vuem pisze:
To jest typowa sytuacja i zarazem sprawiedliwa, że uczeń mający same czwórki i informowany o przewidywanej ocenie dobrej otrzymuje jednak na koniec trójkę?
Przypuśćmy, że powiadomienie następuje na miesiąc przed klasyfikacją. Uczeń przekonany, że ma juz 4 w kieszeni, unika lekcji, zwłaszcza takich na których n-l mógłby go zapytać. Przypuśćmy, ża ma biologię tylko raz w tygodniu. Przypuśćmy, że na lekcje nie przychodzi, a mama pisze mu stosowne usprawiedliwienia - np. miał wizytę u lekarza specjalisty, miał egzamin na prawo jazdy, miał wyjazd w bardzo ważnych sprawach rodzinnych itp. Wychowawca ucznia usprawiedliwia mu wszystko, jak leci, bo przecież to nie jego sprawa. Jeśli rodzic pisze usprawiedliwienia - to jemu - wych. nic do tego.
W tym czasie klasa pisze jeszcze klasówkę, ale uczeń nie może przecież przystąpić do poprawy, bo go nie ma na lekcjach. Nauczyciel nie może postawić 1 za nienapisaną pracę klasową, bo zgodnie z WSO uczniowi przysługuje prawo do napisania tej pracy ( nieobecności ma przecież usprawiedliwione). Nauczyciel uznaje, że w takim wypadku - brak możliwości sprawdzenia wiedzy z określonej partii materiału uczeń jednak na ocenę db. nie zasługuje.
Cóż z tego, jeśli dyrektor zagląda do dziennika i "głuchy" na argumnty biologa, którego zresztą nie lubi, bo ten jest po prostu "upierdliwy", ciągle czegoś chce i za dużo "dyskutuje" i na RP zawsze dopomina się o jakieś tam podstawy prawne wydawanych przez dyrektora zarządzeń, więc uznaje "skargę" ucznia za zasadną.
Oczywiście omawiamy tylko sytuacje hipotetyczne, ale ja już długo w szkole pracuję i niejedno widziałam. I naprawdę sytuacje, w których dyrektor wręcz "boi" się zbyt głośno upominających się o swoje prawa uczniów lub ich rodziców wcale nie są tak rzadkie.
Ja jednak mimo wszystko wolałabym, żeby kompetencje dyrektora i nauczyciela w sprawie oceniania były jasno i czytelnie określone.