Zaloguj się aby ocenić lub skomentować publikację.
Krzysztof Durnaś
Pedagog, terapeuta
interwent kryzysowy, psychotraumatolog
Open Up – model interwencji kryzysowej
Prawdopodobnie każdy z nas przechodził kiedyś sytuacje kryzysową. Z
dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że każdy spotkał też innego
człowieka w kryzysie. Kryzys nie jest zdarzeniem, sytuacją, choć do jego
wystąpienia takie zdarzenie inicjujące jest niezbędne. Kryzys wydaje się
nieuniknionym elementem ludzkiego życia (Kubacka-Jasiecka 2010). Jest naszą
subiektywną reakcją na zdarzenie. Czy np. pandemia, wojna na Ukrainie są
sytuacjami kryzysowymi? Dla jednych tak, dla innych nie. To samo zdarzenie u
jednych wywołało reakcję kryzysową, u innych nie. Kryzys spotyka zdrowego
człowieka i nie możemy go mylić z zaburzeniami, czy chorobami. Na co dzień
wiele osób radzi sobie z kryzysem korzystając z własnych zasobów tych
wewnętrznych i tych, które znajdujemy wokół nas. Niekiedy jednak kryzys
okazuje się być bardzo silnym rywalem i chwilo odbiera nam kontrolę nad
sytuacją. Wtedy właśnie potrzebujemy wsparcia z zewnątrz – pomocy, której
może nam udzielić interwent kryzysowy.
Sama nazwa interwent kryzysowy może budzić przestrach i respekt.
Doświadczenie podpowiada, że w rzeczywistości tak nie jest. Tak naprawdę
każdy z nas jest interwentem kryzysowym. Jak to rozumieć? Zadania interwenta
można porównać działań podejmowanych w ramach pierwszej pomocy przed
medycznej. Przecież nikt z nas, w sytuacji, gdy ktoś złamie nogę nie staje
się profesorem Wilczurem i nie składa na stole w pokoju nauczycielskim czy
biurku w gabinecie złamanej nogi. To normalne, że oddajemy chorego w ręce
specjalistów. Gdy jednak ktoś delikatnie obedrze sobie naskórek albo zrani się w
trakcie zajęć w domu, pracy czy w szkole – wykonujemy proste zabiegi.
Przyklejamy plaster, tamujemy krwawienie itp. Podobnie rzecz się ma z pierwszą
pomocą emocjonalną (PPE). Powinniśmy umieć udzielić takiej pomocy każdemu
napotkanemu człowiekowi.
Dlaczego tego nie robimy? Powodów z pewnością jest wiele, ale tym
najczęściej wskazywanym jest strach. Lęk, że wyrządzę jeszcze większą szkodę.
Innym jest przekonanie, że nie będę grzebał w psychice innej osoby. Obawa
przed brakiem kompetencji i umiejętności. Plasterek potrafię przykleić, ale
udzielić komuś pomocy w kryzysie to raczej nie. Taka postawa to mit!!! Każdy z
nas potrafi to zrobić, bo każdy z nas ma mocno rozwinięty system zaangażowania
społecznego. Jesteśmy sobie potrzebni, trochę nawet na siebie skazani.
Pierwsza pomoc psychologiczna to przede wszystkim obecność przy innym
człowieku, gdy przeżywa trudny czas. Wielu z nas wzrusza obrazek, gdy małe
dziecko, któremu w piaskownicy przytrafiła się jakaś krzywda biegnie do mamy,
a ta bierze je w ramiona, przytula - nie wypowiadając ani jednego słowa, ociera
łzy, stawia na nogi… i ...