Zastanawiam się, jak ocenić postępowanie pewnej młodej polonistki. Uczy ona 6 lat i prezentuje dość kontrowersyjne cechy osobowości nauczycielskiej. Zwłaszcza w czwartej klasie szkoły podstawowej. Nieustannie krzyczy na uczniów, nawet jeśli podnoszą rękę, aby poprosić o wyjaśnienie czegokolwiek; wyrywa kartki z zeszytów (według mnie to skandal - w końcu mamy uczyć dzieci szacunku do własnej i cudzej pracy i własności), odmawia wypożyczenia książek z biblioteki szkolnej, ("bo ty sobie możesz gdzie indziej wypożyczyć"), kilka razy w tygodniu rozdaje dzieciom skserowane ćwiczenia, bo nie chce się jej prowadzić lekcji... Od początku roku szkolnego nie sprawdziła ANI JEDNEJ pracy pisemnej! Ponadto jest arogancka wobec rodziców.
Ja też jestem polonistką i zachowanie tej nauczycielki szokuje mnie. Poza tym żal mi dzieciaków, które panicznie się jej boją. To chyba my powinniśmy tak dobierać metody, żeby dotrzeć do nawet najsłabszego ucznia, a nie stawiać dziecko w sytuacji naszego przeciwnika. Proszę o wypowiedzi zwłaszcza dyrektorów szkół - co sądzicie o takim nauczycielu?