Dziś dowiedzialm się o skandalicznym procederze pisania matur w jednym zespole szkół. Nauczyciele piszą prace z polskiego lub matematyki, uczeń obłożony książkami pisze maturę z wosu(potem skutecznie wybiera się na prawo), dyrektorka zmusza nauczycieli by pomagali uczniom na maturze itp.
Na moje pytanie jak to się może dziać wytłumaczono mi, że osoby z zewnątrz pochodzą z tej samej gminy a z innych gmin nikt tam nie bywa na egzaminie gimnazjalnym czy maturalnym. W jednym roku stwierdzono niesamodzielność pisania prac z matematyki przez uczniów, ale niczego to nie zmieniło, nadal brak jest faktycznie obcych obserwatorów, są tylko z terenu gminy gdzie rządzi wójt-mąż pani dyrektor liceum.
Nie moglem w to uwierzyć ale podano mi przykłady, które są porażające. Co robić w takiej sytuacji?
Czuję bezradność czytających. Dziki kraj się robi, gdzie lokalny kacyk ustawia wszystko, nawet matury. Zmowa zdających i pomagających, dyrektorka liceum powinna polecieć kiedy stwierdzono u jej maturzystów niesamodzielność pisania prac maturalnych z matematyki. Następnego roku był ktoś z CKE ale potem wszystko wróciło do "normy" a dyrektorka czuje się jeszcze silniejsza i nie kryje się z tym drwić w źywe oczy a któż jej podskoczy. Informację uzyskałem od nauczycielki, ktora pożegnała się z pracą po roku kiedy na maturze nie pomogła pisać. Niestety rozmowy nie nagrała a lokalne układy są takie, że nie wierzyła aby ktoś z prokuratury chciał uwierzyć w jej słowa.