Newsy związane z edukacją

[Cytryn]

A wiejskie lub małomiasteczkowe zespoły szkół?( sp +gimn.)? Toż to podstawówka wydłużona do 9 lat. Absurd jakiś. I nie widzę żadnej szansy na zmianę tego stanu rzeczy) -wiadomo, kasa.

[vuem]

I coś takiego, mam na myśli zespoły szkół [...] itd

Mądrze piszesz, zresztą pokrywa się to z większością moich poglądów, tyle, że działa na mnie jak płachta na byka właśnie takie "chybcikowe" hasło: Likwidujmy!!!
A jeśli jeszcze pochodzi od opcji, która wykazała się niebywałą troska o oświatę oddając ją pod opiekę Giertycha, to mi się scyzoryk w kieszeni otwiera.

Czytam nieraz o tym, co cytuje niżej Jedliński, ale jak dotąd znam to jedynie z opowieści, jakoś mam szczęście pracować w miejscach, gdzie udaje się nad zgraja zapanować.
A większość pracująca nadaje rytm i tempo pozostałym.

Dodatkowy rok nauki dla licealisty, to moim zdaniem rzecz o która warto walczyć. Jeśli okażą się to niemożliwe, to należy stanąć bezwzględnie na głowie, by gimnazjum jednak dawało solidne podkłady pod dalszą edukację.


Decydenci, o których piszesz, to najtwardszy z betonu do pokonania. Na tym polu moje doświadczenie sprowadza się do brania pod uwagę jedynie tego ile będzie trzeba do tych szkół dopłacać...i co gorsze, dotyczyło to również, rzucającego w kampanii obietnicami, nauczyciela. Przestał nim być z dniem posadzenia dupska na fotelu włodarza gminy.

I na tym samym rachunku oparto reforme w Twoim mieście, choć iskrą była troska o ucznia;)



90% poparcia powiadasz? Byłbym znacznie ostrożniejszy.

Nie zapominaj, że w gorączce problemów z szalejąca młodzieżą, wielu krzyczy zgodnym chórem "Jestem za!", ale gdy pojawią się konkrety, po przemyśleniu zmienia zdanie.

Lub tak jak ja, gdy teraz słyszy się jedynie hasło likwidacji, gdy rusza jakaś kolejna kampania wyborcza, to jestem przeciw. Przynajmniej dopóki nie dostanę pod rozwagę konkretów, kompleksowego zarysu.

Gdy mnie jednak zapytać, czy jestem za zmianami, poprawą sytuacji, to się podpisuję obiema rękami.

[malgala]

A wiejskie lub małomiasteczkowe zespoły szkół?( sp +gimn.)? Toż to podstawówka wydłużona do 9 lat.

Sama w takim zespole pracuję. Nie jest to jednak wydłużona podstawówka.
Porównanie z podstawówką sprzed reformy wypada zdecydowanie na korzyść tamtej.
Dlaczego?
W ośmioletniej szkole podstawowej uczniom też odbijało tak mniej więcej w połowie klasy siódmej. Wiadomo, okres dojrzewania i problemy z nim związane. W klasie ósmej zaczynali już myśleć poważniej. Czekał ich egzamin do szkół średnich. I to nie taki, jak teraz gimnazjalny, od którego praktycznie dostanie się do szkoły nie jest uzależnione. Większości zależało, żeby do wybranych szkół się dostać. Egzamin uczeń zdawał w wybranej przez siebie szkole. Oceny z półrocza i na świadectwie również były brane pod uwagę. W klasie ósmej trzeba więc było wykazać się pewną dojrzałością. Lepszym uczniom zależało na tym, żeby dostać się do szkoły średniej.
Od nas przeciętnie 40-60% uczniów takie szkoły wybierało, dostawali się i z dobrymi wynikami je kończyli. Reszta szła do szkół zawodowych.
Czemu wtedy uczniowie pierwszych klas szkół ponadpodstawowych nie stwarzali takich problemów wychowawczych jak dzisiejsi ich rówieśnicy z trzecich klas gimnazjalnych?
Ktoś tu wyżej pisał, że wtedy były inne czasy. Zgoda, ale przyczyna tkwi zupełnie gdzie indziej. Nawet jeżeli z jednaj klasy szkoły podstawowej do liceum dostało się 50% uczniów, to i tak nie trafili wszyscy do tej samej klasy. Nowa szkoła, nowa klasa, nowi koledzy, nowi nauczyciele i oni w tym wszystkim trochę osamotnieni. W nowej klasie byli mniejszością, podobnie jak i pozostali uczniowie. Musieli się więc dostosować do przyjętych w danej szkole zasad.
A teraz absolwenci szkoły podstawowej trafiają prawie wszyscy do tego samego gimnazjum i w większości do tej samej klasy. Stanowią większość. Trzymają się razem, popisują przed nielicznymi w klasie nowymi kolegami. Perspektywa egzaminu też nie jest dla nich żadnym hamulcem. Mają świadomość, że gimnazjum skończyć muszą.
Jest jednak ogromna różnica pomiędzy gimnazjum w takim małym zespole, a gimnazjum - molochem. W tych pierwszych nauczyciele znają każdego ucznia praktycznie od oddziału przedszkolnego. Znają również jego sytuacją domową, lepiej lub gorzej, ale zawsze jakoś przez te lata współpracowali z jego rodzicami. Nawet zwykłe zwrócenie uczniowi uwagi podczas przerwy przez nauczyciela dyżurującego odnosi zupełnie inny skutek, gdy nauczyciel zwróci się bezpośrednio do ucznia po imieniu, niż w szkole, w której zastanawia się kto to jest, z której klasy, jak się nazywa.

[antie]

Jest jednak ogromna różnica pomiędzy gimnazjum w takim małym zespole, a gimnazjum - molochem. W tych pierwszych nauczyciele znają każdego ucznia praktycznie od oddziału przedszkolnego. Znają również jego sytuacją domową, lepiej lub gorzej, ale zawsze jakoś przez te lata współpracowali z jego rodzicami. Nawet zwykłe zwrócenie uczniowi uwagi podczas przerwy przez nauczyciela dyżurującego odnosi zupełnie inny skutek, gdy nauczyciel zwróci się bezpośrednio do ucznia po imieniu, niż w szkole, w której zastanawia się kto to jest, z której klasy, jak się nazywa.

W pełni się z zgadzam z Twoimi obserwacjami malgalo. Należy zrobić wszystko, aby zlikwidować molochy, w których anonimowi uczniowie czują się zupełnie bezkarnie. I na to powinno się zwrócić przede wszystkim uwagę podczas dyskusji o ewentualnych zmianach.

I coś takiego, mam na myśli zespoły szkół [...] itd

Mądrze piszesz, zresztą pokrywa się to z większością moich poglądów, tyle, że działa na mnie jak płachta na byka właśnie takie "chybcikowe" hasło: Likwidujmy!!!
A jeśli jeszcze pochodzi od opcji, która wykazała się niebywałą troska o oświatę oddając ją pod opiekę Giertycha, to mi się scyzoryk w kieszeni otwiera.

Ja też sie tutaj z Tobą zgodzę. Na pewno nie tak łatwo, o ile w ogóle byłoby to możliwe wrócić do stanu przed reformą.
Moim zdaniem szkoda, bo zniszczono bezpowrotnie coś, co wcale tal źle nie funkcjonowało.
Ale masz rację, jeśli już coś sknocono, to teraz trzeba się poważnie zastanowić, co w takim razie da się poprawić.
Bo o tym, że wprowadzenie gimnazjów nie było najlepszym pomysłem jest przekonana większość nauczycieli - zwłaszcza tych pracujących w owych szkołach. I to miałam na myśli pisząc o tych 90%, nie zaś, że 90% byłoby za powrotem do stanu sprzed reformy, czyli za powrotem do 8 klasowej sp i 4-letniego LO.
Zbyt duże koszty moim zdaniem i trzeba się pogodzić z tym - co było, to se ne wrati
Natomiast jak najbardziej byłabym za wydłużeniem nauki w LO, tylko wydaje mi się to mało realnym pomysłem w warunkach ciągłego braku finansów.

A może 2- letnie gimnazjum i 4- letnie LO?

Czytam nieraz o tym, co cytuje niżej Jedliński, ale jak dotąd znam to jedynie z opowieści, jakoś mam szczęście pracować w miejscach, gdzie udaje się nad zgraja zapanować.
A większość pracująca nadaje rytm i tempo pozostałym.

Bo pewnie nie pracujesz w takim molochu, albo też i środowisko nie najgorsze.

W moim LO powstało właśnie gimnazjum i niestety na razie zauważam jedynie, że połączenie tych dwu typów szkół znacznie pogorszyło sytuację LO - przede wszystkim przybyło problemów wychowawczych.
Właściwie problemy związane z funkcjonowaniem gimn. zaczynają w naszej szkole przeważać.
Wydaje się, że w dłuższej perspektywie może to doprowadzić niestety do "śmierci naturalnej" LO, bo młodzież mając do wyboru jeszcze drugie LO, bez tego garba w postaci gimn. raczej wybierze tę drugą szkołe.
Najlepsi i tak uciekają do szkół w pobliskim większym mieście.
Nie zachwyca mnie ta perspektywa, bo chociaż pracy więcej i odpowiedzialność znacznie większa w LO - mam na myśli przygotowanie do matury, to jednak lepiej czuję się i łatwiej pracuje mi się z młodzieżą licealną.

Przy tworzeniu takich zespołów szkół - gimn. + LO pojawia się jeszcze jeden problem natury organizacyjnej - przynajmniej w mniejszych miejscowościach. Otóż dwa odrębne organy prowadzące - gimn. podlega gminie, a szkolnictwo ponadgimnazjalne starostwu. I problem z finansowaniem i bazą. Kto będzie właścielem takiego budynku? Kto będzie finansował np. remonty, wyposażenie itp.?
Wbrew pozorom to wcale nie takie proste.
Więc, wbrew oczekiwaniom i życzeniom pani minister, o ile dalej ten proces będzie występował oddolnie, bez żadnej kontroli i jakiejś koncepcji, to łatwiej i szybciej będą chyba jednak powstawać zespoły typu sp + gimn.

Gdy mnie jednak zapytać, czy jestem za zmianami, poprawą sytuacji, to się podpisuję obiema rękami.

Ja też

[vuem]

W moim LO powstało właśnie gimnazjum i niestety na razie zauważam jedynie, że połączenie tych dwu typów szkół znacznie pogorszyło sytuację LO - przede wszystkim przybyło problemów wychowawczych.

No to pozostaje tylko gnidy wymordować

[haLayla]

Znowu się przyłączę do dyskusji.

Odjęcie roku od gimnazjum i dodanie go do liceum, doprowadzi do śmiesznej sytuacji, w której gimnazjum jest dwuletnie. Wówczas, taka szkoła będzie przelotówką, w której ledwie uczeń nawiąże znajomości, wejdzie w środowisko i przestawi się na tryb gimnazjum, a już w następnym roku, będzie je opuszczał.

Być może ulegam złudnemu wrażeniu, że wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma. Jednakże wciąż optuję za tym, by przywrócić stary system. Owszem, będzie to krok wstecz. Ale jeżeli lepsze, jest wrogiem dobrego, to moim zdaniem to lepsze nie wypaliło. Należy jednak przyznać, że przeniesienie ciężaru finansowania edukacji na samorządy, było słusznym krokiem, który należałoby powtórzyć dla służby zdrowia.

Dziwi mnie też niezmiernie, idąc dalej tropem reformy edukacji, że naucza się tam religii za państwowe pieniądze. Te dwie godziny lekcyjne, można by przeznaczyć na zajęcia z języków obcych. Można by także zwiększyć uprawnienia nauczycieli, a być może i wprowadzić skuteczniejsze narzędzia karania - jak np. kary fizyczne. Moim zdaniem, gdy uczeń dostanie linijką po łapach, to dwa razy pomyśli, zanim zacznie wariować.

Najważniejsza dla mnie jednak rzecz to, oprócz powrotu do modelu 8+4, zwiększenie pensji nauczycieli. Nauczyciele są o wiele ważniejsi od służby zdrowia. Służba zdrowia działa doraźnie, w stosunku do jednej osoby. A wpływ nauczycieli, na przyszłe pokolenia jest ogromny. "Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie."

[vuem]

Prowokator?

[antie]

No to pozostaje tylko gnidy wymordować

Niepoprawny marzyciel

[haLayla]

Prowokator?

Od razu prowokator. Po prostu rozumiem, że niedopatrzenie lekarza powoduje, że umiera człowiek. Zaś niedopatrzenie nauczyciela, że ktoś człowiekiem się nie staje. Nie poznaje naszej kultury, zaspokaja jedynie swoje potrzeby fizjologiczne.

[edzia]

Nauczyciele są o wiele ważniejsi od służby zdrowia. Służba zdrowia działa doraźnie, w stosunku do jednej osoby. A wpływ nauczycieli, na przyszłe pokolenia jest ogromny. "Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie."

To bardzo dojrzałe i rzadko spotykane spojrzenie na pracę nauczyciela. Gratuluję i dziękuję

[malgala]

Pamiętam jak haLayla zaczynał na tym forum. Wtedy był to jeszcze zbuntowany młodzieniec, teraz dojrzały partner dyskusji.

[edzia]

Oj, też pamiętam.

[haLayla]

A ja się za tamte cyrki wstydzę

[edzia]

W moich oczach się już zrehabilitowałeś m.in. tym postem nr 122 w tym wątku.

[malgala]

A ja się za tamte cyrki wstydzę

Było, minęło i nie ma co do tego wracać.