haLayla pisze:Jest pewna granica dobrego smaku.
Oczywiście, że tak. Czy napiszę, że się czegoś nałykałeś, czy że "nie jesteś do końca normalny" (copyright nie mój) jedynie ocieram się o te granicę, ale pozostaję w granicach humoru.
haLayla pisze:Wszystko już zostało powiedziane, więc wolę ze swojej strony ją zakończyć póki jest jeszcze w miarę miło i przyjemnie

Słuszna decyzja. Miewasz przebłyski...
brynika pisze:- oczekuje się ode mnie abym nie tylko uczestniczyła lecz przygotowała imprezę (wlaśnie dowiedziałam się że mamy płacić po 10 pln)
Przygotować ktoś musi. Może tym razem akurat padło na Ciebie?
Zrzutka po dychu jest naturalna, jeśli chcecie cos zjeść, a findusz socjalny wcięło.
Na piwo z koleżankami tez nie pójdziesz, bo trzeba za siebie płacić?
brynika pisze:- nie odpowiada mi, że ksiądz sadzi swoje kazania i pojawia się na imprezie
No cóż, jest takim samym członkiem grona nauczycielskiego jak i Ty. Ty możesz wszem i wobec wygłaszać opowieści o zbawiennej roli nowego olejku Avonu, to i on może swoje klepać.
(zakładam, że nie piszesz o mszy polowej odprawionej przy szkolno-wigilijnym stole.)
brynika pisze:że muszę zostać po lekcjach a mam własną robotę
No mówimy o spotkaniu towarzyskim w gronie współpracowników. Możesz się od nich odseparować i nawet na cześć nie odpowiadać, ale czy oby o to Ci chodzi?
brynika pisze:-wiesz robię to bo "nie bedę kopala się z koniem" jakim jest moja dyrekcja (potrafi wezwac na dywanik i kazać się tłumaczyć z tego, że zagłosowało się przeciw w głosowaniu w czasie rady!
Pytanie dyrekcji "dlaczego nie zostajesz ze wszystkimi na tę szkolna wigilię" można zbyć szybkim wytłumaczeniem. Wyczucie i dobre maniery odradzały by stwierdzenie, że większość z grona mi zwisa i powiewa.
brynika pisze:- świeta są dla mnie czasem szczególnym, dla blizkich a nie dla wszystkich
i tyle.
Toteż nikt nie oczekuje, że w dniach 24-26 grudnia będziesz się ze swoimi kolegami z pracy spotykać.
Spotkanie tuż przed rozejściem się do domów chyba nie jest problemem.
Dziwi mnie takie podejście, bo często słyszy się narzekania, jaka to paskudna atmosfera w pracy panuje, wszyscy patrzą na siebie wilkiem, nie ma z kim pogadać...a gdy już jest ku temu doskonała okazja, to nagle jest sto tysięcy powodów, by ją uznać za najgłupszy pomysł pod słońcem.