Ja też jestem mamą pierwszaka. Nauczycielka NZ zadaje zadania, które syn odrabia w ciągu 20 minut. reszta należy do mnie: ćwiczymy czytanie, ortografię, liczenie. To daje dobre efekty, bo można spokojnie dziecku potłumaczyć co działo się w szkole, np. mnożenie rozpisać na dodawanie, pogłówkować, które działania można odwracać, które nie i co to w ogóle są działania, itp. Generalnie zabawa fajna, mało to czasochłonne.
Rozumiem, że nauczyciel nie ma na to czasu na lekcji, uczniów jest ponad 20. Zadania rzadko sprawdzane, ale mam to gdzieś, syn wie, że robi po to, żeby umieć.