No właśnie, koszmar. Ja muszę, uczniowie nie. Coś mi tam przepadnie( nie z z mojej winy) to...mam w soboty odrabiać? W tygodniu nie ma już kiedy!
Prowadzę zajęcia dodatkowe od lat. Wiem, jak wygląda "zapał" uczniowski, szczególnie, jeśli trzeba zostać po lekcjach( często po siedmiu). Przychodzi jesień, wszyscy jesteśmy zmęczeni głodni, nikomu się nie chce. Nauczyciel musi, uczniowie się "urywają". Po prostu strasznie się denerwuję, że nikt nie będzie chciał po miesiącu zostawać!

Sami rodzice piszą karteczki, zwalniając swoje dzieci z takich zajęć dodatkowych!
Zostałam przygotowana do prowadzenia lekcji z konkretnych przedmiotów, a nie do prowadzenia zajęć rodem z domów kultury!

Mam zabawiać cudze pociechy po lekcjach, sama wymyślając program, organizując za własne pieniądze pomoce dydaktyczne i stając na rzęsach, żeby się dzieciakom przypodobać, a potem je błagać, żeby zechciały chodzić? To jakaś PARANOJA!
No to jednak pisemko do "góry". Nie mi zwiększą to cholerne pensum o dwie godziny ..nie wiem...polskiego, czy muzyki, ale niech dadzą spokój z tymi karcianymi! Niech mi każą siedzieć dwie godziny w szkole przy biurku i papiery wypełniać, ale niech mi nie każą dzieci zabawiać, bo już z sił opadam. Mam chór, zajęcia artystyczne, kółko polonistyczne, godzinę wychowawczą- na wszystko muszę sama coś wymyślać, organizować i jeszcze...godzinę karcianą! Brakuje mi już pomysłów, jestem wypalona, nie wiem już, jak mam te dzieci zabawiać, żeby zadowolone były( i ich rodzice). Do tego uczę polskiego i muzyki, kupa papierów, płyt, planów, jak do tego doliczę rady, szkolenia, wycieczki, to niech to jasny *, nie mam czasu prywatnego już w ogóle. Każą pracować jak w najlepszej firmie, a płacą...tak, że na nic mnie nie stać, jak zapłacę ratę mieszkaniową i inne opłaty miesięczne!
NIENAWIDZĘ SZKOŁY!