Zaloguj się aby ocenić lub skomentować publikację.
Twierdzenie Pitagoras na wesoło
Narrator: Pitagoras urodził się około 572 r. p.n.e. na wyspie Samos. Około 532 r. p.n.e. opuścił wyspę i wyemigrował do kolonii jońskich w Italii. Odbył liczne podróże, jednak w końcu osiedlił się w Krotonie.
<wchodzi uczeń przebrany za Pitagorasa>
Pitagoras: Ale zmęczyłem się podróżą, jednak nie mam gdzie przenocować. Oj, oj, oj!
Uczeń 1: <podchodzi do Pitagorasa, wyjawiając się z krzaków> Hajże ho nieznajomy. Widzę, że jesteś skonany, może zechcesz przenocować w mojej skromnej chacie. Mieszkam z przyjacielem więc znajdzie się trochę miejsca dla Ciebie.
Pitagoras: Świetnie, ale co mogę podarować w zamian? Nie mam pieniędzy, zostałem okradziony przez uliczna szajkę.
Uczeń 1: Panie jakoś się dogadamy. Pieniądze to nie wszystko.
Pitagoras: <oburzony> Jak to przyjmie Pani pod swój dach nieznajomego i nie chce pieniędzy. To zaskakujące!
Uczeń 1: Bo ja taka niewykształcona dziewoja jestem a Pan wygląda na mądrego, to może mnie Pan czegoś nauczy?
Pitagoras: Dobrze. Ale najpierw musze się odświeżyć.
Uczeń 1: Zapraszam, chodźmy do domu.
<idą>
Uczeń 2: Kim jest ten przemiły pan?
Uczeń 1: Nieznajomy, ale w zamian za schronienie obiecał nas czegoś nauczyć.
Uczeń 2: A co Pan potrafi?
Pitagoras: Hm, chyba najlepiej znam się na matematyce i filozofii.
Uczeń 2: Co matematyka? Świetnie się składa. Niech Pan założy szkolę w naszej wiosce, tu nie ma specjalistów w tej dziedzinie.
Uczeń 1: Świetny pomysł!
Narrator: Już kilka dni później pierwsi uczniowie zaczęli licznie przybywać do nowo powstałej szkoły prowadzonej przez Pitagorasa. Jednak pojawił się problem. Jeden z uczniów zaczął się buntować. Gnębił studentów, którzy uwielbiali matematykę.
< wchodzi uczeń, rozrzuca książki, pozostali uczniowie z przerażonymi minami patrzą na buntownika>
Uczeń 2: Co Ty robisz?
Uczeń 3: A co Ty taki ciekawski. Myślisz, że jesteś fajny, bo rozwiązujesz jakieś głupie zadania. Matma jest drętwa! A Ty jesteś zwykłym kujonem!
<uczeń 2 płacze>
Uczeń 3: ha ha ha <złowieszczy śmiech> Dobrze Ci tak matematykoholiku.
Pitagoras: Co tu się dzieje? Co się stało młodzieńcze?
Uczeń 2: Nic, nic.
Pitagoras: Powiedz! Postaram się pomóc.
Uczeń 2: Nic!
Pitagoras: No gadajże a nie rycz.
Uczeń 2: Jeden z uczniów mnie prześladuje bo lubię Pana i matematykę.
Pitagoras: Postaram się temu zaradzić. Chcesz mi w tym pomóc?
Uczeń 2: Tak
Pitagoras: Więc spróbujmy sprawić aby polubił matematykę!
Uczeń 2: Dobrze.
Narrator: Pitagoras więc, dotrzymując danego słowa wraz z prześladowanym uczniem poszedł do chuligana, po wielu próbach namówił młodzieńca do matematyki. W końcu ...