Moderatorzy: Basiek70, służby porządkowe
Tę dyskusję..., nie o formieedzia pisze:Cóż więc mam zaczynać?
Cytryn pisze:Natomiast sam pomysł edukowania dziecka "seksualnie" w szkole uważam za poroniony i niesmaczny, dodatkowo kontrowersyjny( ja np. nie chciałabym, aby moje dziecko w szkole dowiadywało się, że seks jest OK, byle tylko się dobrze "zabezpieczyć"- z tego powodu, że chcę je wychować w wierze chrześcijańskiej. Tak samo nie chciałabym , aby moje dziecko uczono, że homoseksualizm jest czymś normalnym i dobrym- co oczywiście nie znaczy, że akceptuję nienawiść do tej mniejszości seksualnej).
Cytryn pisze:Ze względu na duże rozbieżności w podejściu do tematu( zahaczamy o różnie definiowaną moralność) uważam, ze "edukacja seksualna" powinna się odbywać w domu, a o jej kształcie powinni decydować rodzice.
Cytryn pisze:Można urządzać jakieś prelekcje dla rodziców z zakresu środków antykoncepcji czy uświadamiających konieczność rozmawiania z dzieckiem na temat pojawiających się w ich organizmach zmian oraz ostrzegających przed pozostawieniem dziecka bez kontroli jeśli chodzi o media( szczególnie Internet).
Cytryn pisze:Natomiast sam pomysł edukowania dziecka "seksualnie" w szkole uważam za poroniony
i niesmaczny,
Cytryn pisze:dodatkowo kontrowersyjny( ja np. nie chciałabym, aby moje dziecko w szkole dowiadywało się, że seks jest OK, byle tylko się dobrze "zabezpieczyć"- z tego powodu, że chcę je wychować w wierze chrześcijańskiej.
Cytryn pisze:Tak samo nie chciałabym , aby moje dziecko uczono, że homoseksualizm jest czymś normalnym i dobrym- co oczywiście nie znaczy, że akceptuję nienawiść do tej mniejszości seksualnej).
Cytryn pisze:Jeśli ktoś uważa natomiast, że sam fakt, ze ktoś się na coć nie zgadza i zniechęca do czegoś uprawnia do oskarżania tego kogoś o "nienawiść"- to też jest duże nadużycie. Nienawiść dąży do wojny, do szkody, do wyrządzania krzywdy, więc sama obrona przed czymś złym nienawiścią nie jest.
Cytryn pisze:Gdyby ktoś z m u s z a ł moje dzieci do edukowania wedle własnego widzimisię w tak delikatnej materii, jak seks( a co za tym idzie: określone postawy moralne), to broniłabym się- być może urządzała jakieś marsze, podpisywała petycje itp.. Gdyby to nic nie dało, musiałabym to zaakceptować( i rozmawiać z dziećmi oraz prostować to, co nawykrzywiają w szkole)lub wyjechać z kraju. Póki co po prostu ich nie wysyłałam na wdż, bo mam do tego prawo.
Kierunek zmian mnie też niepokoi, ale z drugiej strony jestem świadoma, że tego zła nic nie zatrzyma. I mój sprzeciw ma niewielkie znaczenie w porównaniu z masami akceptującymi owe zmiany...Ja po prostu wiem, że to równia pochyła i zbliżamy się do końca wszystkiego.Może dlatego nie walczę o "ten świat"- on i tak jest stracony.
haLayla pisze:No dobrze, ale znowu - gdzieś trzeba wyznaczyć granicę. Bo ktoś inny może stwierdzić, że skoro może nie posyłać swojego dziecka na lekcje WDŻ, z powodu przekonań, to ktoś inny może uznać, że jako kreacjonista, nie chce by dziecko uczęszczało na lekcje biologii, ktoś inny zaś nie chce, by dziecka uczono o tym, że ziemia kręci się wokół słońca. Wreszcie, ktoś może nie zgadzać się z oceną historyczną okresu PRL.
Basso profondo pisze:Granicą taką zawsze były kwestie najbardziej intymne, w szczególności cała sfera seksualna człowieka. Wychowanie dzieci w tej sferze powinno pozostać prywatną sprawą obywateli. Ingerencje państwa w tym zakresie uważam za gwałt na prywatności i gwałt na rodzicach, którzy powinni wychowywać dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami.
Basso profondo pisze:Granicą taką zawsze były kwestie najbardziej intymne, w szczególności cała sfera seksualna człowieka. Wychowanie dzieci w tej sferze powinno pozostać prywatną sprawą obywateli. Ingerencje państwa w tym zakresie uważam za gwałt na prywatności i gwałt na rodzicach, którzy powinni wychowywać dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami.haLayla pisze:gdzieś trzeba wyznaczyć granicę
Czyli Cytrynku skazujesz 2/3 uczniów na edukacje "internetową".
Redtube bije ponoć rekordy.
Spróbuj popatrzeć globalnie, jaki odsetek rodziców weźmie udział w takich szkoleniach (no bo chyba godzinka jednorazowo to za mało), zapewne można mocą rozporządzenia i pod groźba utraty prawa do opieki nad dzieckiem do uczestnictwa zmusić.
Po drugie, czemu te same treści przekazywane w domu będa lepsze niż przekazywane w szkole?
Zwróć uwagę na to, że wielu nastolatków woli rozmawiac o takich sprawach z obcymi, bez udziału rodziców.
Czyli rozmowa o seksie z mamą jest OK, rozmowa o seksie z panią od WDŻ niesmaczna?
Nie rozumiem.
A nie uważasz za niesmaczne własne wizyty u ginekologa, wszak to nie jest Twój tata, czy mąż
Zachęcanie do uprawiania seksu jest mitem. Jest na językach, bo w tabloidowy sposób głośno sie krzyczy o treściach jakie cytował Basso, głośno się krzyczy o pseudo-psychologach zachęcających do oglądania pornoli z własnymi dziećmi ... i nie wiem czemu nagle traktuje jako pewien trend w edukacji.
Czy jak jakiś Korwin zaskrzeczy niedorzecznie, to też nazwiemy to trendem w polityce?
Jak wspomniałaś wyżej, chcesz edukować rodziców "jak rozmawiać z dziećmi o antykoncepcji", teraz sugerujesz, że ta antykoncepcja nie jest im potrzebna, bo chcesz nauczyć swe dzieci zachować dziewictwo do czasu małżeństwa.Nie rozumiem.
Cytujesz oficjalny program nauczania, treść zaakceptowanego podręcznika, może nauczyciela, którego znasz, czy też materiały szkoleniowe jakichś "fundacji LGBT"?
Absolutnie nie Cytrynku, każdy ma prawo do własnych opinii.
Dokładnie, skoro nie akceptujesz takiego sposobu postrzegania tycvh spraw, to nie wysyłasz dziecka na zajęcia.
Czemu w związku z tym jesteś im przeciwna? Czemu jesteś przeciw czemuś, czego nie musisz robić?
Tak jak Ty masz prawo żądać, by nie uważano Cie za "nienawidzącą" czy "złą", tak samo nie traktuj tych, którzy akceptują inne podejście do spraw seksu jako "straconych".
To, że nie czują potrzeby wychowywania dzieci z uwzględnieniem wszystkich nakazów i zakazów okreslonej religii nie ozncza, że sa źli.
A świat myślę, że nie jest stracony, a po prostu ewoluuje, czyli zmienia się, a nie upada.
W każdym wieku do takiej "sodomy i gomory" dochodziło, niekiedy za coś, co dziś dla nas jest zupełnie oczywiste palono na stosie.
.... religia zawsze jest bardzo konserwatywna w stosunku do otaczającej nas rzeczywistości
Basso profondo pisze:Granicą taką zawsze były kwestie najbardziej intymne, w szczególności cała sfera seksualna człowieka. Wychowanie dzieci w tej sferze powinno pozostać prywatną sprawą obywateli. Ingerencje państwa w tym zakresie uważam za gwałt na prywatności i gwałt na rodzicach, którzy powinni wychowywać dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami.haLayla pisze:gdzieś trzeba wyznaczyć granicę
vuem pisze:W każdym wieku do takiej "sodomy i gomory" dochodziło, niekiedy za coś, co dziś dla nas jest zupełnie oczywiste palono na stosie.
... religia zawsze jest bardzo konserwatywna w stosunku do otaczającej nas rzeczywistości.
haLayla pisze:No dobrze, ale znowu - gdzieś trzeba wyznaczyć granicę. Bo ktoś inny może stwierdzić, że skoro może nie posyłać swojego dziecka na lekcje WDŻ, z powodu przekonań, to ktoś inny może uznać, że jako kreacjonista, nie chce by dziecko uczęszczało na lekcje biologii, ktoś inny zaś nie chce, by dziecka uczono o tym, że ziemia kręci się wokół słońca. Wreszcie, ktoś może nie zgadzać się z oceną historyczną okresu PRL.
Błądzisz moim zdaniem.
WDŻ nie jest przedmiotem sensu stricto, to nie partia wiedzy teoretycznej, czy umiejętności praktycznych, które w warunkach szkolnych są testowane i egzaminowane, a pewnym szkoleniem, zupełnie dobrowolnym.
Mamy możliwość oczywiście przeniesienia całej edukacji w warunki domowe, ale nie ma możliwości "balansowania" przedmiotami, które są obowiązkowe.
Cytryn pisze:Nie obchodzi mnie żadna religia. Wiara to relacja z żywym Bogiem, a nie kanon spisanych zakazów i nakazów, za przestrzeganie których "idzie się do nieba". Zbawienie jest z łaski, za darmo, a posłuszeństwo Bogu wynika ze zmienionego serca i odrodzenia w Duchu. Dziecko Boże nie chce grzeszyć, bo kocha Boga i ma bojaźń Bożą w sercu. A nie dlatego, że mu "religia tak nakazuje".
Cytryn pisze:Już samo to jest sprzeczne z chrześcijańskim wychowaniem do czystości przed ślubem- dlatego ja, jako chrześcijanka nie wyrażam zgody na takie "seksualne wychowanie". Jak komuś to odpowiada- OK, jego sprawa. Ale zmuszać wszystkich do udziału w czymś takim...?
Cytryn pisze:Nie możesz od chrześcijanki wymagać, aby seks "partnerski", homoseksulany czy cudzołóstwo uznała za coś dobrego.
haLayla pisze:Z czego zatem wynikają te dogmaty?