Fikcyjne wypady edukacyjne

Moderatorzy: Basiek70, służby porządkowe

qaz12345
Posty: 29
Rejestracja: 2010-03-18, 22:16
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Chemia
Lokalizacja: opolskie

Fikcyjne wypady edukacyjne

Postautor: qaz12345 » 2010-10-22, 12:02

Proszę o odpowiedź.
Zacznijmy wreszcie uczyć a nie zajmować się wszystkim innnym ... edukacyjnymi cudactwami, które nie służą uczniom - ile lekcji przepada ?
Problem dotyczy polecenia służbowego - wyjazdów.
Czy nauczycielka może być zmuszona przez dyrektorkę
do 2-dniowych wyjazdów - warsztaty (z noclegiem !!!)
zostawiając w domu małe dzieci - lat 5 i 8 ?
Wyjazd z Sosnowca do Warszawy - pociągiem o 3.00 w nocy w Warszawie rozpoczecie o 9.00 i ... maraton do wieczora.
Wyjazdy są 3 razy w roku szkolnym te 2-dniowe z noclegiem !!!
i w czasie wakacji w lipcu ,
to w ramach innego, kolejnego trendy progamu z funduszy UNIJNYCH
nikt ze "starych nauczycielskich wyg" - koleżanek pani dyrektor - nie chce w tym brać udziału, więc ...
wmiksowane są w to młode nauczycielki z małymi dziećmi !!!
Wdrażanie i realizacja tych programów odbywa się na siłę,
dyrcia popisuje się co to w jej szkole się nie dzieje, jakie cuda i dziwy!!!
Potem zbiera nagrody.
Wszystko się robi i uskutecznia na pokaz - tylko nie uczy !!!
Pozdrawiam - qaz

qaz12345
Posty: 29
Rejestracja: 2010-03-18, 22:16
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Chemia
Lokalizacja: opolskie

Re: Fikcyjne wypady edukacyjne

Postautor: qaz12345 » 2010-10-22, 13:53

Proszę nam jeszcze powiedzieć -
czy do obowiazków nauczyciela należą te wyjazdy ?
to nie wynika z umowy o pracę
a co z wynagrodzeniem ???
jedni nauczyciele mają TAKIE obowiązki a innni nie ?
to jak jedni mają jeździć przez 3 lata, tyle razy do roku, a inni nauczyciele - ich to nie obowiazuje ?
w jednej szkole dyrekcja wymyśla i wprowadza cuda , a w innej szkole może być NORMALNIE ?
mamy realizować program i jak najlepiej przygotować uczniów do egzaminu np. GIMNAZJALNEGO !!!
Proszę doradzić, jesteśmy załamane ...
POZDRAWIAM

jarko
Posty: 219
Rejestracja: 2010-09-18, 22:13
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Informatyka, Historia
Lokalizacja: świętokrzyskie

Re: Fikcyjne wypady edukacyjne

Postautor: jarko » 2010-10-22, 14:37

qaz12345 pisze:Proszę o odpowiedź.
Zacznijmy wreszcie uczyć a nie zajmować się wszystkim innnym ... edukacyjnymi cudactwami, które nie służą uczniom - ile lekcji przepada ?
[...]Wdrażanie i realizacja tych programów odbywa się na siłę,
dyrcia popisuje się co to w jej szkole się nie dzieje, jakie cuda i dziwy!!!
Potem zbiera nagrody.
Wszystko się robi i uskutecznia na pokaz - tylko nie uczy !!!

Na tym polega nasz pozorancki system pedagogiczny, że najpierw dostrzega się i nagradza cuda i dziwy a potem normalną mrówczą pracę. Ryba psuje się od głowy, ten doskonale wie co się robi jak kurator ma przyjechać do szkoły, jak ma przyjechać wójt, burmistrz, prezydent, starosta. Gdyby góra nie chiała tych szopek to wystarczy aby raz dała sygnał i zabawa w akademie, pseudoprogramy etc kończy się bardzo szybko. Czego chcą nauczyciele to normalnej zwykłej pracy.
Gutta cavat lapidem non vi, sed saepe cadendo

jaga111
Posty: 66
Rejestracja: 2010-03-23, 17:05
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Matematyka
Lokalizacja: świętokrzyskie

Re: Fikcyjne wypady edukacyjne

Postautor: jaga111 » 2010-10-22, 16:10

A co powiecie na taki sposób zachęcania do dokształcania się w ramach projektów unijnych. Najpierw było ogłoszenie o możliwości uczestnictwa w szkoleniu, a że prawdopodobnie niewiele osób wyraziło chęć po jakimś czasie pojawił się następujący komunikat skierowany do dyrektorów szkół "W związku z komunikatem z dnia 5.10.2010 r. zamieszczonym na stronie internetowej Kuratorium... zobowiązuję Państwa do wytypowania w trybie pilnym nauczycieli na szkolenia dotyczące planowanych zmian w obszarze kształcenia uczniów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi. Jednocześnie informuję, że w szkoleniu mogą wziąć udział wszyscy zainteresowani nauczyciele. " A jeszcze lepsze było to, że harmonogram szkoleń pojawił się 18 października na 18 października.

Cytryn
Posty: 1205
Rejestracja: 2007-11-09, 12:20

Re: Fikcyjne wypady edukacyjne

Postautor: Cytryn » 2010-10-23, 09:49

Czego chcą nauczyciele to normalnej zwykłej pracy.

Podpisuję się obiema rękami i nogami. Mam dość ciągłych apeli, kina, cyrków, wyjazdów, konkursów...szkoleń bez sensu. Czasem czuję się tak, jakbym w jakimś domu kultury pracowała. Wiszę na telefonie, zbieram ciągle jakieś pieniądze, załatwiam autokary, jeżdżę po całej gminie z uczniami, tylko...na nauczanie- i przygotowywanie się do lekcji- jakoś nie mam czasu. Dziatwa rozedrgana i rozkojarzona, bo za godzinę ma być cyrk/kino/apel/prelekcja wpisz co chcesz. Potem cała szkoła szkoła na głowie. Nie ma atmosfery pracy, tylko ganianie, przekrzykiwanie się, nerwy. Nie wzięłam ani jednego dnia zwolnienia jak dotąd, a już mi poprzepadało po parę godzin w każdej klasie, w której uczę! A na koniec każą mi się z tych godzin rozliczać...czy "zrealizowałam podstawę programową".

Awatar użytkownika
vuem
Posty: 4126
Rejestracja: 2009-06-18, 20:30
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język angielski
Lokalizacja: podkarpackie

Re: Fikcyjne wypady edukacyjne

Postautor: vuem » 2010-10-23, 17:49

Zapewne przesadą jest "ciągłe" organizowanie apeli i akademii z byle okazji, a z taką pompą i długim okresem przygotowań, jak by o ślub następcy tronu chodziło.

Ale też przesadą jest negowanie wszystkiego poza codziennymi lekcjami, bo po pierwsze nasza rola dydaktyczna nie ogranicza się do samego sedna naszego przedmiotu.
Jest masa wiedzy i wiele umiejętności interdyscyplinarnych, dotyczących wiedzy ogólnej oraz zadań wychowawczych, których w zamknięciu czterech ścian klasy nie zrealizujemy w ogóle lub w znacznie zubożonym stopniu.
Wyjazdy, imprezy szkolne, zajęcia poza murami szkoły wiele mogą nauczyć.

Po drugie, ich zorganizowanie moim zdaniem kosztuje niewiele...w każdym razie ja w ogóle nie zauważam obciążenia z tym związanego.

Chyba przesadzasz Cytrynko. :wink:

Cytryn
Posty: 1205
Rejestracja: 2007-11-09, 12:20

Re: Fikcyjne wypady edukacyjne

Postautor: Cytryn » 2010-10-23, 18:07

Po drugie, ich zorganizowanie moim zdaniem kosztuje niewiele...w każdym razie ja w ogóle nie zauważam obciążenia z tym związanego.

:?: ???

No, Ty chyba rzeczywiście niewiele w szkole robisz, albo "po łebkach". Przygotowanie apelu to jakieś min. dwie, trzy próby poza lekcjami. Przygotowanie do konkursu przedmiotowego to ileś godzin spędzonych z uczniami i tony kserówek. Przygotowanie zespołu muzycznego do konkursu to orka na ugorze. Wycieczka- zbieranie pieniędzy, latanie za uczniami, kserowanie zgód, zbieranie zgód, wypełnianie papierów, dodatkowe ubezpieczenie, zamawianie autobusu i troska o to wszystko.
Jeśli dla Ciebie to "niewiele", to znaczy, że obijasz się w robocie.

I nie chodzi o rezygnację z imprez w ogóle, ale ich zdecydowane ograniczenie. A cyrki i kina ze szkół wywaliłabym całkiem. To strata lekcji.

Awatar użytkownika
vuem
Posty: 4126
Rejestracja: 2009-06-18, 20:30
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język angielski
Lokalizacja: podkarpackie

Re: Fikcyjne wypady edukacyjne

Postautor: vuem » 2010-10-23, 19:10

Cytryn pisze:Ty chyba rzeczywiście niewiele w szkole robisz, albo "po łebkach"


Nie przygotowuję apeli, wyraźnie zresztą się od ich tematu odciąłem pierwsza linijką swego posta. Nie widzę potrzeby organizowania takich "napuszonych" imprez.

Mój post odnosił się do Twojego "negowania czegokolwiek poza regularną lekcją".

Cytryn pisze:Przygotowanie do konkursu przedmiotowego to ileś godzin spędzonych z uczniami i tony kserówek.


Zajęcia przygotowujące, to taki sam wysiłek jak każde inne lekcje. Nie chcesz? To nie przygotowuj. Nie będziesz miała powodu by narzekać.
Albo przygotowuj w ramach karcianych, które i tak musisz przepracować.

Kserowanie to jakiś wysiłek? Skserowanie 20 stron dla 10 uczniów to 5 minut roboty.

Przygotowanie zespołu muzycznego? No cóż, zaraz napiszesz o przygotowywaniu do Tańca z gwiazdami...nie pisałem o regularnych dodatkowych zajęciach, za które normalnie otrzymuje się wynagrodzenie lub prowadzi się je w ramach karcianych, które i tak należy przepracować.

Więc na co narzekać? Nie rozumiem.

Albo prowadzisz te zajęcia w ramach nadgodzin, czy karcianych albo nie i tyle. Po co tyle marudzić?

Cytryn pisze:Wycieczka


To mi się najbardziej w oczy rzuciło.

Zebranie pieniędzy? Nawet jeśli muszę zrobić to osobiście, to ustalam termin i w ciągu dwóch długich przerw ( w dwa rożne dni, bo przecież uczeń może zapomnieć) zbieram, odstawiam do sejfu szkolnego i po ptokach.
2 X 10 minut....straszna orka.

Nie mam w zwyczaju latać za uczniami, skoro im zależy by na wycieczkę pojechać, to oni mają na ustalony dzień i ustaloną godzinę przynieść co trzeba...jeśli nie, to ONI NIECHAJ ZA MNĄ LATAJĄ.

Zgody przynoszą razem z pieniędzmi. Kserowanie zajmie mi 5 minut, o ile nie zrobi tego sekretarka.

Wypełnienie papierów, to kolejne 3 minuty, chyba nie chcesz powiedzieć, że kartę wycieczki wypisujesz 3 dni. :mrgreen:

Dodatkowe ubezpieczenie? A po co? Skoro uczniowie zostali ubezpieczeni grupowo w szkole i/lub są ubezpieczeni przez rodziców?

Zamawianie autobusu? Kosztuje mnie 2 rozmowy telefoniczne a la 5 minut ( i trwa to tak długo tylko dlatego, że lubię z ludźmi pogadać.)
1 rozmowa, to sprawdzenie, czy przewoźnik ma w danym terminie wolne auto, jeśli tak zaklepujemy.
Druga rozmowa, to potwierdzenie terminu i podanie godziny wyjazdu. Plus telefon do zaprzyjaźnionego policmajstra, by mi na czas podesłał kontrolę.
Tobie schodzi z tym dłużej? Może niegramotna jesteś nieco? :mrgreen:

Troska nie zajmuje mi też wiele czasu ... zazwyczaj ...jakoś chyba nie marnuję na to ani minuty. Nie widzę powodu, organizuję wycieczki z przyjemnością.

Cytryn pisze:I nie chodzi o rezygnację z imprez w ogóle, ale ich zdecydowane ograniczenie.


Nie napisałaś tak wcześniej. W kwestii imprez z pompą popieram.

Cytryn pisze:A cyrki i kina ze szkół wywaliłabym całkiem. To strata lekcji.


Cyrk tak, kino nie.

Chyba, że Ty swoich uczniów tylko na Avatary i inne bajeczki zabierasz.
zapoznanie dzieci i młodzieży z wartościowymi produkcjami polskiego, czy światowego kina nie jest stratą czasu.
Jest naszym obowiązkiem, bo sami się na takie filmy nie wybiorą.

Cytryn pisze:Jeśli dla Ciebie to "niewiele", to znaczy, że obijasz się w robocie.


Czy każdy, kto daną czynność wykonuje z większą łatwością, czy z danego obowiązku wywiąże się szybciej i sprawniej, a przy tym nie znajdzie powodu do narzekania musi być obibokiem?

Może to Ty kiepsko sobie z tymi zadaniami radzisz, że trwa to nie wiadomo ile i jeszcze kosztuje to wysiłek porównywalny z oraniem 10 ha starą szkapą?

qaz12345
Posty: 29
Rejestracja: 2010-03-18, 22:16
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Chemia
Lokalizacja: opolskie

Re: Fikcyjne wypady edukacyjne

Postautor: qaz12345 » 2010-10-23, 19:29

To znowu ja i pytam, czy ktoś poda mi jakiś przepis, paragraf,
czy musimy się zgadzać i jechać pociągiem o 3.00 w nocy i być poza domem 48 godz. kilka razy w roku i tak przez czas trwania projektu ?
... a potem oddech i ... następny cudowny projekt
nakłanianie uczniów, zachęcanie ich do wykonywania prac, motywowanie - ok - można 2,3 razy, ale potem oni juz nie chcą tego robić, albo robi to cały czas 10 tych samych uczniów, bo inni na to dosłownie leją i dopuszczający, dostateczny ich satysfakcjonuje i tak to trwa np. 3 lata . Koszmarek !!!
Doradzicie coś,
a Ty vuem masz chyba mądrą , logiczną dyrcię - masz szczęście.

jarko
Posty: 219
Rejestracja: 2010-09-18, 22:13
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Informatyka, Historia
Lokalizacja: świętokrzyskie

Re: Fikcyjne wypady edukacyjne

Postautor: jarko » 2010-10-23, 19:56

Oczywiście, że dzieci muszą też nauczyć się wystąpień publicznych, zapoznać z kulturą etc ale ja mam wrażenie, że nadmierna ilość michałków i do tego w całym okresie (czasami kilka w tygodniu) dezorganizuje rytmiczna pracę szkoły. A potem na koniec roku kilka dni obijania zamiast na te dni przenieśc święto sportu, święto patrona i inne wszystkie święta. Współczuję szkołom mającym za patrona JPII. Bo to leci tak, rocznica śmierci, urodzenia, wyboru, zamachu, tydzień papieski i dojdzie jeszcze dzień świętego. I za każdym razem strata godzin albo dnia. I wydaje mi się ,że w tym kontekście nalezy rozumieć rozporządzenie o organizacji roku szkolnego. Rok szkolny de facto się wydłuża aby było w trakcie roku kilka dni bez lekcji na balowanie świętowanie i tańczenie. Taki kierunek działania.
Jak ja pamietam kiedy byłem uczniem to nigdy nie pałętał się żaden radny czy wójt czy jak tam wtedy było, nie było powitania tzw. oficjalnych gości. Apele przygotowywały klasy aby się najlepiej przedstawić przed ogółem. Teraz co obserwuję to w każdej szkole chcą utrzymać poziom Starego Teatru i Festiwalu Opolskiego. W cyrku bierze mała ilość specjalnie dobieranych uczniów. Reszta zazdrości jak dobierane jednostki ćwiczą próby i nagminnie wtedy masa ucieka, gdzieś się pałęta, kombinuje jakby się gdzies zakręcić a może okażą sie przydatni do wieszania dekoracji itp. Czy o to chodzi? O naukę bajzla i bałaganu?
Gutta cavat lapidem non vi, sed saepe cadendo

Cytryn
Posty: 1205
Rejestracja: 2007-11-09, 12:20

Re: Fikcyjne wypady edukacyjne

Postautor: Cytryn » 2010-10-23, 20:20

Taaa...niegramotna jestem. Ciesz się, że pracujesz w szkole, gdzie nie każą Ci harować tak, jak mnie. Gratuluję. I może trochę więcej zrozumienia dla tych, którzy tak "fajnie" nie mają". Z różnych przyczyn. Dlatego jestem za tym, żeby odgórnie ograniczyć zakres imprez i konkursów, w których szkoła może brać udział. Miałabym czym się bronić( bo napisano, ze na jednego nauczyciela przypadają dwa apele, dwa konkursy, jedna wycieczka i jedno szkolenie w ciągu roku szkolnego! Więcej nie ruszam!).
Zresztą szkoda gadać...ustawiłeś się i Ci dobrze. Tak trzymaj. Zazdroszczę. U nas w szkole są inne układy. Jestem jedynie pionkiem w tym układzie trzęsącym się ze strachu, ze nie spłacę kredytu, jak mi obetną godziny. Zresztą, pewnie nie zrozumiesz...

jarko
Posty: 219
Rejestracja: 2010-09-18, 22:13
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Informatyka, Historia
Lokalizacja: świętokrzyskie

Re: Fikcyjne wypady edukacyjne

Postautor: jarko » 2010-10-23, 20:36

Cytryn, ludzie sami sobie gotują ten los i na wyścigi jeden przed drugim wykazuje się nadmierną gorliwością, robi się zła atmosfera bo jeden na drugiego patrzy bykiem zamiast pomagać. A młodzież to wykorzystuje. Młodzież traktuje to tak:skoro tym belfrom tak zależy, to oni musza zabiegać o nasze względy abyśmy zechcieli wystąpić na apelu, cos tam przygotować etc. Nauczyciel ma orkę a młodzi nie przejmują drobnej odpowiedzialności za apel, za dekoracje etc. Tacy wyrachowani się robią, coś za coś. Tego uczy polska szkoła.
Gutta cavat lapidem non vi, sed saepe cadendo

Cytryn
Posty: 1205
Rejestracja: 2007-11-09, 12:20

Re: Fikcyjne wypady edukacyjne

Postautor: Cytryn » 2010-10-23, 21:08

jarko masz rację, ale jak się wpada w taki "system", to naprawdę trudno w pojedynkę coś "zawojować". Wtedy już tylko można zmienić szkołę, ale nie jest to takie proste.

Awatar użytkownika
vuem
Posty: 4126
Rejestracja: 2009-06-18, 20:30
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język angielski
Lokalizacja: podkarpackie

Re: Fikcyjne wypady edukacyjne

Postautor: vuem » 2010-10-23, 21:25

Cytryn pisze:Ciesz się, że pracujesz w szkole, gdzie nie każą Ci harować tak, jak mnie.


Harujesz ponad miarę? To się zbuntuj lub zmień szkołę, a jeśli to niemożliwe, to zmień nastawienie, bo się wypalisz.

Cytryn pisze:Gratuluję. I może trochę więcej zrozumienia dla tych, którzy tak "fajnie" nie mają".


Zrozumienie?

Co do częstych apelów i niepotrzebnego wysiłku z nimi związanego, to się z Tobą zgadzam w 100%, nie akceptuję tego Cytrynko.

Cytryn pisze:Dlatego jestem za tym, żeby odgórnie ograniczyć zakres imprez i konkursów, w których szkoła może brać udział.


Nikt tego nie zrobi, zresztą nie ma sensu. Powinno to regulowane być naturalnymi możliwościami uczniów i nauczycieli... i zdrowym rozsądkiem.

Przygotowuję swoich do średnio 2 konkursów, pracuję dodatkowo z niektórymi (albo poszerzam materiał lub pomagam tym z trudnościami), przygotowuję do egzaminów.
To nie jest dla mnie zbyt wiele, nie czuję przeładowania pracą....zresztą "praca w szkole" to tylko część mojego dnia pracy....niekoniecznie większa.

I odnosząc się ponownie do organizowania wycieczek stwierdzam, że... ich organizacja nie jest żadnym wysiłkiem... i to głównie krytykowałem.

Apeli nie organizuję, gdy kiedyś taki pomysł się pojawił kategorycznie oświadczyłem, że się do tego nie nadaję. Spełniam się na innym polu...jak większość moich kolegów, czy koleżanek. Każdy ma swoją działkę, każdy się w czymś specjalizuje i dzięki temu można działać lepiej.

Ty jesteś wykorzystywana? Nie jesteś z tego tytułu nagradzana? To się postaw albo zmień pracę... lub zaciśnij zęby i zaakceptuj, zaproponuj, zaapeluj, by tą pracą się podzielić z innymi.

Cytryn pisze:Miałabym czym się bronić( bo napisano, ze na jednego nauczyciela przypadają dwa apele, dwa konkursy, jedna wycieczka i jedno szkolenie w ciągu roku szkolnego! Więcej nie ruszam!).


Przepraszam, to ile apeli, konkursów i wycieczek musisz przygotować w ciągu roku?
Czy Twoja dyrekcja wyznacza każdemu nauczycielowi ileś tam apeli rocznie + ileś tam konkursów + ileś tam wycieczek + iles tam chórów/zespołów itd?
Pewnie nie, bo przecież zabrakłoby czasu na cokolwiek innego.

Cytryn pisze:Zresztą szkoda gadać...ustawiłeś się i Ci dobrze. Tak trzymaj. Zazdroszczę


Tak to nazywasz? No cóż, może być i tak. Ustawiłem się, nie tylko ja zresztą, zawsze mówiąc szczerze, co uważamy za słuszne, a co za brednie, co wg nas jest wskazane, a co jest stratą czasu itd. I to wszystko w kontekście wspólnego dobra szkoły - uczniów
i nauczycieli.

Ty się nie ustawiłaś...tzn. pracujesz w szkole, gdzie dyrektor-tyran wyznacza beznadziejnie niepotrzebne i czasochłonne zadania, kosztem Waszego czasu, energii, kosztem lekcji.
Boisz się, że stracisz pracę, gdy "podskoczysz".

Rozumiem i dlatego ponownie radzę. Zaakceptuj tą sytuację, spróbuj znaleźć wsparcie, bo z takiego narzekania nic dobrego nie wyniknie, znienawidzisz swoją pracę.

Pierwsze oznaki zresztą widać, bo nie potrafisz obiektywnie ocenić wysiłku wkładanego w poszczególne zadania... :wink:

Cytryn
Posty: 1205
Rejestracja: 2007-11-09, 12:20

Re: Fikcyjne wypady edukacyjne

Postautor: Cytryn » 2010-10-23, 22:06

Nie musisz się podlizywać uczniom i rodzicom? To nie rozumiesz. Stąd te wspaniałe "rady". Przyzwyczaiłam się. Inne środowisko widocznie.
Nie narzekam, stwierdzam fakty. I nie chcę narzekać. Jest jak jest i ja tego nie zmienię. Może odgórne nakazy nie byłyby najlepszym pomysłem( znając naszą "górę" i jej "wspaniałą" kreatywność). Szkoda, że nie wszyscy mają zdrowy rozsądek, odpowiedzialność i umiejętność dobrej organizacji pracy.
A to, że w wielu szkołach jest za dużo dętych imprez, to też fakt. Skąd się to bierze? (abstrahując już od mojej niegramotności, bo dyskusja zejdzie na mnie, a po co to).


Wróć do „Prawo oświatowe”

cron