My owszem. Przez 3 lata prezenciki kupowała klasowa mama-skarbniczka, w zeszłym roku i w tym na zebraniu ustaliliśmy kwotę prezentu i dzieciaki losowały, komu robią niespodziewajkę (też się włączyłam).
Niestety, w tym roku nie obyło się bez kwasu. Doszedł do nas uczeń, który jest mocno problemowy. Sytuacja domowa kiepska, kontakt z rodzicem jest, ale co z tego - kończy się na wysłuchaniu moich próśb, uwag. No i wczoraj coś mnie tak tknęło i wzięłam nowy szalik, zapakowałam - a nóż ten chłopiec nie spisze się? No i od rana dzisiaj nerwy - pierwsze, co usłyszałam, to "proszę pani, od razu mówię, że to nie jest nowe bo tata zapomniał i ja też zapomniałem i siostra mi coś swojego dała". Obejrzałam - rzeczy podniszczone, brudne. Chłopaka opierniczyłam.
Tydzień temu rozmawiałam z ojcem - mógł powiedzieć, że nie ma pieniędzy (10zł), albo nie ma pomysłu - mógł mi podać pieniądze, ja bym coś kupiła, lub doradziłabym. A nie taki olew całkowity. Ogólnie postawa ojca "tumiwisizm w stosunku do syna", dzieciak 3 rok powtarza klasę, a postawa syna - roszczeniowa. Powiedziałam mu, dlaczego zła jestem, a on w szoku - no przecież mówię, że mi się zapomniało!
Nawiasem mówiąc sama tego chłopca wylosowałam, dostał ode mnie piórnik z wyposażeniem - ciekawa jestem, jak długo będzie je miał. Kompletnie nie przywiązuje wagi do rzeczy, gubi, niszczy, bo "i tak mu ktoś pożyczy".
Za to inne dzieciaki wykazały się pomysłowością, w większości własną, nie rodziców


A u Was jak?