Skąd wiem, że czasy są ostateczne?
Osobiście wierzę, że już nastały, bo bezprawie się mnoży. Wystarczy się rozejrzeć. Ale to kwestia interpretacji.
Jak będziesz im wpajać zasady szacunku do drugiego człowieka, uczciwości i sprawiedliwości, skoro w ich istnienie nie wierzysz?
Kurczę, też się nad tym usilnie zastanawiam.
Wierzę, że człowiek może się zmienić. Dlatego najważniejsze jest doprowadzić go do pojednania z Bogiem. Tak długo jednak, jak zgodnie z myślą humanistyczną( a ta jest wbrew pozorom Bogu przeciwna) będziemy ludziom wmawiać, że są dobrzy, to jak ci ludzie mają przyjąć przebaczenie z rąk Bożych i zrozumieć, że w pełni zasłużyli na piekło? W końcu Jezus przyszedł "nie do zdrowych, ale do tych, co źle się mają"- "bo zdrowi lekarza nie potrzebują".
Jezus nas przyszedł zbawić od naszych grzechów.
Walkę odrodzonego w Bogu ducha z pożądliwościami ciała ładnie opisuje apostoł Paweł- który stwierdza, że cuch ochoczy, ale "ciało"( nasza grzeszna natura) chce robić to, co złe. Dopiero przyjęcie Jezusa jako Pana i Zbawiciela, uznanie swej grzeszności, przyjęcie wybaczenia z rąk Bożych- bo Jezus za ciebie i mnie umarł- może nas z tego wyzwolić. Jeśli ktoś odrzuca Boga, odrzuca Jezusa( a czyni to każdy, kto w CAŁOŚCI nie uznaje ewangelii), to jest niewolnikiem grzechu.
Owszem, ludzie mogą się zmieniać i bez Boga, ale tylko do pewnego stopnia. Wychowanie, oddziaływanie "z zewnątrz" jest pomocne do uzyskiwania pewnych zmian, koniecznych do funkcjonowania w społeczeństwie, dlatego należy wychowywać, korygować, napominać, zachęcać i w ogóle czynić wszystko, żeby człowiekowi pomóc w przestrzeganiu norm społecznych- dla jego i naszego dobra. Ale ta prawdziwa zmiana w "dobrego człowieka" jest możliwa jedynie dzięki pojednaniu się z Bogiem, z Chrystusem.
Nie załamuję rąk. Ale nie mogę komuś pomóc wbrew jego woli. Żeby ktoś mógł się zmienić, najpierw musi tego chcieć.
Źli z natury? Więc co? Należy ich odizolować, uciekać przed nimi, pozbywać się nich?
To by było niemożliwe. Po prostu "o ile od was to zależy, ze wszystkimi pokój miejcie". A w szkole- wykonywać swoją pracę jak najlepiej dysponując dostępnymi środkami.
Tak rozumiesz słowa Biblii, że ktoś kto czyni dobro, tak naprawdę nie jest dobry, tylko zło maskuje? I tylko "potocznie" sa nazywani dobrymi?
Biblia mówi, że "serce człowieka jest złe i zepsute" i z "jego wnętrza pochodzą wszystkie złe myśli". I to jest prawda. Wiele trzeba się natrudzić, żeby nauczyć się postępować mądrze i dobrze. Wiele osób maskuje zło. Ilu ludzi kłamie, plotkuje, nie jest uczciwymi, upija się, ogląda pornografię, współżyje bez ślubu- żeby wymienić to bardziej oczywiste zło? A ilu z nich nadal- mimo , że to czynią, uważa się za "dobrych"?
Wiem, wiem- w pojęciu świata "dobry człowiek" to taki, który tylko trochę kłamie, tylko trochę oszukuje, ale tak ogólnie taki zły nie jest, no jak ktoś żyje na kocią łapę, to przecież nikogo nie krzywdzi itd., itp. Tylko że ja nazywam zło to, co złem nazywa sam Bóg. I wg tego staram się żyć( wychodzi raz lepiej, raz gorzej, ale nie usprawiedliwiam się moim "słabym człowieczeństwem", tylko proszę Boga o przebaczenie)- bo jestem wierząca.
Czy tak samo traktujesz dobre gesty swojej rodziny, przyjaciół, kolegów?
Nie chodzę węsząc podejrzliwie, czy w czyimś geście nie ma przypadkiem obłudy. "Miłość wszystkiemu wierzy". Kredyty zaufania należy dawać. Stwierdziłam ogólną zasadę- ludzie lubią uchodzić za świętych i dobrych, przy czym dalecy są od prawdy.
Czy wiedzę o innych ludziach, o swojej rodzinie, przyjaciołach, współpracownikach, uczniach, sąsiadach itd opierasz na zapisach tysiącletnich tekstów?
Czy w swej wierze nie masz miejsca na myślenie, na interpretowanie tych słów?
Chcesz dosłownie odczytywać zapisy biblijne? A nawet jeśli, skąd wiesz, że te ostateczne czasy nastały? Czy cytat mówi o tym, jacy będą wszyscy ludzie?
Czy sama też jesteś z natury zła, a dobre uczynki są jedynie wyreżyserowanym celowym maskowaniem tego zła?

Dla mnie te "tysiącletnie teksty" są natchnionym słowem samego Boga, bo jestem chrześcijanką i Biblia jest dla mnie autorytetem w sprawach wiary. Rozumiem, że ktoś może jej wiarygodność podważać- w końcu nie wszyscy są wierzącymi w Jezusa ludźmi. Więc - tak. To jest Słowo ponadczasowe. Ono nie przemija.
Oczywiście, że jest w mojej wierze miejsce na interpretowanie i myślenie. Jeśli teksty, które podałam można lepiej zinterpretować, to ciekawa jestem Twojej interpretacji. Przedstaw mi ją( możesz na prive'a, zeby tu nie zaśmiecać wątku), przemyślę sprawę.
Nie, nie odczytuję wszystkich zapisów biblijnych dosłownie. Niektóre można, np. te które tyczą się zasad moralnych. Zdaje się, że kradzież, pijaństwo i cudzołóstwo to z pewnością jest zło( w Piśmie nazwane grzechem) i to się nie zmienia? Aby zrozumieć inne fragmenty, trzeba już troszkę znać historię, kulturę ludzi w tych czasach, kiedy Pismo powstawało, czy nawet rozumieć teksty liryczne czy specyficzną żydowską symbolikę. Zapewniam Cię, że studiuję Biblię od ładnych kilkunastu lat, przeczytałam wiele mądrych książek na jej temat- autorstwa ludzi różnych wyznań chrześcijańskich i nie podchodzę do sprawy lekkomyślnie i naiwnie.
Czy ten Bóg nie miał choć odrobiny nadziei na "dobro w człowieku" skoro nie uśmiercił wszystkich?
Uśmiercił tych, którzy w ogóle Go nie szukali. Noe słyszał głos Boży, zresztą płacił za to cenę- kpiny i szyderstwa. Podobnie było z prorokami. Bóg ocalił Noego i jego rodzinę ponieważ miał plan zbawienia- nie dlatego, że Noe był taki "dobry". Są ludzie, którzy są troszkę lepsi w swoim postępowaniu od innych- ale nikt nie jest "dobry". To Bóg jest tak dobry, że - mimo iż wcale na to nie zasłużyliśmy- zesłał swego Syna na śmierć za nas. Tak nas ukochał, że oferował nam swoje zabawienie za darmo, z łaski. Nikt sobie nie może zasłużyć za zbawienie- NIKT. I nikt nie może niczego do dzieła zbawienia dołożyć. Bóg jest sprawiedliwy- potrzebna była ofiara za grzechy- stał się nią Jezus, Baranek Boży. To jest ewangelia. Dobra nowina dla nas, zepsutych grzeszników, złych ludzi, którzy nie szukali Boga. Możemy teraz przyjąć zbawienie z Bożych rąk za darmo, dzięki ofierze Jezusa- a potem uczynić Go naszym Panem i żyć tak, aby się Bogu podobać.
No, nie mogłam się powstrzymać

W końcu to najważniejsza dla wszystkich wiadomość.
Naprawdę żadnego dobra na tym świecie nie zauważasz?
Tak , jak pisałam. Zauważam- czasem złych ludzi stać na jakieś dobre gesty. Ale tak długo, jak nie narodzisz się na nowo w Chrystusie, tak długo jesteś niewolnikiem grzechu. Bo Duch św. w tobie nie mieszka- a tylko Duch uświęca.
Wiem, wielu w tym miejscu nazwie mnie fanatyczką czy kim tam. Ale ja wolę być fanatyczką i wiedzieć, w co wierzę, dokąd idę, niż zaufać myśli humanistycznej...