Obecnie mam licencjat, jestem stażystą i uczę języka angielskiego w Szkole Podstawowej.
Umowę mam do końca wakacji, perspektyw zostania na drugi rok nie ma. W moim 70-tysięcznym mieście już niedługo będzie więcej nauczycieli niż uczniów. W samym mieście zarejestrowanych jest ponad 500 bezrobotnych nauczycieli róznych przedmiotów.
Sam cudem dostałem pół etatu, ponoć dlatego, że miałem tylko licencjat bo dyrekcja zażyczyła sobie kogoś "taniego". No właśnie bo stażysta z licencjatem zarabia ok. 300 zł mniej na pełnym etacie aniżeli stażysta z magistrem.
Czy to ma naprawdę jakieś przełożenie na rzeczywistość takie praktyki oszczędzania w zatrudnianiu? Wiadomo mamy kryzys gospodarczy.. Zastanawiam się czy jest sens robić magistra skoro wolą o ile już to licecjatów na angielski zatrudniać.
Kto z Was ma ciągle licencjat? Są jeszcze takie osoby? W mojej szkole wszyscy oprócz mnie mają magistra (i to w SP!) więc mi jakoś tak głupio.
Proszę o komentarze

Pozdrawiam!