Zaloguj się aby ocenić lub skomentować publikację.
Dobry, jak chleb
Tego dnia styczniowy poranek był wyjątkowo mroźny. Franka obudziły odgłosy dochodzące z kuchni. To tato wychodził z domu szukać pracy. Mija już trzeci tydzień jak szuka jakiegoś zajęcia, by zarobić na utrzymanie rodziny. W domu jest chłodno i głodno. Wczoraj zjedli ostatnie kromki chleba i kilka ziemniaków. Franek ubrał się po ciemku , by nie obudzić mamy i młodszej siostry Helenki , i wyszedł z domu. Na dworze było jeszcze ciemno, tylko mróz szczypał w odsłoniętą twarz, Franek owinął się szczelniej szalem i nacisnął czapkę na uszy. Wąskie uliczki starego Krakowa były prawie puste, a on błąkał się sam nie wiedząc po co. Wspominał życie na wsi, gdzie w jednej izbie było im ciasno, ale zawsze mieli co jeść. A teraz słyszał burczenie w brzuchu i coraz bardziej skręcało go z głodu. Po chwili zobaczył piekarnię. Właściciel właśnie otwierał. Franek stanął jak zaczarowany przed sklepem. Wejdę i ogrzeję się trochę - pomyślał. Gdy był już w środku zewsząd otoczył go cudowny zapach ciepłego pieczywa. Gruby piekarz układał ciepłe bochenki chleba na półkach. Franek podszedł do lady, wziął duży bochen chleba i szybko wybiegł na ulicę. Piekarz wybiegł za nim krzycząc: Złodziej! Łapać złodzieja! Chleby kradnie !!!
Franek uciekał co sił w nogach, skręcał w coraz to nowe uliczki. Nie dogoni mnie - myślał - i biegł dalej. Nagle usłyszał, że ktoś biegnie za nim, jest już bardzo blisko. Kto to? - pomyślał Franek i na moment obejrzał się - to młody policjant ruszył za nim w pogoń. Chłopak przyspieszył i nagle wpadł na wysokiego, postawnego mężczyznę, który wyrósł, jak spod ziemi i zagrodził mu drogę .W tym momencie policjant chwycił go mocno za kurtkę.
- No, bratku, kto kradnie chleb piekarzowi Wojciechowi?
- Ja nie chciałem - wyjąkał przerażony chłopiec - Tylko byłem ... byłem głodny ...
- Tak! Wszyscy tak mówią! Gdzie twój ojciec? - groźnie pytał policjant.
- Szuka pracy. - odparł chłopiec.
- No, to i ciebie będzie musiał poszukać! W areszcie! - zagroził policjant.
Chłopiec rozpłakał się.
-Nie! Proszę! Ja oddam ten chleb i przeproszę piekarza, ale niech mnie pan puści... - prosił Franek.
-I jutro znowu ukradniesz!
- Nie! Przyrzekam! Już nigdy ... - zapewniał chłopiec.
- Ja mu wierzę. - odezwał się mężczyzna w szarym habicie z drewnianym wózkiem - Mam propozycję - powiedział zwracając się do policjanta- Oddamy ten chleb piekarzowi, a chłopak przez cały dzień pomoże mi zbierać dary dla ubogich.
- Tak myślisz Bracie Albercie? Może to i dobry pomysł. Zgoda.
A zwracając się do Franka, powiedział:
- Masz szczęście, że spotkaliśmy Brata Alberta, inaczej zamknąłbym cię w ...