Basiek70 pisze:wiesz co, wg mnie właśnie tak, pogodzić się z tym, ze nie każdy ma potrzebę
społecznikostwa
co nie znaczy że jest złym człowiekiem i że daje zły przykład
i co nie znaczy że jest złym pracownikiem
Szkoła to miejsce, gdzie uczy się postawy patriotycznej, pro-społecznej, solidarnej z resztą społeczeństwa, pro-ekologicznej itp ... nie da się uniknąć konieczności wzięcia udziału w pewnych zadaniach, które czasowo rozminą się z godzinami naszych zajęć dydaktycznych.
Bierzesz w nich udział, czy skutecznie unikasz?
Jeśli unikasz, to jak godzisz to z krzewieniem idei wspomnianych powyżej?
Nie piszę tu o poświęcaniu się jakiejś misji 24 godziny na dobę.
Cały czas mówimy o poświęceniu czasu te kilka razy w roku!
Basiek70 pisze:takie akcje mają sens tylko wtedy, jak wszyscy w nich biorą udział z prawdziwej potrzeby, a nie z przymusu
mierzi mnie straszliwie myśl o nabzdyczonych zmuszonych do udziału w celoszczytnej imprezie ludziach
Dzieci chcą w tym udział brać - ktoś musi się nimi zająć, dopilnować.
Tym, które nie czują potrzeby, należy dać odpowiedni przykład, że warto coś dla innych zrobić.
Jeśli zauważyłabyś, że Twoje dziecko "nie czuje potrzeby niesienia pomocy innym", że może wyrosnąć na samoluba, to byś to po prostu zaakceptowała, czy spróbowałabyś coś jednak z tym fantem zrobić?
Basiek70 pisze:mierzi mnie straszliwie myśl o nabzdyczonych zmuszonych do udziału w celoszczytnej imprezie ludziach
ja akurat często i sporo czasu poświęcam pracy dodatkowej, mam społecznikowską żyłkę
ale jakbym miała w tym czasie współpracować z takimi osobami, co "nie czują bluesa", to odechciałoby mi się zapewne
Czułbym się podobnie. Ale należy tez pamiętać, że skoro spadają na nas określone obowiązki, to należy je dzielić w miarę sprawiedliwie.
Nie może być tak, że Ty - choć robisz to z chęcią - zasuwasz za każdym razem, gdy się w szkole coś dzieje, a inni nie rusza palcem, bo akurat "nie czują potrzeby", "boją się zrujnować swe życie rodzinne" lub "bo nikt im dodatkowo za to nie płaci".
Basiek70 pisze:tak naprawdę rolą dyrektora chcącego zaangażować szkołę w takie działania jest zarażenie pracowników entuzjazmem
i jak dyrektor ten entuzjazm ma, to zbierze ekipę do współpracy
a jak nie ma entuzjazmu i ma gdzieś cel akcji, a tylko chce dobrze w oczach różnych wypaść, to wcale się nie dziwię, ze ludzie nie chcą za free dla jego wizerunku pracować
Tak by było idealnie.
Sam spotykałem się też z takimi sytuacjami, gdy dyrekcja cieszyła się nie z tego, że udało się komuś pomóc, a z tego, że o niej głośno było i stała w pierwszym szeregu, ale ...pracując np. na rzecz pogorzelców, pochylając się nad czyimś nieszczęściem jakoś nie byłbym w stanie kalkulować, że za darmo na czyiś wizerunek pracuję.
Jedynym "chłodnym zamysłem" jest planowane zaangażowanie młodych. Trzeba im przykład odpowiedni dać. U wielu z nich ta chęć dawania pozostanie do końca życia ... u niektórych nie...
Basiek70 pisze:no to czemu piszesz, że trzeba a jak ktoś nie chce trzeba go zmusić, bo to taki zawód?
i zwolnić nie, ale jak trzeba dokonać wyboru, to jest to jakiś wyznacznik
Nie bardzo kumam co chcesz powiedzieć, ale reasumując powtarzam, co sądzę: leniwych trzeba kopem w dupę poganiać. Na leczenie egoizmu w tym wieku chyba za późno.
