Znakiem dzisiejszych czasów jest bowiem zanik przejrzystej hierarchii wartości i upadek autorytetów, których życie weryfikowałoby wyznawane wartości oraz ich hierarchię. Zauważmy, że brak wychowania do podstawowych wartości często prowadzi do utraty sensu i celu życia, do wygodnictwa życiowego, a nawet relatywizmu moralnego.
Ja się z tym akurat w pełni zgadzam.
Problem w tym, że nauczyciel chcący wychowywać do wartości chrześcijańskich ma niezbyt duże pole manewru.
Po pierwsze- większość rodziców tego nie robi( nie ma zatem kogo "wspomagać"), mimo tego, że zdecydowana większość deklaruje się być katolikami i posyła dzieci na religię katolicką( w dużych miastach to się już trochę zmienia, ale w mniejszych, na prowincji- a tych jest więcej- wciąż utrzymuje się taka tendencja) to w zasadzie można ich nazwać jedynie "nominalnymi" chrześcijanami. Kierują się w życiu innymi wartościami ulegając modzie tego świata.
Samo słowo "pokora" wywołuje odruchy buntu i źle się kojarzy( co widać nawet na tym forum)- świadczy to o tym, że uległo się pewnej propagandzie wypaczającej to pojęcie, utożsamia się pokorę z naiwnością, brakiem sprytu, nieudolnością. A przecież chrześcijańska pokora to nic innego jak uznanie wyższości Boga i poddanie się jego woli-jak również postawa wobec innych ludzi( których mamy stawiać 'ponad sobą" w tym sensie, żeby troszczyć się o nich wyzbywając egoizmu). Myślę osobiście, że nie ma miłości bez pokory. A miłość "humanistyczna" w pierwszym rzędzie jest mocno egocentryczna i dba o własne interesy.
Wracając do myśli głównej- apel może i piękny, ale to trochę walka z wiatrakami. Świat idzie w swoim kierunku, ludzie nie dbają o wiarę i Boga, konsumpcjonizm(biblijne "umiłowanie rozkoszy bardziej niż Boga") i egocentryzm są postrzegane jako coś dobrego i promowane w społeczeństwie, ludzie są wychowywani na cwanych egoistów, nastawionych do świata i innych bardzo roszczeniowo. Nie bądź naiwny! Nie daj się wykorzystać! Myśl o sobie! Ty jesteś ważny! Zasługujesz na to! Zadbaj o siebie!- EGO ludzkie nigdy chyba nie było tak nadęte. Gdzie tu pokora, ojej...
Jezus, który zmarł za nas na krzyżu wielu młodym ludziom dzisiaj kojarzy się z "frajerem", kimś przegranym, kogo nie warto naśladować. Bóg, który mówi "umrzyj dla siebie", "kochaj innych", "nieś swój krzyż" nie ma posłuchu wśród pokolenia nastawionego na branie, zdobywanie, samorealizację, robienie kariery, zdobywanie uznania wśród ludzi, wpływów, władzy i kasy.
Żeby ludzie zaczęli wychowywać do wartości chrześcijańskich, najpierw sami musieliby się nawrócić. A na siłę nikogo się nie nawróci. Ludzie odrzucają Boga w swoim życiu, nawet jeśli uczestniczą w obrzędach, chodzą na msze i zapisują dzieci na katechezę- ich serca są nieodmienione. Mają pozór pobożności, ale nie chodzą w mocy, która z niej płynie, a Boga mają czasem jedynie na ustach i to tylko podczas niedzielnej mszy, bo w tygodniu to już nie.
Zatem wszelkie takie działania i apele chyba większego sensu nie mają, tego i tak nikt na poważnie nie weźmie. Może trzeba by było na nowo zacząć głosić ewangelię? Chociaż...tego też nikt nie posłucha( w każdym razie- prawie nikt).
Sądzę, że żyjemy w czasach ostatecznych i wszystko idzie ku gorszemu, aż do samego końca. Tej machiny nic już nie zatrzyma. Świat jest zły, będzie gorszy, Bóg wyleje swój gniew i dopiero wtedy będzie można odbudować coś dobrego...jak"ziemia i dzieła ludzkie na niej spłoną". A wierzący ludzie czekają na Chrystusa i na sąd, w nadziei.