Witajcie
Temat bardzo interesujący-przeplatanka dyscypliny, preferencji szkolnych i nicków
Pozwolę sobie dorzucić 3gr...
W zeszłym roku odbywałam staż w gimnazjum-był to mój pierwszy rok pracy w szkole państwowej...Cóż-prawda jest taka, że środowisko lokalne jest bardzo dla tych młodych ludzi niesprzyjające-wiele z tych dzieciaków pochodzi z rodzin mniej lub bardziej patologicznych, niepełnych...itd. Nie zamierzam generalizować,bo na to mi wieku i mądrości zyciowej brakuje

ale wiem jedno z doświadczenia z zeszlego roku...i tym się podzielę...
Bardzo ważne by od początku nie pozwolić sobie wyjść na głowę...Ustalić zasady i w razie czego potem je wyłagadac gdy mamy z kim

tj współpraca ma szansę układać się na prawdę nieźle...
Najważniejsze-jesli będziemy wychodzić do tych dzieciaków jak do LUDZI a nie bandy gówniarzy którzy z założenia sa przeciwko nam...mamy wszelkie prawdopodobieństwo, że uda nam się do nich dotrzeć i -jesli nie nauczyć ich języka-to przynajmniej pokazać, że są w stanie osiągnąć sukces na miare swoich mozliwości...angielski ( a tym bardziej baba od angielskiego

) nie są z założenia źli...
Jeszcze jedno-jelsi ktoś uczy w podst. lub gimnazjum- nie powinien wychodzić z założenia, że anglista będzie miał łatwo,bo dzieci wiedza,ze jezyk im się przyda...NIE-oni tego nie wiedzą -mają inne priorytety
Za kilka dni zaczynam prace w LO - pozwolę sobie dzielić się wrażeniami na bierząco
pozdrowienia z Krakowa !