wojsko...

tu rozmawiamy o wszystkim czasami poważnie, czasami z przymrużeniem oka

Moderatorzy: Basiek70, służby porządkowe

konrad86
Posty: 205
Rejestracja: 2009-01-06, 18:18
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: małopolskie

Re: wojsko...

Postautor: konrad86 » 2009-04-15, 18:27

676 pisze:chciałem po prostu pokazać, że punt widzenia warto czymś poprzeć

Powiedziałem już we wcześniejszym poście to co chciałem.
676 pisze:Czyli, że kobiety (dla których nie istnieją żadne inicjacje ani nic w tym guście) nie podlegają wewnętrznej przemianie?

Wewnętrznej przemianie podlegają wszyscy w różnym indywidualnym stopniu.
Jolly Roger pisze:Niech sobie będzie wojsko dla mężczyzn i kobiet, dla sprawnych, głuchych i szpotawych. Jak kto chce to na 3 miesiące albo 2 lata. Zróbcie sobie wojsko jakie wam się podoba, ale nie za moją kasę, bo nie mam zamiaru nikomu finansować "dorastania" czy testowanie siły charakteru.

Wolnościowiec? :wink:

676
Posty: 420
Rejestracja: 2009-02-06, 03:40
Kto: uczeń
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: dolnośląskie

Re: wojsko...

Postautor: 676 » 2009-04-15, 21:11

Wewnętrznej przemianie podlegają wszyscy w różnym indywidualnym stopniu.


Więc niech państwo, dla własnych korzyści, w te przemiany nie ingeruje poprzez raz - ograniczanie wolności, dwa - dyskryminację płci. A jak już koniecznie czuje taką potrzebę, to niech nie wpiera na siłę, że jest "demokratycznym państwem prawa".

Do obrony granic państwa zaprzęgnięci być powinni jedynie ci, którzy mają ochotę to robić. Zawodowi ochotnicy (+ ew. ochotniczki) i ochotnicza rezerwa.

Czyż tak nie byłoby najlepiej? Żołnierz "z łapanki" jest bezwartościowy, a węższą grupę chętnych można łatwo i szybko przeszkolić i utrzymać w lepszej gotowości. Znika problem zarówno niewolnictwa, jak i dyskryminacji.

Powiedziałem już we wcześniejszym poście to co chciałem.


No cóż... To niewiele, szczerze mówiąc. Ośmielę się zaryzykować stwierdzenie, że bez względu na to, jak to nazwiesz i jakie eufemizmy dobierzesz, układ p.t. "idziesz 9 miesięcy pracować na rzecz naszej armii, żebyśmy jeszcze w razie czego mieli praktycznie darmowe mięso armatnie, albo odrobisz to za grosze w straży miejskiej/szpitalu/innej instytucji jako praktycznie darmowa siła robocza" obiektywnie jest właśnie niewolnictwem.

I to bardzo groźnym jako zjawisko w świecie, gdzie rola mężczyzny jest w zasadzie podległa kobiecie i definiowana w relacji do niej mimo, że uparcie się twierdzi że "kobiety mają w życiu gorzej" a "mężczyźni zasłużyli sobie na [tzw.] pozytywną dyskryminację/psi los/cierpienie"

konrad86
Posty: 205
Rejestracja: 2009-01-06, 18:18
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: małopolskie

Re: wojsko...

Postautor: konrad86 » 2009-04-15, 22:13

676 pisze:Więc niech państwo, dla własnych korzyści, w te przemiany nie ingeruje poprzez raz - ograniczanie wolności, dwa - dyskryminację płci. A jak już koniecznie czuje taką potrzebę, to niech nie wpiera na siłę, że jest "demokratycznym państwem prawa".

W państwie demokratycznym też muszą istnieć z góry narzucone pewne standardy i normy dla dobra wspólnego. To wcale nie musi oznaczać, że państwo jest totalitarne.
676 pisze:Do obrony granic państwa zaprzęgnięci być powinni jedynie ci, którzy mają ochotę to robić. Zawodowi ochotnicy (+ ew. ochotniczki) i ochotnicza rezerwa.

Do obrony granic o ile wiem to nie są brani żołnierze zasadniczej służby wojskowej – mówimy o sytuacji kiedy jest pokój.
Natomiast gdy jest wojna państwo ma prawo, a wręcz obowiązek zaprzęgnięcia mężczyzn do obrony Ojczyzny. Notabene nikt nie daje gwarancji, że wojny nigdy nie będzie.
676 pisze:Czyż tak nie byłoby najlepiej? Żołnierz "z łapanki" jest bezwartościowy, a węższą grupę chętnych można łatwo i szybko przeszkolić i utrzymać w lepszej gotowości. Znika problem zarówno niewolnictwa, jak i dyskryminacji.

Nie w tym rzecz. U niektórych osób panuje pogląd, że wojsko można ograniczyć i zmienić ilość na jakość. A w rzeczywistości sama „jakość” żołnierzy w wypadku wojny się nie sprawdzi, będzie również potrzebna „ilość”.
676 pisze:Ośmielę się zaryzykować stwierdzenie, że bez względu na to, jak to nazwiesz i jakie eufemizmy dobierzesz, układ p.t. "idziesz 9 miesięcy pracować na rzecz naszej armii, żebyśmy jeszcze w razie czego mieli praktycznie darmowe mięso armatnie, albo odrobisz to za grosze w straży miejskiej/szpitalu/innej instytucji jako praktycznie darmowa siła robocza" obiektywnie jest właśnie niewolnictwem.

Zobacz post 8. Napisałem tam, że okres 9 miesięczny uważam za zbyt długi i niepotrzebny. Okres dwóch lub trzech miesięcy obowiązkowy dla wszystkich mężczyzn (oprócz, patrz post 1) byłby najefektywniejszym rozwiązaniem (moim skromnym zdaniem :wink: ). I uwierz przy dobrze zorganizowanym programie szkoleniowym nie byłoby czasu na nudę czy darmowe mięso armatnie (jak to Ty nazwałeś).
676 pisze:I to bardzo groźnym jako zjawisko w świecie, gdzie rola mężczyzny jest w zasadzie podległa kobiecie i definiowana w relacji do niej mimo, że uparcie się twierdzi że "kobiety mają w życiu gorzej" a "mężczyźni zasłużyli sobie na [tzw.] pozytywną dyskryminację/psi los/cierpienie"

Naprawdę jako facet uważasz, że mężczyzna jest podległy kobiecie? :roll: Rola kobiety i mężczyzny wzajemnie się na siebie nakłada i uzupełnia. Gdzie panują proste zasady życia społecznego: szacunek, godność, prawda, zaufanie, miłość wzajemna nie ma miejsca na dyskryminację.

676
Posty: 420
Rejestracja: 2009-02-06, 03:40
Kto: uczeń
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: dolnośląskie

Re: wojsko...

Postautor: 676 » 2009-04-15, 23:43

konrad86 pisze:W państwie demokratycznym też muszą istnieć z góry narzucone pewne standardy i normy dla dobra wspólnego. To wcale nie musi oznaczać, że państwo jest totalitarne.


Państwo demokratyczne powinno również przestrzegać pewnych norm, które samo sobie wypracowało. Ale to za chwilę.

konrad86 pisze:Natomiast gdy jest wojna państwo ma prawo, a wręcz obowiązek zaprzęgnięcia mężczyzn do obrony Ojczyzny. Notabene nikt nie daje gwarancji, że wojny nigdy nie będzie.


No właśnie, dlaczego tylko mężczyzn? O tym też potem...

konrad86 pisze:Naprawdę jako facet uważasz, że mężczyzna jest podległy kobiecie? :roll: Rola kobiety i mężczyzny wzajemnie się na siebie nakłada i uzupełnia. Gdzie panują proste zasady życia społecznego: szacunek, godność, prawda, zaufanie, miłość wzajemna nie ma miejsca na dyskryminację.


To jest kwestia tak złożona, tak długa i tak skomplikowana, że gdyby nie nadmiar obowiązków, to chętnie napisałbym o tym książkę. Ciężko mi się będzie streścić, ale spróbuję.

Zacznę od tego, że to piękne słowa. Chciałbym, żeby to wszystko miało stuprocentowo przełożenie na życie codzienne, wszyscy jednak wiemy, że rzeczywistość jest po prostu brutalna.

Pytasz: naprawdę jako facet uważasz, że mężczyzna jest podległy kobiecie?

Być może jeszcze nie nastał ten czas, kiedy faktycznie jest tak, że mężczyzna podległy jest w pewien sposób kobiecie. Ale zwróć uwagę na to, że ze wszelkich możliwych stron niektóre środowiska starają się taki stan rzeczy nam narzucić.

Dość wspomnieć, że nikt tak naprawdę poważnie nie rozpatruje pojęcia "prawa mężczyzn" podczas, gdy to mężczyźni właśnie są tą dyskryminowaną w dzisiejszym świecie płcią a dyskryminacja kobiet praktycznie zanikła. Oficjalny i formalny wyraz tej dyskryminacji mamy właśnie w obowiązku powszechnej obrony. Kogo broni mężczyzna, którego własne państwo wysyła na niemal pewną śmierć, na front? Bo chyba nie siebie... Broni tych, którzy zostali, czyli... kobiet, których to powinności obronne są znikome. Mężczyzna ma bronić, chronić, zaspokajać potrzeby...

To samo mamy w kulturze, nawet w zasadach tzw. kultury osobistej. Niektórym to się wydaje dziwne, że kultura, nawet ta osobista (tzn. jej zasady) mogą być dyskryminujące, ale w tym miejscu pragnąłbym przywołać obrazki z krajów islamskich. Tam nic innego właśnie jak zasady narzucone przez tamtejszą kulturę dotkliwie dyskryminuje kobiety!

Wracając jednak do meritum. Co się dzieje, kiedy statek tonie a liczba miejsc w szalupach jest ograniczona? "Kobiety ratować najpierw!". Dlaczego? Czyżby ludzkie życie nie było warte tyle samo? Dalej - przykład dużo bardziej prozaiczny i mniej abstrakcyjny, bo z życia mojego, Twojego i nas wszystkich dookoła. Tramwaj, autobus, trolejbus, metro. Przyjęło się przepuszczać panie przodem w drzwiach, a nawet ustępować im już zajęte przez mężczyzn miejsca! Zdrowym kobietom! Rzekniecie - "ale mężczyzna jest silniejszy i wytrzymalszy". (argumentu "bo tak karzą zasady kultury" radzę nie przywoływać, bo wspomniałem wcześniej, że czynnikiem dyskryminującym jest tutaj właśnie ta zasada kultury) Odpowiem: gdyby tak było, żylibyśmy dłużej niż kobiety i rzadziej niż one umierali na choroby nowotworowe czy układu krążenia. Czyż nie? (a jeśli nie rzadziej, to choćby tyle samo, albo choćby tylko TROCHĘ więcej a nie tak, jak teraz) To, że mężczyzna ma więcej mięśni i jest w stanie dźwignąć powiedzmy jednorazowo więcej kilogramów, niż kobieta, nie oznacza, że jest on bardziej "żywotny" i bardziej wytrzymały. Co więcej - "immunologicznie" też jesteśmy słabsi. Nasz układ odpornościowy gorzej radzi sobie z tymi wszystkimi paskudztwami, niż kobiecy. Psychicznie też mężczyźni są słabsi. Jedyna męska przewaga to właśnie to przystosowanie w postaci trochę innej budowy ciała i mocy tych mięśni...

No, mimo tego, że płeć męska jest de facto słabsza, jednak z jakiegoś powodu miejsca w autobusie ustępuje się kobiecie. Mimo, że nie ma ku temu najmniejszej zasadności i na dłuższą metę zamiast kobiety i mężczyzny w tej sytuacji postawić byśmy mogli murzyna i białego (wyobrażacie sobie, żeby dziś istniała zasada p.t. "Murzyn/Żyd/muzułmanin ustępuje miejsca Białemu/Polakowi/katolikowi"?)

Stąd już łatwa, łatwiutka droga do wypromowania naprawdę paskudnych wzorców i upodlenia życia mężczyznom. W krajach szeroko pojętego zachodu notabene próbuje się to robić. Na szczęście jeszcze nie tak skutecznie, żeby widzieć tego aż tak bardzo tragiczne skutki (nadumieralność mężczyzn i kwestie sądownictwa, w tym przede wszystkim rodzinnego pomijam teraz - to naprawdę rozbudowane tematy, a nie na nich miałem się skupiać, a jedynie objaśnić o co chodzi z tym "podporządkowaniem" żeby można to było odnieść do naszej dyskusji).


No i teraz pytanie zasadnicze. Tak naprawdę minęły czasy, kiedy to statystyczny mężczyzna miał aż tak wielką "mięśniową" przewagę nad statystyczną kobietą, a lwia część mężczyzn jest od statystycznej kobiety po prostu słabsza, bądź wcale-nie-silniejsza. To już wynika z naszego trybu życia - kto dziś pracuje fizycznie? Sporo osób. Ale dużo mniej, niż choćby te 50 lat temu, wszak nieustannie rośnie nam zatrudnienie w usługach, spada w przemyśle i rolnictwie, a i w przemyśle i rolnictwie mamy automatyzację i komputeryzację. Dzisiaj pracuje się na siedząco.

I tu właśnie moje pytanie: skoro tacy wątli mężczyźni mają iść do wojska tarzać się w błocie i ćwiczyć fizycznie, czemu nie brać tam również kobiet? Ponoć w kilku krajach świata system ten sprawdza się doskonale.

Ot, na moim okiem to zwykła dyskryminacja. Mężczyzn.

Awatar użytkownika
Jolly Roger
Posty: 1650
Rejestracja: 2007-12-15, 18:34

Re: wojsko...

Postautor: Jolly Roger » 2009-04-16, 07:49

kobieta jest dobrem ogólnoludzkim. Potrzebna do podtrzymania gatunku. W tej kwestii można się obyć bez mężczyzny, ale nie bez kobiety.

Zawodowa armia polska ma być otwarta zarówno na kobiety jak i na mężczyzn. Niby jest, ale w tej chwili chyba nabór wstrzymano, bo kryzys.

Jeśli ktoś uważa, że nie ma dyskryminacji kobiet ten nie ma pojęcia choćby o rynku pracy (inna sprawa, że dyskryminacja mężczyzn też istnieje)

jeśli podstawy kindersztuby dyskryminują mężczyzn to taki mężczyzna może pozostać gburem. Koszty minimalne za swą "wolność"
We gonna ride the sea,
we pray to the wind and the glory
That's why we are raging wild and free

676
Posty: 420
Rejestracja: 2009-02-06, 03:40
Kto: uczeń
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: dolnośląskie

Re: wojsko...

Postautor: 676 » 2009-04-16, 14:06

jeśli podstawy kindersztuby dyskryminują mężczyzn to taki mężczyzna może pozostać gburem. Koszty minimalne za swą "wolność"


Widzicie Państwo - podręcznikowy przykład tego, o czym mówiłem wspominając o dyskryminacji poprzez promowanie wypaczonych zasad kultury. Zostałem nazwany "gburem" nie chcąc dostosować się do dyskryminujących mężczyznę norm. O ile dobrze pamiętam, mawia się na to "mowa nienawiści".

Tym bardziej przerażające, że agresorem próbującym wyperswadować mi mój szeroko (tak myślę) omówiony pogląd jest właśnie inny mężczyzna. To też skomplikowana sprawa.

Potrzebna do podtrzymania gatunku. W tej kwestii można się obyć bez mężczyzny, ale nie bez kobiety.


Że tak niegrzecznie stwierdzę: nie uważałeś chyba na lekcji biologii. To raz.

Dwa - jeżeli podtrzymanie gatunku uważasz za pierwszorzędowy argument przemawiający ZA wszechstronną dyskryminacją mężczyzn - w tym momencie rzecz, to oznacza chyba, że czas skończyć z chodzeniem na randki i wrócić do mechanizmu pt. "zdzielam kobietę maczugą - ciągnę do jaskini - zapładniam". W imię podtrzymania gatunku. Tak? Ale chyba nie o to chodzi w dzisiejszym CYWILIZOWANYM świecie, prawda?

Maskulista
Posty: 4
Rejestracja: 2009-04-16, 14:51
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: zachodniopomorskie

Re: wojsko...

Postautor: Maskulista » 2009-04-16, 15:12

Andulencja pisze:Wojsko uczy życia.
Byłaś w wojsku? Znasz życie?

Majrzena pisze:sądzę, że krótki okres bez mamusi dobrze robi naszym chłopcom, zmienia ich w mężczyzn, uczy dyscypliny.
Co w takim razie z was robi kobiety?

Majrzena pisze:Mieszkałam przy koszarach, przyzwyczaiłam sie do wojska,
Do takiego też mogę się przyzwyczaić. :mrgreen:

Jolly Roger pisze:Potrzebna do podtrzymania gatunku. W tej kwestii można się obyć bez mężczyzny, ale nie bez kobiety.

Lol, a to dobre... :rotfl:

Jolly Roger pisze:Jeśli ktoś uważa, że nie ma dyskryminacji kobiet ten nie ma pojęcia choćby o rynku pracy

Jest zupełnie odwrotni, jeżeli ktoś uważa, że kobiety na rynku pracy są dyskryminowane, nie ma pojęcia o rynku pracy. ;D

Jolly Roger pisze:jeśli podstawy kindersztuby dyskryminują mężczyzn to taki mężczyzna może pozostać gburem.
Jeżeli kobieta może, to mężczyzna też.

konrad86
Posty: 205
Rejestracja: 2009-01-06, 18:18
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: małopolskie

Re: wojsko...

Postautor: konrad86 » 2009-04-17, 09:05

676 pisze:Państwo demokratyczne powinno również przestrzegać pewnych norm, które samo sobie wypracowało.

Jeszcze w się taki nie narodził, aby wszystkim dogodził :wink:
676 pisze:konrad86 napisał/a:
Natomiast gdy jest wojna państwo ma prawo, a wręcz obowiązek zaprzęgnięcia mężczyzn do obrony Ojczyzny. Notabene nikt nie daje gwarancji, że wojny nigdy nie będzie.


No właśnie, dlaczego tylko mężczyzn?

Miałem świadomość, że napisałem to trochę jednostronnie. Zapewniam Cię, że w czasie wojny kobiety nie siedzą tylko w domach, ale również walczą, może inny sposób(konspiracja) lub chociaż pomagają przez różne działania pośrednie.
676 pisze:Chciałbym, żeby to wszystko miało stuprocentowo przełożenie na życie codzienne, wszyscy jednak wiemy, że rzeczywistość jest po prostu brutalna.

Człowiek jest ograniczony. Wszystkiego tego nie da się zrealizować w 100 %. Ważne żeby, chociaż być na tej drodze do wzoru (ideału).
Trzeba również pamiętać, że osoby nieszczęśliwe są mistrzami w utrudnianiu i zatruwaniu życia innym.
676 pisze:Dość wspomnieć, że nikt tak naprawdę poważnie nie rozpatruje pojęcia "prawa mężczyzn" podczas, gdy to mężczyźni właśnie są tą dyskryminowaną w dzisiejszym świecie płcią a dyskryminacja kobiet praktycznie zanikła. Oficjalny i formalny wyraz tej dyskryminacji mamy właśnie w obowiązku powszechnej obrony. Kogo broni mężczyzna, którego własne państwo wysyła na niemal pewną śmierć, na front? Bo chyba nie siebie... Broni tych, którzy zostali, czyli... kobiet, których to powinności obronne są znikome. Mężczyzna ma bronić, chronić, zaspokajać potrzeby...

Wolałbym aby „prawa mężczyzn” zastąpić pojęciem „godność mężczyzny”, analogicznie do przeciwnej płci: „godność kobiety”.
Domyślam się co masz na myśli. Mnie też denerwują niektóre ruchy feministyczne, których postulaty, niekiedy wołają o pomstę do nieba. Natomiast co do powszechnego obowiązku wojskowego osobiście nie byłbym za tym, aby każda kobieta musiała wstąpić w szeregi mundurowe. Która chce – ok – ale nie wszystkie obowiązkowo. Po prostu mam trochę inny obraz kobiety i jej roli w życiu społecznym.
->Na wojnie jest ogromne ryzyko śmierci, lecz takie są realia wojny. Kiedy broni się ostatecznie wolności, suwerenności i dorobku Ojczyzny, trzeba się z tym liczyć.
676 pisze:Wracając jednak do meritum. Co się dzieje, kiedy statek tonie a liczba miejsc w szalupach jest ograniczona? "Kobiety ratować najpierw!". Dlaczego? Czyżby ludzkie życie nie było warte tyle samo?

Każde ludzkie życie jest wartościowe i cenne.
W takiej sytuacji gdzie ludzie życie jest zagrożone człowiek trochę inaczej funkcjonuje i myśli. Myślę, że nawet teraz na spokojnie rozważanie takich sytuacji dla mnie czy dla Ciebie mija się z sensem. Znane jest powiedzenie ”Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono”. Czasami ten na co dzień uznawany za tchórza zachowuje się jak prawdziwy bohater. A czasami codzienny bohater ucieka i nic nie robi.
676 pisze:Przyjęło się przepuszczać panie przodem w drzwiach, a nawet ustępować im już zajęte przez mężczyzn miejsca! Zdrowym kobietom!

Może z życzliwości, może dlatego że ktoś jest dobrze wychowany?
Osobiście panie przepuszczam pierwsze w drzwiach, lecz nie zawsze ustępuje miejsca gdy siedzę.
676 pisze:Dzisiaj pracuje się na siedząco.

Niestety tak jest. Dzisiejszy człowiek ma zbyt mało ruchu (tego fizycznego), ale to wcześniej lub później się odbije na zdrowiu.
Jeszcze tak na koniec dodam, czy my sami mężczyźni nie jesteśmy winni trochę temu, że wcześniej umieramy (statystycznie)? Mało dbamy o zdrowie, palimy, pijemy, obżeramy się i później mamy skutki (oczywiście nie wszyscy :wink: )
Ostatnio zmieniony 2009-04-17, 09:14 przez konrad86, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Jolly Roger
Posty: 1650
Rejestracja: 2007-12-15, 18:34

Re: wojsko...

Postautor: Jolly Roger » 2009-04-17, 09:14

Gdy na ziemi pozostanie 100 kobiet i 1 mężczyzna to po roku może urodzić się 100 dzieci.
Jeśli odwrócimy proporcje to po roku urodzi się tylko jedno dziecko.
Dlatego bez mężczyzn można się obyć, a bez kobiet katastrofa. Stąd uwaga do tego czemu z tonącego statku ratować najpierw kobiety. :wink:

Kwestie savoir vivre ewoluowały przez lata i powstały na bazie uwarunkowań kulturowych. Można się zastanawiać nad ich zasadnością, ale skoro większość uznaje je za stosowne to podważając te zasady będziemy gburem czy się chce czy nie.

Temat jest o wojsku więc proponuje go nie rozbijać "wojną" płci.
W temacie wojska pozostaje przy swoim. Wojsko z naboru jest niewydolne i droższe od zawodowego. Kursy dorastania niech finansują rodziny dla swych niewydolnych dzieci. Zamiast do wojska można wysłać na obóz żeglarski albo wykopać z domu na letnią farmę w Szkocji. Umiejetność składania koca w kostkę czy bieganie z kawałkiem drąga wokół kantyny nie robi z nikogo mężczyzną albo mamy rozbieżne pojmowanie co to znaczy być mężczyzną.
We gonna ride the sea,

we pray to the wind and the glory

That's why we are raging wild and free

Maskulista
Posty: 4
Rejestracja: 2009-04-16, 14:51
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: zachodniopomorskie

Re: wojsko...

Postautor: Maskulista » 2009-04-17, 11:26

konrad86 pisze:Zapewniam Cię, że w czasie wojny kobiety nie siedzą tylko w domach, ale również walczą, może inny sposób(konspiracja) lub chociaż pomagają przez różne działania pośrednie.

To czemu ludobójstw dokonuje się prawie wyłącznie na mężczyznach?

konrad86 pisze:Wolałbym aby „prawa mężczyzn” zastąpić pojęciem „godność mężczyzny”, analogicznie do przeciwnej płci: „godność kobiety”.

Ale co wtedy będzie analogiczne do "praw kobiet".

konrad86 pisze:Natomiast co do powszechnego obowiązku wojskowego osobiście nie byłbym za tym, aby każda kobieta musiała wstąpić w szeregi mundurowe. Która chce – ok –

Lol, czyli postmodernizm na jeszcze większą skalę. Już nie tylko pozostawienie obowiązków jedynie mężczyzn (bo co byś kazał kobiecie? zmusiłbyś ją do rodzenia? wpisałbyś taki obowiązek?) ale jeszcze tworzenie w obszarze tych obowiązków przywilejów dla kobiet, aby poczuły się lepiej. Mężczyzna ma nie tylko toczyć wojny nie mogąc liczyć na jakąkolwiek wdzięczność kobiety ale jeszcze niańczyć panie w armii, bo one jak chcą to mają prawo się "realizować w wojsku"...

konrad86 pisze:Może z życzliwości, może dlatego że ktoś jest dobrze wychowany?

Może dobrze wychowane kobiety nie studiują, w końcu to nie środowisko dla nich.

konrad86 pisze:Jeszcze tak na koniec dodam, czy my sami mężczyźni nie jesteśmy winni trochę temu, że wcześniej umieramy (statystycznie)? Mało dbamy o zdrowie, palimy, pijemy, obżeramy się i później mamy skutki (oczywiście nie wszyscy :wink: )

No nie bardziej odpowiedzialny niż XIX wieczne kobiety za to,że nie pracowały.

Jolly Roger pisze:Gdy na ziemi pozostanie 100 kobiet i 1 mężczyzna to po roku może urodzić się 100 dzieci.

A po dwóch latach przeżyć 20. :D 80% dzieci rodzą mężczyźni, bo w naturze dla naszego gatunku przeżywa tylko 1/5 dzieci.

Jolly Roger pisze:Jeśli odwrócimy proporcje to po roku urodzi się tylko jedno dziecko.

A jeśli nie odwrócimy, to po roku urodzi się 1,6 dziecka (1,20 dziecka na kobietę rocznie / 75 lat życia x 100).

Jolly Roger pisze:Dlatego bez mężczyzn można się obyć, a bez kobiet katastrofa. Stąd uwaga do tego czemu z tonącego statku ratować najpierw kobiety.

Dwie banialuki w całym wywodzie znalazłem, jedną techniczną a drugą, że tak powiem, w trafności.

1.Mógłbyś prześledzić losy społeczeństwa, w którym ratuje się tylko kobiety z titanica i w którym ratuje się wszystkich i wskazać liczbę dzieci? Bo jak na razie, to twoje wywody ściągnięte są z księżyca.

2.Techniczna: współczynnik Pearla (roczny) dla 60 stosunków to 85% ciąż. Żeby zapłodnić 100 kobiet mężczyzna musiałby odbyć 6000 stosunków rocznie ok. 20 dziennie. W rzeczywistości musiałby co najmniej potroić tę liczbę, bo 60 stosunków Pearla odbywa się ze średnimi idealnymi dla płodności odstępami 4 dniowymi od kolejnych stosunków.Bez tych odstępów trzeba by jeszcze bardziej pójść w ilość a to jeszcze by obniżyło jakość nasienia itd. Realnie mężczyzna może zapłodnić rocznie jakieś (średnio) 5 kobiet. Biorąc pod uwagę,że to dzięki mężczyznom 80% dzieci przeżywa, nawet w skrajnych przypadkach zostawiania stosunków 1:5 i 5:1 wychodzi mniej więcej to samo.

Jolly Roger pisze:Kwestie savoir vivre ewoluowały przez lata i powstały na bazie uwarunkowań kulturowych. Można się zastanawiać nad ich zasadnością, ale skoro większość uznaje je za stosowne to podważając te zasady będziemy gburem czy się chce czy nie.

Co z tego. Pierwsze studentki też były ladacznicami i kokotami bo się pchały wśród hordy facetów.

Jolly Roger pisze:W temacie wojska pozostaje przy swoim. Wojsko z naboru jest niewydolne i droższe od zawodowego. Kursy dorastania niech finansują rodziny dla swych niewydolnych dzieci. Zamiast do wojska można wysłać na obóz żeglarski albo wykopać z domu na letnią farmę w Szkocji. Umiejetność składania koca w kostkę czy bieganie z kawałkiem drąga wokół kantyny nie robi z nikogo mężczyzną albo mamy rozbieżne pojmowanie co to znaczy być mężczyzną.
Libertarianin?
Ostatnio zmieniony 2009-04-18, 00:03 przez Maskulista, łącznie zmieniany 1 raz.

676
Posty: 420
Rejestracja: 2009-02-06, 03:40
Kto: uczeń
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: dolnośląskie

Re: wojsko...

Postautor: 676 » 2009-04-17, 15:25

A ja się jeszcze z jedną rzeczą dopiszę do Maskulisty. Jolly Roger, zakładam, że w życiu jesteś raczej konsekwentnym człowiekiem. Mówisz o tym, że życie mężczyzn należy mniej szanować, bo ważne jest to, by miał kto rodzić dzieci.

Czy w świetle tego: http://weblog.infopraca.pl/2009/04/kariera-moze-uszkadzac-plodnosc/ artykułu uważasz, że należy zakazać kobietom podejmowania pracy? Przecież owe badania mówią wyraźnie o tym, że praca zawodowa wpływa ujemnie na płodność kobiet, a "kobieta jest dobrem ogólnoludzkim ble ble ble...", cytując wcześniejsze posty...

Do wyliczeń Maskulisty na temat kobiet, zapładniania itp. dorzucę jeszcze to, że dziecko potrzebuje zarówno ojca, jak i matki. Trudno, żeby jakiś mężczyzna był dobrym ojcem dla setki dzieci jednocześnie...



W sumie to jestem przerażony tą zionącą z Was mizoandrią i/lub androfobią. :shock: To koszmarne, że takie poglądy na męskość i życie w dzisiejszej cywilizacji ma nie kto inny, ale dorośli, dojrzali nauczyciele. :shock:
Szanuj ucznia swego, możesz nie mieć żadnego...

konrad86
Posty: 205
Rejestracja: 2009-01-06, 18:18
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: małopolskie

Re: wojsko...

Postautor: konrad86 » 2009-04-17, 20:04

Maskulista pisze:To czemu ludobójstw dokonuje się prawie wyłącznie na mężczyznach?

Jak to prawie wyłącznie? W czasie wojny nie giną kobiety i dzieci?
I rozgraniczmy dwie rzeczy ludobójstwo, a działania wojenne to dwie różne kwestie.
Maskulista pisze:Ale co wtedy będzie analogiczne do "praw kobiet".

„prawa mężczyzn” – „godność mężczyzny”, „prawa kobiet” – godność kobiety”
Maskulista pisze:Lol, czyli postmodernizm na jeszcze większą skalę...

Powiedziałem to co uważałem za słuszne. Możesz się z tym zgodzić albo i nie.
Maskulista pisze:Może dobrze wychowane kobiety nie studiują, w końcu to nie środowisko dla nich.

Rozumiem, że ta Twoja teza poparta jest głębokimi wewnętrznymi przemyśleniami.
Maskulista pisze:No nie bardziej odpowiedzialny niż XIX wieczne kobiety za to,że nie pracowały.

Kobieta która nie pracuje nie powinna być od razu klasyfikowana jak nieodpowiedzialna. Zajmowanie się domem to też wielki trud, który często jest niedoceniany.

edzia
Posty: 4766
Rejestracja: 2008-02-05, 23:02

Re: wojsko...

Postautor: edzia » 2009-04-17, 22:21

Chłopcy (Maskulista i 676), czy Wy naprawdę nie czujecie, że podawane argumenty są tu czasem celowo nienaukowe, acz bardzo celne? Nie podlegają one zatem aż takim wywodom naukowym, jak np. ten:
Maskulista pisze:2.Techniczna: współczynnik Pearla (roczny) dla 60 stosunków to 85% ciąż. Żeby zapłodnić 100 kobiet mężczyzna musiałby odbyć 6000 stosunków rocznie ok. 20 dziennie. W rzeczywistości musiałby co najmniej potroić tę liczbę, bo 60 stosunków Pearla odbywa się ze średnimi idealnymi dla płodności odstępami 4 dniowymi od kolejnych stosunków.Bez tych odstępów trzeba by jeszcze bardziej pójść w ilość a to jeszcze by obniżyło jakość nasienia itd. Realnie mężczyzna może zapłodnić rocznie jakieś (średnio) 5 kobiet. Biorąc pod uwagę,że to dzięki mężczyznom 80% dzieci przeżywa, nawet w skrajnych przypadkach zostawiania stosunków 1:5 i 5:1 wychodzi mniej więcej to samo.
:rotfl: (Nieźle się ubawiłam, gdy to czytałam. :P )W rzeczywistości to przede wszystkim nie chciałabym mieć dziecka, ani niczego wspólnego z facetem, który zapłodni jeszcze 99 innych kobiet. :wink:

Przesadzacie z tą niby dyskryminacją mężczyzn. Chcielibyście mieszać w bożych planach, jak w zupie. I rozwalacie wątek.

676
Posty: 420
Rejestracja: 2009-02-06, 03:40
Kto: uczeń
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: dolnośląskie

Re: wojsko...

Postautor: 676 » 2009-04-17, 23:35

edzia pisze:Przesadzacie z tą niby dyskryminacją mężczyzn.


... Brak słów. Jeżeli pozbawianie kogoś, dorosłego człowieka, w decydującym momencie jego życia - prawa do decydowania o sobie i własnym losie, prawa do prywatności, intymności i - w skrajnych sytuacjach - prawa do życia nazywasz "niby dyskryminacją", jeżeli całkowity brak szacunku dla mężczyzn i męskiego życia nazywasz "niby dyskryminacją", jeżeli za "niby dyskryminację" masz powszechną mizoandrię... to myślę, że nie mamy o czym gadać. Niewiele dla mnie różnisz się od ludzi mówiących "niby-Katyń", "niby-holokaust"... Z takimi ludźmi moje wewnętrzne poczucie obrzydzenia rozmawiać mi nie pozwala. Możesz się czuć "zwyciężczynią" tej dyskusji, jak sobie chcesz...
Szanuj ucznia swego, możesz nie mieć żadnego...

Maskulista
Posty: 4
Rejestracja: 2009-04-16, 14:51
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: zachodniopomorskie

Re: wojsko...

Postautor: Maskulista » 2009-04-18, 00:17

konrad86 pisze:
Maskulista pisze:To czemu ludobójstw dokonuje się prawie wyłącznie na mężczyznach?

Jak to prawie wyłącznie? W czasie wojny nie giną kobiety i dzieci?

Nie wiem co w j.polskim dopełnia "prawie wyłącznie", ale kobiety i dzieci (z dziećmi byłby problem, bo jeżeli weźmie się dorastających chłopców, to też jakąś choćby niewielką grupę zabitych stanowią) to jest właśnie uzupełnienie tego "prawie wyłącznie". Tak, nie giną na wojnach, stanowią mniej niż 5% zabitych i mniej niż 10% zabitych cywilów.

konrad86 pisze:I rozgraniczmy dwie rzeczy ludobójstwo, a działania wojenne to dwie różne kwestie.

Przecież rozgraniczam. W działaniach wojennych jeszcze mniej ich ginie.

konrad86 pisze:
Maskulista pisze:Lol, czyli postmodernizm na jeszcze większą skalę...

Powiedziałem to co uważałem za słuszne. Możesz się z tym zgodzić albo i nie.

Ale wykonać będą musiał i tak. :D

konrad86 pisze:
Maskulista pisze:Może dobrze wychowane kobiety nie studiują, w końcu to nie środowisko dla nich.

Rozumiem, że ta Twoja teza poparta jest głębokimi wewnętrznymi przemyśleniami.

Głębszymi niż Twoja, Twoja ty była tylko taka czkawka na odczepnego:masz robić tak, by nie być chamem.

konrad86 pisze:
Maskulista pisze:No nie bardziej odpowiedzialny niż XIX wieczne kobiety za to,że nie pracowały.

Kobieta która nie pracuje nie powinna być od razu klasyfikowana jak nieodpowiedzialna. Zajmowanie się domem to też wielki trud, który często jest niedoceniany.
O czym ty piszesz? :rotfl: Kto jest odpowiedzialny za to, że XIX wieczne kobiety nie szły do pracy? Czy nie jest to ta sama osoba, czyli podmiot zdarzenia, która jest odpowiedzialna za to,że mężczyźni wcześniej umierają? (tj. czy w obu wypadkach jest to odpowiedzialność WŁASNA czy nie?)
----------
Edzia, jak weźmiesz na siebie to co my nazywamy dyskryminacją (a nie ogranicza się to do służby wojskowej), to my przestaniemy narzekać. :D W zamian możemy wziąć na siebie Twoje dyskrymianacje, np. wszystkie ludki na znakach mogą być kobietami, jak mogę być ktosią i przyjąć nazwisko po żonie (bo to są teraz podstawowe pola walki feminizmu).
Ostatnio zmieniony 2009-04-18, 00:21 przez Maskulista, łącznie zmieniany 1 raz.


Wróć do „Pogaduszki”

cron