nieobecnosci - podstawa prawna?

o tym jakie są, jak sobie z nimi radzić, jak wychowywać bez porażek

Moderatorzy: Basiek70, służby porządkowe

ang_teacherka
Posty: 7
Rejestracja: 2010-02-03, 15:58
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język polski
Lokalizacja: zachodniopomorskie

nieobecnosci - podstawa prawna?

Postautor: ang_teacherka » 2010-03-02, 20:35

Wiem, ze to temat poruszany wielokrotnie - usprawiedliwianie nieobecnosci.
Przekopalam sie przez watki,
ale nie potrafie znalezc nigdzie konkretnego tekstu z prawa oswiatowego, ktory by
mowil o usprawiedliwianiu nieobecnosci uczniow.
Bede wdzieczna jesli ktos poda konkretny link (z paragrafami itp:)

Awatar użytkownika
Witold Telus
Posty: 616
Rejestracja: 2008-03-07, 17:53

Re: nieobecnosci - podstawa prawna?

Postautor: Witold Telus » 2010-03-02, 22:31

Rzecznik MEN pisze:Ustawa z dnia 7 września 1991 r. o systemie oświaty (Dz. U. z 2004 r. Nr 256, poz. 2572 z późn. zm.) nie zawiera przepisów szczegółowo regulujących zasady usprawiedliwiania nieobecności uczniów w szkole. Ten zakres spraw powinien być uregulowany w statucie szkoły, który zgodnie z art. 60 ust. 1 pkt 7 ustawy o systemie oświaty powinien określać między innymi prawa i obowiązki uczniów.

ang_teacherka
Posty: 7
Rejestracja: 2010-02-03, 15:58
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język polski
Lokalizacja: zachodniopomorskie

Re: nieobecnosci - podstawa prawna?

Postautor: ang_teacherka » 2010-03-03, 17:03

Mnostwo nieobecnosci, usprawiedliwienia pisza rodzice - natomiast ja podejrzewam, ze sami uczniowie (tak na 90% w zasadzie jestem pewna). Te kartki "od rodzicow" informuja o czestych wizytach lekarskich, wiec chcialabym zobaczyc wlasnie takie zwolnienia od lekarza.
Wiem juz, ze prawo nie precyzuje, nie mowi chyba tez wprost, ze nie wolno wymagac zwolnien od lekarza? W statucie mamy dosc niejasny zapis.


Awatar użytkownika
Witold Telus
Posty: 616
Rejestracja: 2008-03-07, 17:53

Re: nieobecnosci - podstawa prawna?

Postautor: Witold Telus » 2010-03-03, 22:21

Z grubsza w tych zapisach stoi, że:
1. Pisać "usprawiedliwienia" (a poprawniej - wnioski o uznanie nieobecności za usprawiedliwioną) mogą rodzice lub uczniowie (o ile są pełnoletni).
2. Wniosek - jak każdy dokument - musi mieć jakieś uzasadnienie.
3. Ty, jako wychowawczyni, te wnioski czytasz i:
a) Uznajesz i koniec problemu.
b) Nie uznajesz, ponieważ wg Ciebie uzasadnienie jest niepełne, nieprzekonujące i niczym nie poparte (zwłaszcza, jak chodzi o stan zdrowia)
Masz wtedy pełne prawo zażądać wszelkich dostępnych wnioskodawcom dowodów na poparcie swojego wniosku, pod rygorem odrzucenia wniosku. Na przykład zaświadczenia lekarskiego o niezdolności do nauki (lekarz ma obowiązek wystawić coś takiego(!).

Nie daj sobie wmówić, że samo przyniesienie karteczki coś załatwia. To dopiero początek. Twoim zadaniem jest ukrócić ten podejrzany proceder poprzez maksymalne utrudnienie życia notorycznym "uzprawiedliwienioprzynoszaczom". Nie tylko możesz, ale wręcz musisz działać w tej sytuacji w sposób zdecydowany i - rzekłbym - całkowicie urzędowy. Domagaj się zaświadczeń od lekarza, jeśli nieobecność spowodowana stanem zdrowia się przedłuża. Domagaj się kopii pism urzędowych potwierdzających "sprawy urzędowe". Odrzucaj zbyt częste "ważne sprawy rodzinne" i zagroź zgłoszeniem wniosku do Sądu Rodzinnego o uchylanie się od obowiązku szkolnego, a rodzicom o utrudnianie dziecku spełnianie tegoż obowiązku. Wizja 1500,- zł mandatu podziała może komuś na wyobraźnię.

Jeśli masz podejrzenie o "lewiznę" - poproś rodziców o uwiarygodnienie. Niech przyjdą i potwierdzą. Masz prawo ich wezwać. Jeśli się nie stawią - to pisemnie za potwierdzeniem odbioru. Napisz, że trafiło do Ciebie jakieś pismo sygnowane ich nazwiskami i musisz sprawę wyjaśnić lub skierować do zbadania przez odpowiednie organy. Jak wyjdzie, że to lewizna - nie zawahaj się się wezwać Policji. Fałszerstwo to grube przestępstwo.

A - i na koniec - żebyś miała spokój z wszelkimi Organami władzy, w tym samozwańczymi. Ty przyjmujesz każdy wniosek. Pamiętaj. Niczego nie odrzucaj na starcie. Przyjmujesz - tak. Uznajesz - niekoniecznie. Takie masz prawo i taki Twój obowiązek. Tutaj nikt nie może Ci nic zrobić. Gwarantuję.


Wróć do „Problemy dydaktyczno-wychowawcze”