psychoruchową.

Ja nie negowałem samej metody, bo są niewątpliwie przypadki, w których pomaga. Pisałem, że dla uczniów ( nie przedszkolaków) z nasiloną dysleksją i ADHD jest szkodliwa, ponieważ wymaga zwiększonego wysiłku, którego te osoby ze względu na nadzwyczajną męczliwość nie są w stanie udźwignąć.

majowa
Posty: 89
Rejestracja: 2014-04-26, 14:43
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: podkarpackie

Re: Naprawmy edukację

Postautor: majowa » 2016-02-10, 15:55

Są niewątpliwie przypadki , w których nie pomaga :)
Poza tym uczniów z głęboką dysleksją nie spotyka się tak często. Praca z uczniem o specyficznych trudnościach w uczeniu rozpoczyna się od ćwiczeń usprawniających funkcje a nie od technik szkolnych.

Awatar użytkownika
zmzm99
Posty: 502
Rejestracja: 2015-02-02, 12:37
Kto: rodzic
Lokalizacja: mazowieckie

Re: Naprawmy edukację

Postautor: zmzm99 » 2016-02-14, 01:07

Czemu w polskie szkole służy ocena. Teoretycznie, według Profesora Niemierko, ocena szkolna jest informacją o wyniku kształcenia wraz z komentarzem dotyczącym tego wyniku. Zgodnie z przepisami ustawy o systemie oświaty ocena powinna informować ucznia, nauczyciela i rodziców o poziomie osiągnięć edukacyjnych ucznia oraz o postępach w tym zakresie, udzielać uczniowi pomocy w nauce poprzez przekazanie mu informacji o tym, co zrobił dobrze i jak powinien się dalej uczyć oraz motywować go do dalszych postępów. Badacze przedmiotu (M.Materska, G.Noizet, J.P.Caverni, T.Tyszka) podnoszą, że największym negatywnym problemem związanym z ocenianiem jest bark obiektywności w formułowaniu kryteriów, a szczególnie w praktycznym wystawianiu stopni uczniom. Dotyczy to także oceniania egzaminów zewnętrznych przez specjalnie powołane komisje, składające się nierzadko z wybitnych ekspertów. Stwierdzano niejednokrotnie, że nawet oceny tego samego nauczyciela podlegają zmianom w czasie, a po upływie kilku miesięcy oceny tej samej pracy przez tego samego nauczyciela są różne od poprzedniej. Jak chce ustawa, ocenianie osiągnięć edukacyjnych ucznia polega na rozpoznawaniu przez nauczycieli poziomu i postępów w opanowaniu przez ucznia wiadomości i umiejętności w stosunku do ustalonych dla niego wymagań. Oznacza to, że ocena szkolna nie posiada atrybutu obiektywności, bo bardziej zależy od decyzji nauczyciela ustalającej wymagania niż od wiedzy ucznia. Bywa, że dany uczeń prezentujący określoną wiedzę, może być za nią oceniony na piątkę lub na jedynkę, w zależności od postawionych mu wymagań. Wobec wyników opisywanych badań oraz zależności od wymagań, ocena szkolna bywa na tyle niedoskonała, że niesłusznym jest przypisywanie jej roli i funkcji wskazanych w ustawie. Jakie zatem funkcje praktycznie pełni ocena w polskiej szkole? Najczęściej jest li tylko narzędziem utrzymania dyscypliny i posłuchu w klasie, czyli przejawem "władzy ocen". Bywa, że nauczyciel z deficytem autorytetu mówi, " jak będziesz podskakiwał, to cię usadzę pałą". Kiedyś przypisywano ocenie szkolnej funkcję społeczną. Nauczyciel oceną numeryczną wskazywał miejsce ucznia w hierarchii klasy i szkoły. Prezentował swoją subiektywną oceną o możliwych osiągnięciach danego ucznia, w tym prognozę o przyszłym miejscu w społeczeństwie. Takie stygmatyzowanie uczniów było uważane przez nauczycieli jako spełnianie misji kreowania sprawiedliwości społecznej. Każdy uczeń miał znać swoje miejsce wyznaczone autorytarnie przez nauczycieli. Wielu nauczycieli bezwiednie ciągle krzewi ową wysoce szkodliwą sprawiedliwość społeczną. Przez brak odpowiedniej indywidualizacji wymagań, stygmatyzują uczniów dzieląc ich na dwójkowo-trójkowych i czwórkowo-piątkowych. W imię wadliwego rozumienia pojęcia sprawiedliwości społecznej, pozbawiają mniej zdolnych uczniów sukcesów szkolnych, niezbędnych do budowania u nich poczucia wartości własnej. Pozbawiają ich wiary we własne siły i możliwości oraz niszczą w nich chęć do nauki. Nauczyciele, którzy dzielą uczniów na dwójkowo-trójkowych oraz czwórkowo-piątkowych powinni rozważyć, czy nie naruszają obowiązku z karty nauczyciela wspierania rozwoju każdego ucznia oraz czy ich postępowanie nie nosi cech zakazanej dyskryminacji uczniów mniej zdolnych, polegającej na pobawieniu ich poczucia wartości własnej, czego nie odmawiają uczniom zdolniejszym. Dziecko nie ma jeszcze wykształconej odpowiedniej dojrzałości psychicznej, koniecznej dla znoszenia porażek, a życie szkolne ucznia dwójkowo-trójkowego zasługuje na miano jednej wielkiej porażki, zaaranżowanej przez nauczyciela. Właściwe nauczanie można poznać po tym, że nauczyciel tak dobiera indywidualne wymagania stawiane poszczególnym uczniom, żeby wszyscy uczniowie odnosili sukcesy szkolne i każdy z nich był uczniem czwórkowo-piątkowym.

Awatar użytkownika
zmzm99
Posty: 502
Rejestracja: 2015-02-02, 12:37
Kto: rodzic
Lokalizacja: mazowieckie

Re: Naprawmy edukację

Postautor: zmzm99 » 2016-02-15, 00:03

Wielu nauczycieli uważa za swoją misję stygmatyzowanie uczniów, przez co hamują rozwój uznanych za mniej zdolnych. U nich Robert Lewandowski miałby marne szanse. Podaję za http://sport.se.pl/pilka-nozna/lista-ha ... 99313.html : Tak naprawdę Legia zaparła się Lewandowskiego trzy razy! Najpierw uznano, że jest za młody, więc poszedł do Varsovii. Potem przegoniono go, bo był kontuzjowany, a za trzecim razem poskąpiono na zarobkach, stawiając na Hiszpana Arruabarrenę, który stał się pośmiewiskiem ligi. Jerzy Kraska, trener rezerw Legii, do której Lewandowski trafił z Delty Warszawa na sezon 2005/2006, szkoleniowiec pierwszej drużyny – Dariusz Wdowczyk, oraz prezes Piotr Zygo. Lewandowski miał wtedy roczny kontrakt z opcją przedłużenia na dwa. Wyżej wymienionym wystarczył jednak rok, żeby stwierdzić, że nic z niego nie będzie. Informację, że Legia go nie chce, Robertowi przekazała. klubowa sekretarka, a potwierdził trener rezerw. O tym, jak „Lewy” na to zareagował, opowiedziała w książce jego mama Iwona. „Zamknął się w sobie. Na obozie, na którym był z Wdowczykiem, czuł, że coś jest nie tak, że niespecjalnie się nim interesują. W ten feralny dzień czekałam na niego po treningu. Szedł ze spuszczoną głową z kartą zawodniczą na ręku. Załamany, w ogóle się nie odzywał. Obiadu nie chciał jeść”. Wtedy mama wzięła sprawy w swoje ręce i Robert trafił do Znicza Pruszków. O takich rodzicach jak Pani Iwona Lewandowska nauczyciele często mawiają, że są nadopiekuńczy i wtrącając się do nie swoich spraw, niszczą autorytet szkoły. Powinni z pokorą przyjąć miejsce wyznaczone ich dziecku przez profesjonalnych wychowawców.

Awatar użytkownika
zmzm99
Posty: 502
Rejestracja: 2015-02-02, 12:37
Kto: rodzic
Lokalizacja: mazowieckie

Re: Naprawmy edukację

Postautor: zmzm99 » 2016-02-15, 23:37

Agnieszka Iżewska napisała: Jestem totalnym przeciwnikiem stawiania ocen, szczególnie w szkole podstawowej. Od małego wciskają dzieciom, że jest nieudacznikiem, że wyżej nad tróję nie podskoczy, i chociaż się uczy, to i tak w klucz się nie wpisze. Po szkole podstawowej, taki uczeń przekonany, że jest cieniaskiem, w ogóle nie ma motywacji na etapie gimnazjum do nauki. Ile jest szkół, gdzie słaby uczeń ma jakakolwiek możliwość otrzymania dobrej oceny? O jakiej indywidualizacji jest mowa, skoro testy wszyscy przez lata pisali te same, a dzieciaki tresowano jak małpy pod klucz odpowiedzi. Może w końcu doczekam czasów, kiedy rodzice i dzieci będą oceniać nauczycieli.

Awatar użytkownika
zmzm99
Posty: 502
Rejestracja: 2015-02-02, 12:37
Kto: rodzic
Lokalizacja: mazowieckie

Re: Naprawmy edukację

Postautor: zmzm99 » 2016-02-18, 01:14

W państwie totalitarnym władza wiedziała najlepiej. Obywatelom nie wolno było negować rozwiązań jedynie słusznych. Pojawiały się jednak problemy, których władza nie chciała rozwiązać. Bała się postępowania niezgodnego z dogmatem. Stosowano wtedy prosty chwyt. Powoływano specjalną komisję do sprawy, a nawet urząd pełnomocnika rządu. Władza mogła wtedy głosić, problem rozumiemy i do jego rozwiązania podchodzimy z należytą troską. Pełnomocnik podejmował szeroką akcję dezinformacyjną. Indoktrynował społeczeństwo tezami, że problem nie istnieje, a nawet jeśli istniał, to wprowadzono rozwiązania, które go usunęły. Z metody tej skorzystała Pani Katarzyna Hall. Wiadomo, że część młodych osób cierpi na dysleksję. Ma ona różne imię. W większości powoduje nieznaczne trudności szkolne, których pokonanie jest stosunkowo proste. W szczególności łatwo można pomóc tzw. pseudodyslektykom. Jednak są też uczniowie dotknięci dysleksją nasiloną, występującą łącznie z ADHD. Nie jest ich dużo, bo jedynie ok. 2-3 procent populacji. Prawdopodobnie jeden na dwie-trzy klasy. Jakieś 20 000 osób w danym roczniku. Osoby te są w stanie opanować czytanie wyłącznie na poziomie ucznia drugiej klasy szkoły podstawowej. Nie jest im zresztą niezbędne, bowiem ich mózg funkcjonuje inaczej, niż u rówieśników. Nie potrafią rozumować werbalnie, do czego czytanie jest konieczne. Rozumują obrazami, czyli myślą niewerbalnie. Ich nieszczęście bierze się zwłaszcza stąd, że wiele osób, w tym dotychczasowe Panie Minister, niektórzy wpływowi luminarze nauki oraz nauczyciele nie bardzo potrafią sobie wyobrazić, co to jest myślenie niewerbalne. Często nie mieści się im w głowie, że osoba myśląca niewerbalnie potrafi zdobywać wiedzę i się nią posługiwać. Pani Katarzyna Hall wspólnie z Panią Profesor Martą Bogdanowicz wprowadziły do edukacji jedynie słuszną tezę. Ich zdaniem zadaniem szkoły jest wykorzenienie u takich osób myślenia niewerbalnego i przestawienie ich mózgu na myślenie werbalne. Jednak w przypadku osób z dysleksją nasiloną jest to niemożliwe. Natury zmienić się nie da. Kiedyś bywało, że osoby z opisywanymi cechami kierowano do szkół specjalnych. Tam tez nie wiedziano jak uczyć dyslektyka. Jednak wyrastanie w specyficznym środowisku czyniło w niego inwalidę społecznego, czyli osobę, która nie potrafi funkcjonować w zwykłej społeczności. W innych krajach opisywane osoby chodzą do zwykłych szkół, gdzie w grupie rówieśniczej uczą się także życia społecznego. Polska edukacja nie oferuje uczniom z dysleksją nasiloną występującą łącznie z ADHD możliwości pobierania nauki, rozwoju osobowego i przygotowania do życia zawodowego i społecznego. Polska edukacja dąży do systemowego wykluczania ich z życia społecznego. Jako osoby o odmiennych cechach są dla szkoły kłopotem, którego należy się pozbyć. Czerpiąc z opisywanych na wstępie wzorów z państwa totalitarnego, powołano specjalną komórkę, której nadano przewrotną nazwę Departament Zwiększania Szans Edukacyjnych. Jej zadaniem jest opracowywanie i wprowadzanie w życie sposobów eliminacji dyslektyków z życia szkolnego i w konsekwencji społecznego. Na moim blogu pojawiają się komentarze, w których występują tezy szkodliwe dla dyslektyków. Ich redakcja przypomina pisma, jakie otrzymuję z MEN. Podstawowa teza służąca zwalczeniu dyslektyków głosi, że każdy uczeń, czyli także osoba z nasiloną dysleksją występującą łącznie z ADHD, jest zobowiązany opanować wiedzę wskazaną w podstawie programowej. Teza ta jest absurdalna i szkodliwa. Jest absurdalna dlatego, że podstawa programowa wyraża wiedzę w ujęciu werbalnym, której osoba z nasiloną dysleksją nie jest w stanie opanować, a nawet nigdy nie będzie w stanie używać. Szacowni profesorowie, autorzy podstawy programowej raczej nie wiedzą na czym polega dysleksja nasilona i nie wiedzą, w jaki sposób sformułować odpowiednią część podstawy programowej właściwą dla uczniów dotkniętych opisywaną przypadłością. Obowiązek opanowania podstawy programowej jest szkodliwy dla uczniów z nasiloną dysleksją, ponieważ oni nie są w stanie go spełnić. Wywołuje szykanowanie tych uczniów, publicznym stawianiem im wymagań, którym nie są w stanie sprostać. Jacek Kuroń wskazywał, że życie szkolne dyslektyka jest dramatem. On co chwilę przekonywał się, że jest gorszy, bo wszyscy czytają i piszą, a on nie potrafił. Głoszenie, że uczeń z nasiloną dysleksją musi opanować podstawę programową czyli nauczyć się sprawnie czytać, wprowadza nauczyciela w rolę osoby, która domaga się od ucznia czegoś, co jest poza jego zasięgiem. Wyznacza mu rolę satrapy, który ma obowiązek codziennego przypominania dyslektykowi i publicznego wytykania mu, że nie potrafi tego, co dla innych jest łatwe. Absurdalna jest też teza głoszona przez Departament Zwiększania Szans Edukacyjnych, że obowiązkiem nauczyciela jest dostosowanie metod i form pracy z dyslektykiem do jego indywidualnych potrzeb. A niby jak nauczyciel, mający w klasie 25uczniów mógłby tego dokonać. Poświęcić połowę czasu lekcji na pracę odpowiednią dla 24 uczniów, a połowę na pracę z dyslektykiem. A co będzie robiło tych 24 uczniów w czasie, gdy nauczyciel pracuje z dyslektykiem? Opisywana teza Departamentu jest nad wyraz przewrotna. W jej świetle doli dyslektyka są winni nauczyciele, bo nie chcą dostosowywać metod pracy do jego potrzeb. Nauczycieli traktuje się więc podobnie jak dyslektyków. Wymaga się od nich czegoś, co jest niemożliwe. Przejawem hipokryzji władzy jest teza, że dyslektykom, którzy nie są w stanie uzyskać pozytywnych ocen ze sprawdzianów merytorycznych, należy stawić pozytywne oceny za pracę i aktywność na lekcji, i tym sposobem umożliwić promocję. Pogłębia to tylko niską samooceną ucznia i wystawia go na pośmiewisko. Gdy rozmawiałem o tej problematyce z Panią Minister Katarzyną Hall usłyszałem, że nie można uwzględniać szczególnych potrzeb dyslektyków, ponieważ jest to sprzeczne z zasadą ( czytaj: dogmatem), iż każdego ucznia obowiązuje podstawa programowa i obowiązek sprawdzania jej opanowania na egzaminach zewnętrznych. Gdyby uwzględnić potrzeby edukacyjne dyslektyków, system edukacji jako całość, ulegnie załamaniu. Podniosłem wtedy, że okoliczność, iż system nie uwzględnia potrzeb rozwojowych chociażby 2 % uczniów i prowadzi do ich eliminacji z życia społecznego, powinna być asumptem do rozważenia celowości wprowadzenia zmian. Po usłyszeniu tych słów, Pani Minister wstała, zaczęła biegać wokół stołu, krzyczeć i walić pięścią w blat. Może teraz będzie inaczej.

majowa
Posty: 89
Rejestracja: 2014-04-26, 14:43
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: podkarpackie

Re: Naprawmy edukację

Postautor: majowa » 2016-02-19, 18:34

Zmzm99 jesteś specjalistą w zakresie specyficznych trudności w czytaniu i pisaniu? Może warto też zadbać o uczniów o obniżonym poziomie sprawności intelektualnej.

Awatar użytkownika
zmzm99
Posty: 502
Rejestracja: 2015-02-02, 12:37
Kto: rodzic
Lokalizacja: mazowieckie

Re: Naprawmy edukację

Postautor: zmzm99 » 2016-02-20, 23:12

Wrona potrafi !!!
Wiadomo, że publiczne stawianie młodemu człowiekowi zadań, którym on nie potrafi wykonać, jest dla niego bardzo szkodliwe. Jacek Kuroń powiedział mi, że właśnie taką praktykę szkolną miał na myśli pisząc, „dyslektyk woli iść do więzienia, niż chodzić do szkoły„. Zainspirowany także Jego przeżyciami, podjąłem trud przeciwdziałania systemowemu dręczeniu dyslektyków. Jak tylko dowiedziałem się, że Pani Joanna Kluzik-Rostkowska przeforsowała usunięcie z prawa oświatowego zasady dostosowania wymagań do potrzeb rozwojowych uczniów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi, zacząłem się dopominać o jej przywrócenie. Wystosowałem odpowiednie pisma i przepis o obowiązku dostosowania wymagań wrócił głosami 80 Senatorów i 322 Posłów. MEN, będący zakładnikiem obowiązku prowadzenia egzaminów zewnętrznych znalazł się w kłopotliwej sytuacji. Wynikał on z faktu, że zgodnie z tak zmienioną ustawą, nauczyciel jest zobowiązany dostosować wymagania edukacyjne do potrzeb rozwojowych niektórych uczniów. W języku polskim „dostosować” oznacza „zmienić coś tak, żeby pasowało do czegoś„. Wymagania można więc uznać za dostosowane, jeśli niektóre z ich składników usuniemy i ewentualnie zamienimy na inne. Jeśli z wymagań, zgodnych z podstawą programową, usuniemy cokolwiek, to tracą one walor zgodności z podstawą programową. Nie można wykluczyć, że uczeń z tak dostosowanymi wymaganiami trafi na egzaminie zewnętrznym na pytanie z zakresu materiału, którego przerabianie zostało usunięte z ramach dostosowania wymagań. Jako, że zgodnie z ustawą wymagania powinny być podane na piśmie, uczeń będzie miał dowód, że na egzaminach był pytany z materiału, którego nie przerabiał w szkole. Nie można wykluczyć, że zwróciłby się do mediów i „afera” gotowa. Przed Ministerstwem stanęło zadanie. Jak dostosować wymagania, i jednocześnie ich nie zmieniać. Pani Joanna Wrona, Dyrektor Departamentu Zwiększania Szans Edukacyjnych rozwiązała go błyskotliwie. Podała niezgodnie z logiką, ale to drobiazg, że żeby dostosować wymagania, wcale nie trzeba ich zmieniać. Wystarczy dostosować do potrzeb ucznia sposób sprawdzania jego wiedzy. Są uczniowie, dotknięci głęboką dyskalkulią, lub jak twierdzi Pani Profesor Edyta Gruszczyk-Kolczyńska, nie mający dyskalkulii, lecz fatalnie prowadzeni w nauczaniu początkowym. Oni, według wymagań podstawy programowej powinni znać tabliczkę mnożenia na wyrywki, jednak nie umieją jej ani w ząb. Spytałem doświadczoną nauczycielkę, czy można zgodnie w wytycznymi Pani Wrony, tak przepytać opisanego ucznia z tabliczki mnożenia, żeby nie wydało się, że jej nie. Nauczycielka odpowiedziała, że to bardzo proste. Nie ma sensu pytać ucznia o wynik działania, bo go nie zna. Należy więc na kartce napisać działanie i podać do wyboru dwa wyniki, prawidłowy i nieprawidłowy, i powiedzieć uczniowi, skreśl wynik niedobry. Uczeń patrzy na taką kartkę jak szpak w pięćdziesiąt groszy i skreśla wyniki wybrane przypadkowo. Szansa trafienia w prawidłową odpowiedź wynosi pół na pół. Jak zadań będzie odpowiednio dużo, wynik końcowy będzie zbliżony do pięćdziesięciu procent. Można więc śmiało wystawić mu nawet trójkę ze znajomości tabliczki mnożenia. Tyle, że realizacja wytycznych Pani Wrony lokuje niektórych uczniów i ich nauczycieli w obszarze fikcji i ułudy. Jednak pomysł Pani Wrony skutecznie zabezpiecza przed ujawnieniem, że niektórzy uczniowie otrzymują na egzaminach pytania z materiału, którego nie przerabiali. To prawdopodobnie jeden z największych, a może nawet największy sukces Ministerstwa Edukacji Narodowej. Gdyby użyć wyrażenia właściwego dla niegdysiejszej propagandy sukcesu, można by rzec, jak w tytule, Wrona potrafi.

Awatar użytkownika
haLayla
Posty: 3775
Rejestracja: 2008-08-24, 00:28
Kto: uczeń
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: małopolskie

Re: Naprawmy edukację

Postautor: haLayla » 2016-02-20, 23:22

zmzm99 pisze:Należy więc na kartce napisać działanie i podać do wyboru dwa wyniki, prawidłowy i nieprawidłowy, i powiedzieć uczniowi, skreśl wynik niedobry. Uczeń patrzy na taką kartkę jak szpak w pięćdziesiąt groszy i skreśla wyniki wybrane przypadkowo. Szansa trafienia w prawidłową odpowiedź wynosi pół na pół. Jak zadań będzie odpowiednio dużo, wynik końcowy będzie zbliżony do pięćdziesięciu procent. Można więc śmiało wystawić mu nawet trójkę ze znajomości tabliczki mnożenia.


Tyle, że wariantów odpowiedzi jest cztery. Chociaż z drugiej strony, próg na maturze to teraz tylko 30% :mrgreen:
<3

Awatar użytkownika
zmzm99
Posty: 502
Rejestracja: 2015-02-02, 12:37
Kto: rodzic
Lokalizacja: mazowieckie

Re: Naprawmy edukację

Postautor: zmzm99 » 2016-02-20, 23:49

haLayla pisze:
zmzm99 pisze:Należy więc na kartce napisać działanie i podać do wyboru dwa wyniki, prawidłowy i nieprawidłowy, i powiedzieć uczniowi, skreśl wynik niedobry. Uczeń patrzy na taką kartkę jak szpak w pięćdziesiąt groszy i skreśla wyniki wybrane przypadkowo. Szansa trafienia w prawidłową odpowiedź wynosi pół na pół. Jak zadań będzie odpowiednio dużo, wynik końcowy będzie zbliżony do pięćdziesięciu procent. Można więc śmiało wystawić mu nawet trójkę ze znajomości tabliczki mnożenia.


Tyle, że wariantów odpowiedzi jest cztery. Chociaż z drugiej strony, próg na maturze to teraz tylko 30% :mrgreen:


Tylko w sytuacji ekstremalnej, którą z założenia wykluczyłem. Gratuluję spostrzegawczości i logiki myślenia. To miłe mieć takich czytelników.

Awatar użytkownika
zmzm99
Posty: 502
Rejestracja: 2015-02-02, 12:37
Kto: rodzic
Lokalizacja: mazowieckie

Re: Naprawmy edukację

Postautor: zmzm99 » 2016-02-21, 00:11

Blisko 750 000 wyświetleń na https://www.facebook.com/NaprawmyEdukacje/, 150 000 na
http://naprawmy-edukacje.pl/, 40 000 na http://www.45minut.pl/forum/, 1700 polubień i tyleż zaproszeń do znajomych. Miło mi, że moje publikacje dotyczące edukacji znajdują tak dużą rzeszę czytelników.


Wróć do „Pogaduszki”