Jolly Roger, mam wrażenie, że moje posty odczytujesz jako atak na Ciebie lub Twoje kompetencje. Nic bardziej mylnego. Na każdy mój post masz perfekcyjną odpowiedź. Świetnie, lubię
budujące rozmowy, z których coś wynika. Tylko zauważ, że moje posty to nie negacja czy faworyzowanie wybranych metod wychowawczych, lecz próba porównania i dowiedzenia się czegoś więcej, poszerzenia swoich wiadomości na temat wychowania uczniów. Dlatego założyłam temat o nazwie
Co robić gdy uczeń nie wykonuje kary??? a nie -
Czy dobrze postąpiłam? czy coś w tym stylu. Krytykę przyjmuję, ale budującą.
Ta nieszczęsna "Koza" to była jedna z propozycji (z myślą o których założyłam ten temat) na nie pozwolenie uczniowi uniknięcia nałożonej kary. Chodziło mi tylko o to, jak działać, by uczeń nie mógł ucieczką od kary podważyć decyzji mojej, pedagoga, dyrekcji.
Jolly Roger pisze:Afroditte napisał/a:
Czepię się tego "nadużycia". Czy rzeczywiście zatrzymanie ucznia w Kozie jest nadużyciem prawa?

KOZA jako bezczynna izolacja jest dla mnie nadużyciem i na dodatek mizerną formą wychowawczą
Dla Ciebie. Dla mnie nadużyciem nie jest a i może mieć pożądany efekt wychowawczy (wypowiadam się tylko na podstawie teorii, gwoli ścisłości).A ja szukam odpowiedzi prawnych, czy rzeczywiście mi nie wolno zatrzymać ucznia w "Kozie".
Jolly Roger pisze:Afroditte napisał/a:
Mogę się zgodzić że "Koza" to nijakie rozwiązanie, ale pytanie padło jak inaczej nie pozwolić by uczeń uniknął kary - niestety bez odpowiedzi.
a tu kolejny tekst
Jolly Roger napisał/a:
Proponowałem ci aby w miejsce kozy jako formy bezczynnej izolacji wprowadzić zajęcia "terapeutyczne"
no to jak nie ma odpowiedzi czy jest.?
Jest, ale to tak jakby odpowiadać pytaniem na pytanie. Na pytanie: jakie inne rozwiązania widzisz? - "terapeutyczne". I w dodatku w cudzysłowie.
Jolly Roger pisze:Od terapii i diagnozowania jest pedagog i wychowawca. Ty możesz dotrzeć do źródeł niewłaściwego zachowania na twojej lekcji.Możesz zawrzeć osobistą umowę z uczniem.
Taka umowa istnieje, a raczej istniała, bo została zerwana przez ucznia we wszystkich jego punktach już w listopadzie. Skoro od terapii i diagnozowania jest pedagog i wychowawca to dlaczego pouczasz mnie bym robiła to ja? Jak pisałam wcześniej,
[
quote]tylko na swojej lekcji jestem nauczycielem, wychowawcą i pedagogiem w jednym, ale na tyle, na ile jest mi to potrzebne do stabilnego i efektywnego kierowania procesem poznawczym uczniów[/quote]więc nie widzę powodów, dla których musiałabym diagnozować ucznia, kierować go na terapię czy sama taką implementować.
Jolly Roger pisze:Afroditte napisał/a:
Jolly Roger napisał/a:
Piszesz, że uczeń znowu sie wdał w bójkę, więc system kar nie jest efektywny. Walczy ze skutkami, a nie dostrzega przyczyn.
Nie jest w 100%, ale efektywny jest. Zgadzam się, że system postępowania w naszej szkole nie jest idealny. Póki co, nie znam innego. Chętnie zapoznam się z innymi propozycjami na wychowywanie uczniów.
a ja piszę o przepisach na babę wielkanocną??
Heh... Nie, ale założeniem forum jest nie tylko krytykanctwo ale i porada. Skoro już pokwapiłeś się zainteresować tym tematem to miło by było gdyby jeszcze inni mogli z twoich postów skorzystać.
Jolly Roger pisze:Afroditte napisał/a:
Okaże się teraz, że nie zwracam uwagi na potrzeby uczniów, że nie próbuję wnikać w ich otoczenie, itp. Otóż próbuję na tyle, na ile jest mi to niezbędne do procesu nauczania. Nie jestem wychowawcą tegoż ucznia, który ma go wychowywać, ani pedagogiem szkolnym, który ma jego problemy zdiagnozować i wyeliminować, lecz nauczycielem jednego z przedmiotów. I tylko na swojej lekcji jestem nauczycielem, wychowawcą i pedagogiem w jednym, ale na tyle, na ile jest mi to potrzebne do stabilnego i efektywnego kierowania procesem poznawczym uczniów.
Tylko, że nie funkcjonujesz jako indywidualność w szkole, ale członek zespołu. Tak samo uczeń nie jest zaprogramowany. Od 10ej do 11ej będę grzeczny bo idę na lekcję do Afroditte. Możesz osiagnąć taki stan gdy więcej czasu poświęcisz temu uczniowi. Ty szukasz najprostszych rozwiązań. Źle się zachowuje to go w dyby.
Nie zgadzam się, ale długo by pisać. Wobec tego co jeszcze proponujesz? Diagnoza, poszukiwanie przyczyn, terapia, eliminacja - to wszystko są zadania pedagoga i po części wychowawcy (nie będę się powtarzać, więc patrz wyżej, interlinią)
Jolly Roger pisze:mam jedynie obiekcje do "kozy" i to tylko kozy jako bezczynnej izolacji na dodatek kosztem innych zajęć lekcyjnych
Jak jest napisane małymi literami to też widzę

A ja powtarzam, że "Kozę" podpowiedziała
akinomka i wobec braku innych odpowiedzi, uznawszy ją za w miarę rozsądną metodę, próbowałabym doprowadzić ją do skutku. Tak się jednak nie stało, uczeń sam zgłosił się "po karę".
Twoje zdanie to takie, że masz obiekcje wobec "Kozy" a moje, że metoda jest całkiem niegłupia. Mamy prawo chyba mieć odrębne zdanie?
Jolly Roger pisze:Lista zadań jest zależna od specyfiki placówki. Nic pewnie odkrywczego nie napiszę. Podkreślam, że sa to zadania, które uczeń sam dobrowolnie przyjmuje do wykonania. Jedyna konsekwencją ich nie wykonania jest nadal ujemny bilans w systemie punktowym.
Zgadzam się, podobny system funkcjonuje chyba w większości szkól, w mojej także. Jak sam napisałeś nie jest to ni odkrywczego. Według ciebie uczeń ma sam pójść po rozum do głowy i jeśli zrozumie, może przyjąć do wykonania. Zgadzam się i z tym.
ALE:
Jolly Roger pisze:Ja nie biegam za uczniem i nie dozoruję go jak straznik więzienny, bo to nie moja praca.
Nakładasz na ucznia karę, on jej nie wykonuje. Ok. Niech będzie, to przecież nie więzienie. Oraz:
Założyłam ten temat z myślą, że któryś z nauczycieli podpowie mi nie jak sprawić by uczeń wrócił na właściwą ścieżkę, lecz by wskazano mi metodę która po uniknięciu wykonania kary przez ucznia pomogłaby mi odzyskać wizerunek konsekwentnego nauczyciela. Chciałam, by wskazano mi sposób na to, by w przyszłości uniknąć tego typu zachowań uczniów a gdy już się przytrafią to jak wtedy reagować. Priorytetem był dla mnie mój własny wizerunek.
Szacunek do nauczyciela - dla Ciebie nie jest ważny...? Gdy ja coś mówię - w tym wypadku nakładam karę (i to nie sama, tylko w porozumieniu z innymi, co oznacza, że mam słuszność) a uczeń jej unika (tak jak w moim przypadku - po prostu zwiał) lub nie chce wykonać to oznacza, że po prostu ma mnie gdzieś i wszelkie "gadanie nauczycieli". Tak nie może być. Ja na to sobie nie mogę pozwolić. I nie dlatego że mam zawsze rację, bo nie mam, ale dlatego, że uczeń powinien odczuwać respekt do nauczyciela, dyrekcji, w pewnej sensie władzy (wychowawczej, opiekuńczej).
Oj oj oj post na pól strony

... ale się rozgadałam
